Moim zdaniem „Powtórka” Kena Grimwooda to jedna z ciekawszych pod względem koncepcji i możliwości interpretacyjnych klasycznych powieści science fiction wydanych w serii „Wehikuł czasu”. A dlaczego w tej napisanej w 1986 roku książce odnajdą się zarówno umysły ścisłe, jak i humaniści, dzięki czemu jest ona to tak udana i ponadczasowa – wyjaśniam w niniejszej recenzji.
Jeff Winston nie mógłby powiedzieć przyjacielowi, że żyje się raz, bo paskudnie by skłamał. Okazuje się bowiem, że w roku 1988 ten czterdziestotrzyletni mężczyzna umiera na zawał, dostaje od życia jeszcze jedną szansę, bo zostaje cofnięty do czasów studenckich, konkretnie do roku 1963. Postanawia zatem wykorzystać swoją wiedzę i zarobić na zakładach sportowych, dokonuje też próby ratowania prezydenta Kennedy'ego, ale za to zostaje odrzucony przez kobietę, którą poślubił w pierwszym życiu. A gdy ponownie nadciąga 1988, sytuacja się powtarza...
Z każdą powtórką bohater podejmuje nieco inne decyzje dotyczące kariery, związków czy edukacji, ale, co najważniejsze i najciekawsze dla czytelnika, nieustannie zastanawia się, czemu spotkała go taka nagroda, czy też kara. Pojawia się tu wiele teorii, w tym jedna o kosmitach, ale w moim odczuciu ta najbardziej interesująca związana jest z rozgałęzieniami czasu – że każda powtórka tworzy jego nową linię i zarazem nowe uniwersum. Jeff zadaje sobie rozliczne pytania – jaki sens ma jego istnienie, w jakim stopniu może wpływać na życie swoje oraz bliskich mu osób, a także losy całego świata – bo przecież wie, co się wydarzy. A gdy poznaje drugą powtórkowiczkę – Pamelę – ta przekonuje go, że ich obowiązkiem jest poprowadzić ludzkość i obudzić ich świadomość. A jakie to będzie miało skutki, przekonacie się rzecz jasna, sięgając po książkę.
Ta lektura pobudza zarówno intelektualnie, jak i emocjonalnie, stymulując nie tylko do odpowiedzi na pytania, które zadają sobie bohaterowie, ale do głębszego zastanowienia się nad sensem życia jako takiego i określenia, co jest w nim najistotniejsze. Czy na miejscu Jeffa i Pam przyjęlibyśmy postawę samotnego wędrowca, czując się wyizolowani od całej reszty nieświadomego społeczeństwa, czy próbowalibyśmy coś zmienić na większą skalę, a może przyjęlibyśmy założenie, że mamy mnóstwo czasu i nie będziemy przejmować się konsekwencjami nietrafionych decyzji, bo będzie je można cofnąć w kolejnej powtórce?
Co nieczęsto się zdarza, w tej powieści science fiction można dostrzec pozytywne przesłanie: by nie marnować szans, doceniać to, co przynosi nam życie i podejmować ryzyko, by walczyć o to, co jest w nim najistotniejsze i o ludzi, którzy mogą sprawić, byśmy byli po prostu szczęśliwi. Jak też zachęca nas do zaakceptowania faktu, że nie można mieć wszystkiego. Ja wyniosłam z lektury właśnie takie refleksje, ale wspaniałe jest to, że autor porusza tu tyle rozmaitych zagadnień, że każdy czytelnik może dokonać własnej interpretacji i zwrócić uwagę na nieco inne aspekty zawartych tu problemów. I wysilając szare komórki oraz angażując inteligencję emocjonalną, może znaleźć swoje własne odpowiedzi na pytania o sens istnienia i egzystencji na linii czasu. Z wszystkich wymienionych przeze mnie powyżej powodów można zatem śmiało wywnioskować, że jest to książka uniwersalna i ponadczasowa.
W przeciwieństwie do Jeffa Winstona żyjemy tylko raz, dlatego też uważam, że lepiej spędzać nasz limitowany czas z tak frapującymi, ponadczasowymi i pobudzającymi intelektualnie książkami, jak „Powtórka” Kena Grimwooda – bo jeśli my sami nie znajdziemy sensu życia i sposobu na szczęście, to nikt inny za nas tego nie zrobi, czyż nie?
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Rebis.
Moja ocena: 5,5/6
Zaciekawił mnie motyw powrotu do wcześniejszych własnych lat. Ileż osób chciałoby cofnąć czas :)
OdpowiedzUsuńCzytałam jakiś czas temu i muszę przyznać, że była fajna, ale od połowy zaczynało mi się już nudzić :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że chętnie sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńNie tak dawno miałam fazę na powieści sci-fi, już mi trochę przeszła, ale z wielką ciekawością zapoznam się z tym tytułem, gdy będę miała okazję ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem wczoraj i w sumie zgadzam się z tobą, że żeby żyć wszystkie potrzebne rzeczy mamy tutaj i teraz, musimy tylko zaakceptować naszą przeszłość by móc kształtować przyszłość, inaczej utkwimy. Trochę inaczej opowiedziane, ale podobne konkluzje były w książce "Biblioteka o północy" Matt Haig
OdpowiedzUsuń