Thrawn. Zdrada to ostatnia część najnowszej trylogii Timothy'ego Zahna o genialnym niebieskoskórym admirale. W tym tomie Chiss toczy wiele starć o charakterze nie tylko wojskowym, by kolejny raz dowieść swojej wartości. (Poprzednie tomy to Thrawn i Thrawn. Sojusze, wystarczy kliknąć na tytuł, by przenieść się do recenzji.)
Na rubieżach Imperium zjawia się chissańska jednostka Steadfast pod dowództwem admirał Ar'alani, śledzącej gryskijski statek. Tymczasem wysoko postawieni oficerowie i politycy walczą o uznanie Imperatora i pieniądze na swoje projekty, wciągając w konflikt także Thrawna i zagrażając istotnej z jego punktu widzenia produkcji Tie Defenderów. W związku z tym niebieskoskóry taktyk dostaje zadanie pozbycia się gralloków, które napadają na transporty w jednym z sektorów i opóźniają budowę Gwiazdy Śmierci. A żeby nie było mu za łatwo, dostaje na to zaledwie tydzień, a jego poczynania bezpośrednio obserwował będzie zawzięty zastępca dyrektora Krennika – Brierly Ronan, który zrobi wszystko, by misja się nie powiodła...
W trakcie analizy sytuacji związanej z atakami gralloków statek Thrawna – gwiezdny niszczyciel Chimaera trafia do zniszczonej stacji przeładunkowej, koło której pojawił się niedawno także Steadfast. Dzięki temu Chiss może połączyć siły z admirał Ar'alani, a także służącym pod jej dowództwem Elim Vanto oraz nawigatorką Vah'nyą. Obie wspomniane tu panie zdecydowanie wzbogacają listę intrygujących, nowych i utalentowanych postaci. Z przyjemnością śledziłam ich losy i mam nadzieję, że powrócą w kolejnych książkach tej serii. Jednak największe pole do popisu ma oczywiście Thrawn – lawirując pomiędzy politycznymi rozgrywkami i wykorzystując swoją dowódczą charyzmę oraz umiejętność analizy i planowania, jest niczym połączenie Sherlocka Holmesa i Sun Tzu. Bo rzecz jasna nie tylko rozgryza zagadkę, ale także ma okazję zastosować swoje niezwykle umiejętności taktyczne. Miłośnicy znakomicie rozegranych kosmicznych bitew będą tu z pewnością usatysfakcjonowani, podobnie jak fani technicznych smaczków.
Timothy Zahn pokazuje, jak bezpardonowo toczy się rywalizacja o względy Imperatora i jak umiejętnie skłania on swoich podwładnych do ostrej rywalizacji, wywołując w nich ogrom negatywnych emocji. Z drugiej strony uwidacznia coraz bardziej zbliżające się zagrożenie ze strony Grysków, przybliżając ich wyjątkowo perfidny sposób na wykorzystywanie innych ras. Fabuła toczy się wartko, stopniowo ujawniając kolejne warstwy zagadki, a tytułowa zdrada przewija się tu w różnych konfiguracjach, mogąc mieć zastosowanie do kilku postaci. Minusem jest jednak to, że tytułowy admirał w zasadzie nie trafia tu na ani jednego równego sobie przeciwnika, a ten tom bardziej otwiera nowe wątki do kolejnych książek niż zamyka konkretną historię. Gryskowie zaś jawią się jako nowi Yuuzhan Vong, którzy jakiś czas temu zostali wykreśleni z kanonu. Oby ktoś miał pomysł, jak sensowniej niż poprzednio opowiedzieć o nich na nowo.
W Thrawnie. Zdradzie Timothy Zahn po raz kolejny stworzył udaną, trzymającą w napięciu opowieść ze świata Gwiezdnych wojen, w której niebieskoskóry admirał musi wznieść się na wyżyny swoich niezwykłych umiejętności, tocząc bezpardonową grę o względy Imperatora. Mam nadzieję, że autor będzie kontynuował tę serię, bo chciałabym dowiedzieć się, jaki jest ostateczny cel inteligentnego Chissa, a czytanie o nim może sprawiać sporą przyjemność nie tylko fanom Star Warsów.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Uroboros.
Autor: Timothy Zahn
Tytuł: Thrawn. Zdrada
Tytuł oryginału: Star Wars. Thrawn: Treason
Tłumaczenie: Anna Hikiert
Wydawnictwo: Uroboros
Rok wydania: 2020
Nie jestem jakąś szczególną fanką filmów, więc książki, które do nich nawiązują jakoś szczególnie mnie nie interesują i raczej nie mam ich w planach.
OdpowiedzUsuńZ Gwiezdnymi Wojnami mam problem, bo te nowsze części nawet lubię, choć nie jestem jakoś mocno zainteresowana tym światem. Może kiedyś spróbuję z książkami :)
OdpowiedzUsuńo nie, z motywem gwiezdnych wojen nigdy się nie pogodzę, nie ma szans. Robiłam dużo podejść. Jedyne co mi się podoba - baby yoda, jako ikona, dosłownie nic więcej ;/
OdpowiedzUsuńBaby Yoda i serial Madalorianin to prawdziwy majstersztyk, a jego twórca - Jon Favreau rozumie, na czym polega magia Star Warsów!
UsuńTę trylogię o Thrawnie da się czytać bez znajomości innej literatury gwiezdnowojennej?
OdpowiedzUsuńZ książkowo-komiksowych starwarsów interesuje mnie cykl związany z inwazją Yuuzhan Vongów (Nowa era Jedi), ale to masa książek i komiksów - czytałaś coś,w warto za to się brać?
Tak, tę trylogię można śmiało czytać bez znajomości reszty książek. Jeśli nawet gdzieś w tle pojawi się jakaś nieznana postać czy jednostka, można ją bez problemu sprawdzić np. na https://starwars.fandom.com/wiki/Main_Page.
UsuńCzytałam książki o tej inwazji szmat czasu temu, więc szczerze mówiąc niewiele z nich pamiętam, tylko tyle, że nie były jakieś specjalnie wybitne ani równe poziomem, bo pisało je wiele różnych osób. Więc niczego konkretnego raczej niestety nie polecę. (Choć ogólnie książki Timothy'ego Zahna zdecydowanie wyróżniają się na plus.)
Wiem, że SW maja swoją fandomową Wiki. Raz czegoś szukałem i tam wlazłem (i do tego jeszcze na ossus.pl) - zmarnowałem ileś godzin, bo co chwila klikałem w kolejne linki :D
UsuńJa mam tę trylogię w planach. Mam nadzieję, że się nie zawiodę, bo raczej mam pecha i trafiam na słabsze książki z tego uniwersum.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Ten autor jest zdecydowanie bardziej ogarnięty od reszty pisarzy z tego uniwersum - jego starsze utwory też są warte przeczytania. A dodatkowo jego znajomość fizyki oraz umiejętność tworzenia postaci niejednokrotnie pomagają stworzyć ciekawe wątki fabularne.
UsuńNiestety, to kompletnie nie moja tematyka. Ale fanom tego gatunku na pewno się spodoba :)
OdpowiedzUsuńGwiezdne wojny lubię. Chociaż do tzw maniaków mi daleko
OdpowiedzUsuń