Niezmiernie mnie cieszy, że w tym roku Fantazmaty wracają do regularnego wydawania swoich zbiorów, a swoją działalność rozpoczęły z przytupem, bo od chwytających za gardło Bogów i pielgrzymów Marcina Monia. Ja po przeczytaniu jego sześciu znakomicie przemyślanych opowiadań, głównie z nurtu science fiction, zawierających też szczyptę horroru, z niecierpliwością czekam na kolejne utwory spod jego pióra. A czym tak skutecznie ujął mnie autor? O tym piszę rzecz jasna w niniejszej recenzji.
W największym stopniu oczarowało mnie ostatnie opowiadanie zatytułowane Szept pielgrzymów. W całą historię wprowadza nas fizyk Alan, który jest członkiem zespołu badawczego na Antarktydzie. W trakcie pobierania próbek dochodzi do tragicznego wypadku, a wkrótce po nim główny bohater zaczyna mieć dziwne sny... Ta opowieść wciąga jak diabli, nie raz daje do myślenia, a do tego ma fascynujące zakończenie. I serwuje nam intrygujące przesłanie – nie wszystko da się kontrolować i zrozumieć, a ludzkość wcale nie musi być jedyną i najbardziej rozwiniętą rasą w kosmosie. Do tego zasadniczą zaletą utworu jest też solidna dawka umiejętnie zaserwowanej wiedzy naukowej. Delicje dla fanów inteligentnego science fiction!
Moim kolejnym ulubieńcem jest Drugie miasto, które stawia wiele pytań i zostawia nam wolne pole do interpretacji tego, co się tak naprawdę w utworze stało. Narratorem jest tu narkoman, którego dziewczyna przedawkowała. Po tym wydarzeniu zaczyna on widzieć tytułowe miejsce przeplatające się z prawdziwym Poznaniem, a w nim zmarłą ukochaną. A co tu się dzieje w warstwie stylistycznej! Trafne metafory, zgrabne porównania – po prostu raj dla miłośników iście literackiego języka. A do tego autor wprowadza jeszcze paralaksę oraz wspomina o tym, że mocne leki wpływają na percepcję, dzięki czemu daje nam wspominane wcześniej rozmaite możliwości odczytania tego, co chce nam tu przekazać. Czym jest bowiem tak naprawdę drugie miasto? Każdy z was może tu dać własną, prawidłową odpowiedź. Czytajcie, bo warto!
Uchwycone w zwierciadle pokazuje nam statek-arkę, który po kilkuset latach doleciał do celu, a niewielka załoga rozpoczyna badania planety pod kątem możliwości osiedlenia się. Nie zabrakło tu pożywnej porcji science fiction, ale dla mnie najważniejsze było tu mocne przesłanie. A dla mnie brzmi ono tak: nieważne, jak daleko w odlecimy od Ziemi – ludzka natura pozostanie niezmiennie taka sama, z wszystkimi naszymi wadami oraz zaletami i zawsze będziemy próbowali uzasadniać słuszność naszych nawet najgorszych działań. Jak więc widzicie, ten autor ma naprawdę sporo do powiedzenia swoim czytelnikom!
Bardzo ciekawy jest również pomysł na sytuację, w której znalazła się narratorka Jednej długiej nocy. To bardzo krótki utwór, więc nie zdradzę tu nic więcej niż to, że główna bohaterka jest na statku kosmicznym i wykonuje istotną misję. W związku z jej sytuacją przyszła mi na myśl metafora snu jako małej śmieci, jestem ciekawa, co Wam przyjdzie do głowy podczas czytania. A sam utwór z pewnością potrafi zaskoczyć, jest to przykład kolejnego umiejętnie wykorzystanego motywu fantastycznonaukowego.
Nieco mniejszy entuzjazm wzbudziły we mnie Nadzorca i Gdy gwiazdy się ułożą, bo jak na mój gust oba są nieco zbyt psychodeliczne i mają za dużą dawkę horroru (a jak wiecie, nie przepadam za tym gatunkiem). Zaletą tego pierwszego jest natomiast to, że do końca nie wiadomo, czy wszystko dzieje się naprawę, czy to tylko wymysł udręczonego umysłu. W drugim zaś spodobać się może nawiązanie do Cthulhu i zupełnie nowe wykorzystanie jego wątku w nowoczesnym, bardzo zaawansowanym technologicznie społeczeństwie, które w dużej mierze straciło poczucie sensu życia. Oba utwory skutecznie budzą uczucie niepokoju i dyskomfortu, a jedna z bohaterek mówi: „Współczesny, wykastrowany cywilizacją człowiek potrzebuje, żeby strach przeorał mu plecy pazurami”. Zgadzacie się z tym stwierdzeniem?
Podsumowując, Bogowie i pielgrzymi z pewnością mogą dostarczyć wielu różnorodnych emocji czytelniczych. Autor zadaje tu bowiem wiele pytań i nie daje jasnych odpowiedzi, pozostawiając w odbiorcy uczucie podskórnego niepokoju. Ponadto każde z opowiadań jest starannie przemyślane i skonstruowane, zarówno pod względem fabularnym, jak i językowym. Dlatego też jest to zapadający w pamięć, dający do myślenia zbiór, w którym pierwsze skrzypce grają ludzka natura i percepcja oraz niezrozumiali dla nas obcy. Polecam go więc gorąco i z niecierpliwością czekam na kolejne utwory Marcina Monia, bo moim zdaniem jest to jeden z najciekawszych nowych głosów na polu polskiej fantastyki naukowej.
Moja ocena: 5,5/6
Zbiór Bogowie i pielgrzymi ściągniecie za darmo w kilku różnych formatach dokładnie stąd.
Autor: Marcin Moń
Tytuł: Bogowie i pielgrzymi
Ilustracje: Arkadiusz Haratym
Wydawnictwo: Fantazmaty
Rok wydania: 2023
Kupię Tacie w prezencie. Powinna mu się spodobać ;)
OdpowiedzUsuńRaczej nie moje klimaty, ale chyba wiem, komu mogłabym taką książkę polecić!
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że każde z opowiadań jest odpowiednio przemyślane. Na pewno jest to zaletą tego zbioru.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie zrecenzowałaś książki, aż zachęca to do ich przeczytania. Z chęcią zapoznam się z jedną z nich.
OdpowiedzUsuń