Bez dwóch zdań „Nieświat” Magdaleny Świerczek-Gryboś to najbardziej wartościowa książka, jaką do tej pory objęłam patronatem. Autorka w pełni wykorzystała potencjał fantastycznonaukowy, którego zalążek krył się w tomie opowiadań „Lew i stalker z grzywą” i brawurowo doprowadziła rozpoczęte w nim wątki do zaskakującego finału. Moim zdaniem to najbardziej wizjonerska, a zarazem klarowna powieść science fiction w jej dorobku i mam nadzieję, że nie tylko ja docenię jej głębię.
Ziemia, którą powoli pożera coraz bardziej rozrastający się Patron, przez większość zwany Zgnilcem, niedługo przestanie nadawać się do życia. Tymczasem Mars nie chce przyjmować żadnych nowych kolonistów i odcina się od swojej kolebki, a na niegdyś przesiadkowej stacji kosmicznej Meridian po wybuchu epidemii przetrwała jedynie nieliczna grupka ludzi. Wydarzenia w każdym z tych miejsc mamy okazję obserwować oczami trojga nastolatków. Pierwszym z nich jest Lew, syn znakomitej hakerki z (już nie) Błękitnego Globu, który spędza większość czasu w wirtualnym świecie Inkarnii. Druga to Abigail, córka marsjańskiego Wielebnego, którego grupa agresywnie odrzuca wszystko, co ziemskie. Trzecia to Japonka Suri, dziewczyna w spektrum autyzmu, która marzy o opuszczeniu swojego orbitującego więzienia. Niech was jednak nie zmyli, że tak młode osoby znajdują się w centrum wydarzeń, tej książce daleko do naiwnej młodzieżówki. Moim zdaniem ci bohaterowie są bowiem swego rodzaju nadzieją na to, że mimo swoich rozlicznych problemów nowe pokolenie będzie w stanie spojrzeć na świat z innej strony, a może nawet skorygować błędy rodziców i dokonać jakichś pozytywnych zmian.
A skoro już o protagonistach mowa, każdy z nich przechodzi na naszych oczach przemianę – buntując się przeciwko rodzicom, poznając prawdę o swojej naturze i niejednokrotnie zmagając się z jej ograniczeniami, a także podejmując wyzwania, które rzuca im świat. Mnie najbardziej zaangażowała opowieść o neuroatypowej Suri, która myśli i odczuwa w zupełnie inny sposób niż przeciętny człowiek. (Przy okazji wspomnę, że jeżeli chcecie lepiej poznać osobowości bohaterów tej powieści, warto sięgnąć po zbiór opowiadań „Lew i stalker z grzywą”, przy okazji wspierając Fundację Ekologiczną Arka). Natomiast fabuła trzyma w solidnym napięciu, trzymając nas w niepewności co do losów pożeranej Ziemi oraz kosmicznych tajemnic Marsa, ludzkości jako takiej i oczywiście wyborów, które podejmą poszczególne postaci.
Jest to powieść, którą warto czytać ze skupieniem, by dostrzec wszystkie warstwy znaczeniowe i motywy, które się tu pojawiają. Jednym z ważniejszych jest oczywiście transformacja wyrażona w dojrzewaniu bohaterów, ale także dotykająca powierzchni Ziemi i Marsa. Stąd niedaleko do kolejnego istotnego tematu, czyli ewolucji – od tej dotyczącej sposobu myślenia i postrzegania świata do całkowitej zmiany formy, w jakiej może istnieć życie. Zaawansowana technologia także daje tu do myślenia – nieprzypadkowo awatary w wirtualnej Inkarnii stają się brzydsze, gdy ktoś zrobi coś postrzeganego przez społeczeństwo jako negatywne. Ma to przypominać użytkownikom, że dobro i prawda prowadzą do wewnętrznego piękna. I tu dochodzimy do jednej z najbardziej niezwykłych cech tej opowieści – wizjonerskiego łączenia pozornie sprzecznych elementów, bo jest to przykład na wplecenie filozofii i etyki do zagadnień technicznych. Nie zabrakło tu także wątków religijnych – Lew na pewno nie tylko mi od razu przywiedzie na myśl motyw mesjasza i nadziei na nowy, odkupiony świat. Ponadto na Marsie powstaje nowa religia, za pomocą której ojciec Abigail sprytnie manipuluje ludźmi, kierując ich negatywne emocje w pożądaną stronę. A skoro już jesteśmy przy tego typu przy zagadnieniach, to warto też wspomnieć o istotnej roli konfliktu pokoleń i wynikających między innymi z niego tak ważnych w powieści zgniłych żalów. A do tego wszystkiego nie zabrakło solidnych elementów hard science fiction – sztucznej inteligencji, osobliwości technologicznej, historii Układu Słonecznego czy doliny niesamowitości. Nic więc dziwnego, że sama autorka w posłowiu zalicza tę powieść do gatunku patchwork science fiction. Zapytacie pewnie teraz, czy da się to wszystko, o czym piszę powyżej, umieścić w zaledwie jednej książce i sprawić, by tworzyło spójną, klarowną historię? Ależ oczywiście, jeśli jest się Magdaleną Świerczek-Gryboś.
I to jest idealny moment, by wyłożyć jak na talerzu, czemu objęłam „Nieświat” patronatem. Po pierwsze, ta wizjonerska powieść ma bardzo wiele do przekazania, jednocześnie niczego nie narzucając. Po drugie, ogromne wrażenie zrobiło na mnie to, jak płynnie autorka przechodzi od zagadnień w skali makro do mikro, najpierw dotykając problemów na kosmiczną skalę, by za chwilę zająć indywidualnymi zgryzotami młodego pokolenia czy osób będących w spektrum autyzmu. Po trzecie, kupiły mnie rozpiętość tematyczna, głębia przekazu i wspomniane już wcześniej połączenie pozornie sprzecznych elementów. Po czwarte, warstwa językowa ma sporo elementów na wskroś współczesnych i potocznego języka, które znakomicie oddają tak ważną tu ideę transformacji i dodają przekazowi lekkości. Ale najbardziej zapadł mi w pamięć całkowicie zaskakujący finał, który niejednego czytelnika skłoni do całkowitej zmiany optyki myślenia o naszej przyszłości czy życiu jako takim. Nie bez znaczenia jest także niezwykłe posłowie, które w przepięknych, genialnie dobranych słowach wyjaśnia jedyny w swoim rodzaju światopogląd autorki.
„Nieświat” Magdaleny Świerczek-Gryboś to wizjonerska powieść patchwork science fiction, napisana z prawdziwą wnikliwością i niezwykłą wrażliwością, dotykająca rozlicznych zagadnień od skali kosmicznej do indywidualnej. Pokazuje zaskakujące końce i początki, ludzi i sztuczne inteligencje, umierającą Ziemię i religijnego Marsa, jednocześnie trzymając czytelnika w napięciu wciągającą fabułą i skłaniając go do refleksji. Gorąco polecam Wam tę błyskotliwą opowieść, która pozostawi po sobie trwały ślad w niejednej wyobraźni.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję autorce i wydawnictwu SQN.
Moja ocena: 5,5/6
Autor: Magdalena Świerczek-Gryboś
Tytuł: Nieświat
Ilustracje: Vivi Eckhart
Wydawnictwo: SQN Imaginatio
Rok wydania: 2023
Brzmi to superinteresująco!
OdpowiedzUsuńChociaż muszę napisać, że nieco skojarzyło mi się to z trylogią Illuminae, aczkolwiek nie wiem, czy to bardzo bliskie skojarzenie, czy po prostu kwestia młodzieży w kosmosie.
Gratulacje! Ciekawy patronat!
OdpowiedzUsuńGratuluję patronatu! Tym razem nie jest to książka dla mnie :)
OdpowiedzUsuń