Warto wiedzieć, że Feliks W. Kres to istotna postać w historii polskiej fantastyki – w czasach, gdy w naszym kraju królowała fantastyka socjologiczna, a jej fani pomieściliby się w niewielkiej konwentowej szkole, odważył się bowiem napisać opowiadanie fantasy zatytułowane Mag. Okazało się ono na tyle dobre, że jako pierwszy reprezentant tego gatunku zostało opublikowane w Fantastyce w 1983 roku. Jakiś czas później autor zaczął zaś pisać jedną z najsłynniejszych polskich serii fantasy – Księgę Całości, a recenzowana tu przeze mnie Północna granica jest jej pierwszym tomem. A dobra wiadomość jest taka, że można śmiało brać się już za czytanie całego cyklu, bo pisarz po dłuższej przerwie wrócił do tworzenia cyklu i pisze właśnie finałowe woluminy.
Tytułowa północna granica to miejsce, w którym nieustannie ścierają się ze sobą siły cywilizowanego Armektu z przedziwnymi obcymi istotami pochodzącymi z Aleru. Po jednej stronie walczy poborowa armia składająca się z ludzkich i kocich żołnierzy obu płci, zakwaterowana w kilku stanicach. Po drugiej zaś Srebrne i Złote Plemiona, z czego ci pierwsi są człekokształtni, a drudzy to zmutowane, bezrozumne i dzikie bestie. Na pierwszy plan wysuwa się tu dwójka bohaterów – setnik Rawat, charyzmatyczny, inteligentny dowódca, potrafiący zmobilizować swoich ludzi oraz podsetniczka Tereza, która nie znosi sprzeciwu, ale zawsze sprowadza swój oddział z pola bez żadnych strat. Sama wojna toczy się od dawna, tym razem jednak Srebrne Plemiona najwyraźniej zamierzają wykopać coś, co znajduje się w pobliżu żyznych ziem armektańskich... I tak zaczyna się zupełnie nowy rozdział w wieloletnich zmaganiach odmiennych ras, bo nikt na linii frontu nie spodziewa się, jak daleko mogą pójść konsekwencje tych nietypowych działań.
Jak więc widzicie, fabuła skupia się przede wszystkim na aspektach wojennych, pokazując żołnierską codzienność i opisując rozliczne potyczki i bitwy, które muszą toczyć bohaterowie. Ja przy lekturze nie byłam w stanie powstrzymać się od porównywania jej do Czarnej Kompanii czy też mojej ulubionej Malazańskiej Księgi Poległych, bowiem ten tom można śmiało zaliczyć do military fantasy. Dlatego też nie będzie to opowieść dla wszystkich, jednak zdecydowanie warto się z nią zapoznać ze względu na niezwykle oryginalne światotworzenie, które uprawia tu Feliks W. Kres. Już w prologu, będącym listem mędrca do wojskowego, dowiadujemy się o istnieniu dwóch Potęg: Szereru i Aleru, które obdarzyły rozumem wybrane przez siebie istoty – pierwsza ludzi, sępy i koty, druga Złote i Srebrne Plemiona. Obie siły oddziałują na uniwersum za pośrednictwem swego rodzaju magicznych pływów – w przypadku Szereru są to Ciemne i Jasne Pasma, Aler używa zaś Złotych i Srebrnych Wstęg. Jak możecie się domyślić, bohaterowie odczują je tu nieraz na własnej skórze...
A skoro o już postaciach mowa – także one są zdecydowanie mocną stroną powieści, ponieważ są bardzo starannie scharakteryzowane, a autor zadbał o to, byśmy rozumieli ich sposób myślenia i motywacje oraz przyczyny, dla których się ścierają. Wspominałam już wcześniej o rywalizujących ze sobą dowódcach Rawacie i Terezie, istotne role odgrywają też koci zwiadowca Dorlot i nowo mianowany nadsetnik Ambegen. Każdy z nich to postać z krwi i kości, przy czym bardzo przypadło mi do gustu to, że nie ma tu prostego podziału na dobrych i złych, są jedynie odcienie szarości, a także miejsce do popisu dla ambitnych kobiet pragnących społecznego awansu. Naturalnie są także blaski i cienie żołnierskiego losu, przedbitewne rytuały, braterstwo krwi i szereg trudnych decyzji, przed którymi stają bohaterowie. Cała historia ma przy tym swój nieodparty urok, bo autor zadbał tu o realistyczne szczegóły, które nadają jej ostrości i charakteru. Dodatkową zaletą tego wydania są zaś mapy oraz dynamiczne, tryskające energią ilustracje Przemysława Truścińskiego.
I choć to nie moje pierwsze spotkanie z tą powieścią, to drugi raz dałam się porwać wartkiemu nurtowi wydarzeń i z przyjemnością przypominałam sobie zatarte w pamięci szczegóły. Jeżeli więc macie ochotę na pełnokrwiste military fantasy z mistrzowskim światotworzeniem i szczyptą humoru oraz wyrazistymi bohaterami, którzy mają do czynienia z bezprecedensowymi nadprzyrodzonymi wydarzeniami, z czystym sumieniem mogę Wam polecić Północną granicę Feliksa W. Kresa. A ja czekam już na drugi tom, zatytułowany Król Bezmiarów, którego premiera planowana jest na 31 maja 2021.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów.
Autor: Feliks W. Kres
Tytuł: Północna granica
Ilustracje: Przemysław Truściński
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2021
Stron: 352
To może być laktura, która by mnie wciągnęła.
OdpowiedzUsuńKres jest poziomem porównywany do Wegnera... a mi niestety trochę spadło zainteresowanie oboma nazwiskami. Mam nadzieję, że zapał do Meekhanu wróci (jestem po trzecim tomie). A Kresa może wezmę z biblioteki, jak mnie najdzie ochota ;)
OdpowiedzUsuńPo 1. Moim zdaniem, Kres jest lepszy.
UsuńPo 2. Porównanie może dotyczyć chyba tylko "Północnej granicy", bo kolejne tomy są czymś innym: "Król Bezmiarów" - fantasy marynistyczna, "Grombelardzka legenda" - heroic fantasy, "Pani Dobrego Znaku" - taka bardziej martinowska, czyli dużo intryg, nagłych zwrotów itp.
Mi zapał do Meekhanu rósł z każdym kolejnym tomem, a ostatni jest naprawdę znakomity. A czy Kres jest lepszy do Wegnera i w czym to temat na dłuższą dyskusję :)
UsuńCzyli nie pozostaje nic innego, jak doczytać Meekhan i dac szansę Kresowi ;) Chociaż to delikatne porównanie do Martina chyba trochę mnie kupiło.
Usuń>czy Kres jest lepszy do Wegnera i w czym to temat na dłuższą dyskusję<
UsuńW opowiadaniach Wegnera los bohaterów był mi doskonale obojętny. Być może w powieściach jest lepiej - leżą u mnie na razie na kupce wstydu.
Mam w planach tą książkę i mam nadzieję, że uda mi się niebawem po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńdo Kresa nie trzeba mnie przekonywać lubię jego styl i na pewno sięgnę po tę książką
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że bardzo mnie cieszy powrót do Kresa. Mogłoby się pojawić jeszcze kilka innych, starych nazwisk :)
OdpowiedzUsuńChętnie przymierzę się do tej przygody czytelniczej, klimaty, w których lubię się obracać. :)
OdpowiedzUsuńNo no no to może być coś dla mnie!
OdpowiedzUsuńw sumie mega ciekawa pozycja !
OdpowiedzUsuńWojenna/żołnierska fantastyka to nie jest mój konik
OdpowiedzUsuń>pisarz po dłuższej przerwie popełnił jego finałowy wolumin, który będzie zatytułowany Wieczne cesarstwo i podzielony na trzy części – Wojna, Pokój i Miłość<.
OdpowiedzUsuńSkąd to info - z Fabryki Słów? Bo Sedeńko niedawno twierdził, że wyda w jednym woluminie. No, ale to podobne do Fabryki - wiadomo, że każdy kto przeczytał poprzednie tomy, kupi finał, więc można wydoić po trzykroć :D
Nic jeszcze oficjalnie nie wiadomo - czy to wyjdzie w jednym tomie czy w trzech. Na pewno składa się z trzech części i to właśnie miałam na myśli.
UsuńOstatni tom jeszcze nie został napisany, trwają prace. Czy wydamy go w jednym tomie, czy w dwóch, będzie zależało od objętości materiału końcowego.
UsuńWojenna fantastyka to chyba moja ulubiona fantastyka. Bardzo lubię opisy żołnierskiego życia i bitwy, a jeśli do tego dochodzi jeszcze skomplikowana polityka, jestem przeszczęśliwa. Na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńMam nieco mieszane uczucia co do twórczości Kresa - pierwszy tom "Piekła i szpady" był genialny, przez drugi nie przebrnęłam, bo nudził mnie niemiłosiernie. Dlatego też nie wiem czy sięgnę po "Księgę całości", raczej będzie to zależało od dostępności na Legimi.
OdpowiedzUsuńjest na legimi :-)
UsuńBardzo chętnie poznam bliżej ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To wydanie książki jest przepiękne! Zachwycam się nim cały czas. Do tego całkowicie mnie ona wciągnęła - jest świetna! :)
OdpowiedzUsuńPamiętam jak w szkole podstawowej namiętnie kupowałem magazyn "Fantasy". Tam po raz pierwszy natknąłem się na okładki książek Feliksa W. Kresa. Właśnie te ilustracje na okładkach oraz lakoniczny (acz intrygujący!) opis świata wykreowanego przez pisarza sprawiły, że chciałem ten świat odwiedzić. Zajęło mi to szmat czasu... Bo dopiero w styczniu tego roku sięgnąłem po "Północną Granicę". I nie zawiodłem się, nie mogłem oderwać się od lektury. Dlatego nie może dziwić, że od razu po skończeniu pierwszego tomu Księgi Całości ruszyłem dalej... Na Bezmiary i w Grombelardzkie Góry ;-)
OdpowiedzUsuńHubert | https://zkameranaramieniu.blogspot.com