Twórczość Feliksa W. Kresa można pokochać z wielu różnych powodów – ze względu na oryginalny świat, wiarygodnych bohaterów, złożoną fabułę czy też swobodne przemieszczanie się autora między podgatunkami fantasy. Mnie osobiście szczególnie urzekły zapadające w pamięć, popełniające błędy i szargane różnorodnymi emocjami postaci, które ku mej uciesze ponownie wiodą prym w siódmym już tomie Księgi Całości zatytułowanym Porzucone królestwo.
Głównym miejscem akcji w tej części jest deszczowy Grombelard, do którego po niemal dekadzie wracają były Król Gór Glorm oraz jego przyjaciel Rbit, zbierając po drodze dawnych kompanów – w tym obecnie zamężną i dzieciatą Tewenę. Ich celem jest odbicie kraju i odbudowanie jego świetności. Tymczasem Arma – jedna z byłych zwiadowczyń Basergora-Kragdoba – od jakiegoś czasu z powodzeniem piastuje stanowisko Pierwszej Przedstawicielki Trybunału w Londzie i nic nie wskazuje na to, że chce je stracić i pozwolić byłym towarzyszom na realizację ich planu. Jej sytuację komplikuje pojawienie się w mieście Księcia Przedstawiciela Cesarza – A.S.N.Askeneza, a także Tamenatha wraz z Ridaretą, bo każde z nich ma ambitne cele. I rzecz jasna wszyscy przystępują do wprowadzania w czyn swoich zamierzeń, co powoduje narastanie coraz poważniejszego konfliktu...
(…) rządzi się tylko mężczyznami, kobietom oddaje się pod opiekę (s. 369).
Każda z postaci błyszczy tu własnym światłem i ma ogromne pole do popisu – Glorm odbijając drogie mu ziemie, Arma oraz Askenez intrygując, a Tamenath i Ridareta poznając lepiej swoją pokręconą naturę i Prawa Całości. I choć każdy z nich dość dobrze wie, czego chce i czego żałuje, to przydarzają im się też chwile słabości, za które będą musieli słono zapłacić. Nie można przy tym nie zauważyć, że dostają to, na co naprawdę zasłużyli. Ponadto po raz kolejny przy kreacji dramatis personae autor rewelacyjnie wykorzystuje mowę pozornie zależną, pogłębiając psychologicznie każdą z występujących tu osób, a także pokazując ich system wartości oraz to, w jaki sposób oceniają innych. Fabuła zaś oparta jest na coraz gęstszej sieci intryg oraz bezpardonowej walce o wpływy w upadłej krainie, dzięki czemu jest nadzwyczaj emocjonująca i trzyma w nieustającym napięciu. Tak naprawdę pierwsze skrzypce grają tu nie tyle bohaterowie, co skomplikowane relacje między nimi, tworząc istną symfonię możliwych scenariuszy przyszłości. I jak zwykle u Feliksa W. Kresa, sprawdzają się te bardziej dramatyczne. Nie zabrakło też nowych, intrygujących faktów o świecie, ze szczególnym uwzględnieniem odrzuconych Pasm. Wisienką na torcie w tej powieści są zaś szanty, w tym ich pomysłowe wykorzystanie przez Raladana w pewnym trudnym dla niego momencie. Każdy ze wspomnianych tu przeze mnie elementów został przez autora starannie przemyślany i bezbłędnie zrealizowany, dzięki czemu siódmy tom Księgi Całości jest po prostu znakomitą lekturą.
Dziwnie przebiegają granice oddzielające w duszy niemożliwe od nieuchronnego... Wydają się niewzruszone, po czym wychodzi na jaw, że wcale takie nie są (s. 399).
Podsumowując, Porzucone królestwo to ekscytująca opowieść o tym, że niektórych błędów nie da się już naprawić, nieodpowiednio potraktowani przyjaciele mogą stać się najgroźniejszymi przeciwnikami, zaś w Szererze nie ma miejsca na realizację marzeń wszystkich ambitnych jednostek. Ponadto wszystko się w nim zmienia, nie da się więc wrócić do starych dobrych czasów, za to trzeba uważnie stawiać każdy krok... Tą powieścią Feliks W. Kres udowadnia, że ma niezwykłe wyczucie dramatyzmu i ogromny talent do tworzenia zapadających w pamięć, wyrazistych postaci, których decyzje niosą daleko idące konsekwencje dla całego świata przedstawionego. Z tego powodu z pewnością sprawdzę, dokąd zaprowadzi mnie kolejny tom tego cyklu – Żeglarze i jeźdźcy, a tymczasem namawiam Was do przeczytania tego, bo uważam, że to jedna z dwóch najlepiej napisanych części Księgi Całości (rzecz jasna obok Króla Bezmiarów).
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów.
Moja ocena: 5,5/6
Autor: Feliks W. Kres
Tytuł: Porzucone królestwo
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2022
Stron: 525
Ilustracje: Przemysław Truściński
Recenzje poprzednich tomów znajdziecie tu:
3) Grombelardzka legenda. Serce gór
4) Grombelardzka legenda. Wstęgi Aleru
Brzmi nieźle...
OdpowiedzUsuńCiekawa seria.
OdpowiedzUsuńMuszę nadrobić wcześniejsze tomy!
OdpowiedzUsuńNie czytalam nic od Feliksa, ale moze w koncu warto sprobowac :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że w przyszłości mogłabym się skusić na ten tytuł.
OdpowiedzUsuńBędę szukać pierwszej części. Jak podpasuje, to polecę z resztą 😋
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytam, oczywiście od samego początku serii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do obejrzenia mojego nowego obrazu.^^
Uważam, że to świetny pisarz i oczywiście wspaniała seria.
OdpowiedzUsuńCała seria wciąż w planach, ale mam nadzieję, że już niedługo ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Tak patrzę na "Króla Bezmiarów" i chyba Kres wciąż coś do niego dopisuje i to całkiem sporo (mam trzy wydania, ale nie będę porównywał - masa nikomu niepotrzebnej pracy :D). Bo nawet biorąc pod uwagę czcionkę Fabryki, widoczne jest puchnięcie; wydania miały stron:
OdpowiedzUsuń336 (Aurora),
360 (Trickster),
480 (Mag wyd. I),
608 (Stalker Books).
708 (Fabryka Słów).