08 czerwca 2024

[recenzja] Jay Kristoff „Cesarstwo potępionych” – Są rzeczy gorsze niż śmierć

Po ekscytującym „Wampirzym cesarstwie” przyszło nam czekać ponad dwa lata na jego kontynuację, czyli „Cesarstwo potępionych”. Jak wypadła środkowa część trylogii dark fantasy Jaya Kristoffa i czy dotknęła jej klątwa drugiego tomu? Zapraszam do przeczytania recenzji.



Cesarzowa Wilków i Ludzi Margot naciska na swego kronikarza, by skuteczniej przesłuchiwał siedzącego w jej więzieniu Gabriela de Leóna, tak więc srebroświęty kontynuuje historię o tym, jak bezcenny Graal został stracony. Okazuje się jednak, że nie jest on jedynym źródłem informacji, w innej celi trzymana jest bowiem Liathe, która prezentuje odmienny punkt widzenia na przeszłe wydarzenia. Dlatego też opowieść prowadzona jest tu dwugłosem, a toczy się równie wartko jak w pierwszym tomie i dostarcza solidnej dawki emocji.

Ten świat nie da ci tego, czego chcesz, bo ładnie o to poprosisz. Nie da ci szacunku. Miłości. Pokoju. Dostajesz to, na co zapracujesz.

A czego ona dotyczy? Po rozbiciu drużyny Graala Gabriel chcąc nie chcąc łączy siły z Liathe, która jako jedna z ostatnich Wiernych posiada bezcenną, zakazaną wiedzę na temat nie tylko piątego rodu wampirów, ale także miejsc, gdzie można znaleźć drugą część przepowiedni. Jednak czy można ufać tej przedziwnej istocie, skoro ukrywa tak wiele? Tymczasem Dyvokowie przejmują kontrolę nad kolejnymi ziemiami, w czym pomaga im zawartość tajemniczych fiolek ze złotym płynem, a za naszymi uciekinierami podążają Zgrozy – czyli śmiertelnie groźne Alba i Alene Voss. 

 

Sytuacja jest coraz bardziej napięta, bo jeżeli coś może pójść źle, to zazwyczaj tak się właśnie dzieje, fabuła pędzi do przodu z prędkością śniegowej kuli toczącej się w dół zbocza, obfitując w sceny walk i pościgów. Nie zabrakło tu też iście wampirzych intryg i bezpardonowej rywalizacji o względy priori na dworze Dyvoków. Ten ostatni mamy okazję poznać od podszewki, a autor postarał się, by wzbudzał w czytelnikach zgrozę wymieszaną z odrazą. Przy czym bardzo przypadło mi do gustu, że najstarsze wampiry używają staromodnych słów i innego szyku zdania niż te znacznie młodsze. Kolejną niejednorodną społecznością, z którą mamy okazję bliżej się zaznajomić, są tu zmiennokształtni, zwani tancerzami zmierzchu. Początkowo neutralni, muszą w końcu zająć konkretne stanowisko w zataczającym coraz szersze kręg konflikcie. Jak więc widzicie, Jay Kristoff postarał się, by w toczonej u niego grze brało udział wielu uczestników, co owocuje rozlicznymi niebezpieczeństwami i zwrotami akcji.

 

Właściwa książka jest warta setki mieczy.

Jednym z najciekawszych wątków jest tu moim zdaniem historia Liathe – odkrywając ją fragment po fragmencie, nie raz będziecie zaskoczeni, a do tego widzi ona Dior i ocenia ją zupełnie inaczej niż Gabriel. Ponadto jej relacja z Ostatnim Srebroświętym jest jedną z najbardziej interesujących w całej opowieści – pełna napięć, tajemnic i koniecznych chwilowych rozejmów. Dlatego też wprowadzenie drugiego narratora jest w mojej opinii bardzo udanym zabiegiem – urozmaica bowiem opowieść i nadaje jej nowy koloryt.



Autor gra na emocjach czytelnika niczym wirtuoz, odmalowując okrutny świat bez dnia, którym żelazną ręką rządzą żądne krwi bestie. I jest to o tyle sprytny zabieg, że na ich tle Dior jawi się jako ostatnia sprawiedliwa osoba z dobrym sercem, ktoś tak bezcenny i unikatowy, że warto go bronić za wszelką cenę. Eksponuje przez to, jak ogromna może być siła nadziei oraz wiary, a warto zauważyć, że ten motyw jest istotny od samego początku serii. W tej części dochodzi do tego także moc miłości i wzajemnego oddania, które mają szansę przezwyciężyć najgorsze nawet przeciwności. Nie ma tu więc mowy o klątwie drugiego tomu, w mojej ocenie jest równie udany, co pierwszy. 

 

Ludzie nic nie wiedzą, a mimo to koniecznie chcą coś powiedzieć.

Ponieważ w kilku recenzjach i opiniach spotkałam się ze stwierdzeniem, że niektórzy bohaterowie mają tu tarczę fabularną, chciałabym się do tego krótko odnieść. W kwestii Gabriela sprawa jest chyba oczywista – nie zginął, bo jest głównym bohaterem, który przecież tkwi w celi i opowiada całą historię. A co do pewnej jednopłciowej pary, która jednak przeżyła – to zwróćcie uwagę, że spotkał ich los znacznie gorszy niż śmierć – ich przywiązanie do siebie zostało bezwzględnie wykorzystane, a wampiry zakpiły sobie z ich miłości i wypaczyły ją, jak to tylko one potrafią. Ponadto wydaje mi się, że przy lekturze warto też pamiętać, że jest to seria rozrywkowa, która ma dostarczyć ogromu intensywnych przeżyć, wywołać całą gamę uczuć od zachwytu do przerażenia i moim zdaniem robi to znakomicie. A że można się domyślić pewnych zwrotów akcji – uważam, że autor celowo mruga tu okiem do czytelnika, by spodziewał się pewnych działań podjętych przez protagonistów.



Drugi tom „Wampirzego cesarstwa” zdecydowanie nie zawodzi, serwując nam emocjonującą porcję krwawej przygody. W „Cesarstwie potępionych” Jay Kristoff z całą mocą swojej okrutnej wyobraźni pokazuje nam niemal co krok, że są rzeczy znacznie gorsze niż śmierć. I że w rządzonym przez wampiry uniwersum wiecznej nocy najmniejsza iskierka nadziei jest na wagę złota, a wiara i miłość mogą pokonać nawet największe przeszkody.


Wszystkie wykorzystane tu grafiki (oprócz pierwszej mojego autorstwa) pochodzą z oficjalnego konta Jaya Kristoffa (@misterkristoff) na Instagramie (pobrane 06.06.2024), autorką ilustracji jest Bon Orthwick (@monolimeart). Zdobienia na książkach na ostatniej grafice zostały wykonane przez @inkyfoxbooks (inkyfoxbooks.etsy.com).


Moja ocena: 5/6


Autor: Jay Kristoff
Tytuł: Cesarstwo potępionych
Tytuł oryginału: Empire of the Damned
Tłumaczenie: Małgorzata Strzelec i Wojciech Szypuła
Wydawnictwo: Mag
Rok wydania: 2024
Stron: 864
Seria: Wampirze cesarstwo, tom 2.

5 komentarzy:

  1. Sięgam czasami po fantastykę, ale akurat ta seria nie wpisuje się w moje czytelnicze zainteresowania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie poznałam jeszcze pierwszej części, więc kontynuacja musi poczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam wampirze tematy, a nawet nie słyszałam o pierwszym tomie ;<

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz, mam dzięki nim więcej motywacji :). Chwilowo włączyłam funkcję moderowania, bo niestety na cel wzięli mnie spamerzy, mam nadzieję, że w ten sposób szybko się zniechęcą.