15 czerwca 2024

[recenzja] Grzegorz Wielgus „Pieśń zemsty” – Z wiosłem na burzę

W lecie ubiegłego roku zachęcałam Was do sięgnięcia po pierwszą część przygodowej trylogii fantasy „Ostrze Erkal”, zatytułowaną „Pieśń pustyni”, a teraz będę Was gorąco namawiać do przeczytania „Pieśni zemsty”, bo moim zdaniem jest to jedna z najlepszych kontynuacji we współczesnych polskich cyklach fantastycznych.


Ukryci w rozległych podziemiach miasta Ardean Znakodawcy zdecydowanie nie próżnują – planują rękami Zirry i Karamisa włamać się do skarbca Dnia Niezwyciężonego i wynieść stamtąd niezwykle groźną broń, zdolną zabić nawet Relikwiarze. Tymczasem na powierzchni grand Ossen szykuje się do wojny z armią królowej Talhis, w czym niespodziewanie wspomaga go jeden ze szlachetnie urodzonych sąsiadów, co owocuje dworskimi intrygami, w których sieć wpadają również Glifotwórczyni Astris i kapitan Stauros. Natomiast głównym celem przywódczyni kultu Wszechśmierci Eristi jest dotarcie do Oka Erkal i dokonanie upragnionej zemsty, bez względu na cenę, jaką przyjdzie jej za to zapłacić.

Zwykli ludzie mają w sobie siłę, której nie należy lekceważyć (s. 66).

W pierwszym tomie autor rozstawił figury i pionki na planszy, a w tym wszystkie idą w ruch tak, że aż furczy. Dzięki temu ani bohaterowie, ani czytelnicy nie mają ani jednej wolnej chwili na wzięcie głębszego oddechu. Utrzymana w przygodowym duchu historia trzyma w nieustannym napięciu, obfitując w nieoczekiwane zwroty akcji, dostarczając nam dworskich intryg, barwnych scen pojedynków, a także plastycznego opisu jednej bitwy, przez co protagoniści muszą się odnajdywać w coraz bardziej zaskakujących okolicznościach. Przy czym nie ma tu ani jednej zbędnej sceny czy też zbędnego słowa, a wszystkie kluczowe elementy – fabuła, postaci i światotworzenie są znakomicie przemyślane i poprowadzone. 

 


Wszyscy istotni bohaterowie zostają tu rozbudowani charakterologicznie oraz pod względem umiejętności, a każdy z nich nie tylko próbuje realizować swoje zamierzenia, ale też walczy z rozlicznymi wewnętrznymi wątpliwościami oraz przeciwnościami losu. Karamis po stracie ręki czuje się bezużyteczny, Zirrę coraz bardziej pochłania szaleństwo Pustynnych i chęć zemsty, Astris próbuje przetrwać w gąszczu lokalnych spisków, Stauros jest rozdarty między Wszechśmiercią a lojalnością wobec ojca, a do tego okazuje się, że być może Seiva nie jest do końca stracona... Co najbardziej mi się podoba, postaci wzajemnie się szachują, a do tego każda z nich ma realny wpływ na to, jak potoczy się historia, i w zasadzie oprócz Wielookiego, który jest demonem stworzonym do zabijania, nikt nie jest tu jednoznacznie dobry lub zły. Z przyjemnością śledziłam więc losy wszystkich dramatis personae, choć najbardziej trzymałam kciuki za ciśniętą w oko cyklonu Glifotwórczynię Astris. Jak wiecie, niespecjalnie przepadam za wątkami romantycznymi, ale tutaj zostały one poprowadzone tak, że idealnie trafiły w mój gust – pojedyncze sceny nie są zanadto rozbudowane, a przy tym doskonale pokazują, jak dana para się wzajemnie uzupełnia, i jak niezwykłą siłę potrafią sobie dać. Delicje!

Zła decyzja jest lepsza od bezczynności (s. 278).

W miarę rozwoju opowieści dowiadujemy się też znacznie więcej o historii świata i wygranej wojnie, jaką Dzień Niezwyciężony toczył z Erkal i jak zaawansowanymi środkami dysponował. A tak się składa, że wiele z nich jest ukrytych pod naszą areną wydarzeń, czyli Ardean... To uniwersum i jego specyficzna magia oraz przeszłość są nie tylko niezwykle ciekawe i oryginalne, ale przede wszystkim mają ogromny potencjał fabularny, który pisarz wykorzystuje po wirtuozersku. 

 

Koniecznie muszę też zwrócić Wam uwagę na jeden z najlepszych dowodów, jak starannie zostały tu dopracowane szczegóły: widać to idealnie w powiedzonkach i przekleństwach typu: „Niech to wiatr porwie!”, „Na szadź!”, „Ciekawość zaprowadzi cię o jedną wydmę za daleko”, czy też w moim ulubionym „Porwałam się z wiosłem na burzę”. Urzekła mnie też historia liry – instrumentu, który Karamis naprawiał dla jednej ze Znakodawczyń. Gdy znalazł ją ponownie rozbitą, w pełni odczułam jego rozdzierające serce emocje. Zaś moja ulubiona sekwencja wydarzeń podczas Uczty Okaleczonych i sposób, w jaki autor przenosi akcję od postaci do postaci, nieustannie czymś zaskakując, zasługuje na co najmniej gromkie brawa. Takie historie chcę czytać!

Większe dobro to frazes dla tyranów, którzy próbują uspokoić własne sumienie (s. 374).

Jakie są minusy tej powieści? Pierwszy jest taki, że trzeba będzie nie wiadomo ile czekać na trzeci tom, a drugim jest sposób wydania – grafika na okładce zdecydowanie nie grzeszy oryginalnością, marginesy są minimalne, nie ma też miejsca na posłowie czy choćby spis postaci. Taka historia zasługuje moim zdaniem na bardziej elegancką oprawę. No i mam nadzieję, że żadne komplikacje nie staną już na drodze obiecanej mapy i pojawi się ona w kolejnej części cyklu. Trzecim problemem była garstka błędów językowych, ale pewnie tylko ja je wyłapałam.



Przy lekturze tej książki bawiłam się rewelacyjnie, zachwycając się doskonałą równowagą pomiędzy postaciami, fabułą i światem przedstawionym, i podziwiając, jak starannie autor zaplanował wydarzenia i umiejętnie puścił je w ruch. Dlatego też gorąco ją Wam polecam – nie znajdziecie drugiej takiej awanturniczej historii fantasy, w której zemsta, walka o wpływy i zwykłe ludzkie pragnienia oraz echa boskich mocy ścierają się ze sobą z taką siłą, że tworzą historię ocierającą się o doskonałość.



Za egzemplarz recenzencki dziękuję autorowi.

Moja ocena: 6/6


Autor: Grzegorz Wielgus
Tytuł: Pieśń zemsty
Wydawnictwo: Initium
Rok wydania: 2024
Stron: 606

3 komentarze:

  1. Okładka przypomina mi serię "Tajemnice Askiru"

    OdpowiedzUsuń
  2. Może się skuszę, bo nawet mam możliwość pobrać książkę do recenzji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczęłam słuchać pierwszej części jako audiobooka i trochę się pogubiłam, ale zdążyłam się w historii zakochać. Muszę zacząć jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz, mam dzięki nim więcej motywacji :). Chwilowo włączyłam funkcję moderowania, bo niestety na cel wzięli mnie spamerzy, mam nadzieję, że w ten sposób szybko się zniechęcą.