Wielbicielom powieści ze świata
Gwiezdnych wojen Timothy'ego Zahna nie muszę chyba
przedstawiać – bowiem jest on od lat ceniony jako twórca
najbardziej zaawansowanych historii oraz najstaranniej
scharakteryzowanych postaci. A jego najnowsza opowieść zatytułowana
Thrawn z pewnością podtrzymuje tę reputację,
pokazując nam wyboiste początki współpracy słynnego
niebieskoskórego admirała z Imperium.
Gdy tytułowy Chiss zostaje przypadkiem odnaleziony na
jednej z odległych planet przez załogę niszczyciela Strikefast, od razu daje im nieźle popalić, rozgrywając ich taktycznie, jakby
nie byli wyszkolonymi żołnierzami. Następnie zostaje zabrany do
samego Imperatora, z którym odbywa jedną z ciekawszych w całej
powieści rozmów i rozpoczyna swoją służbę wojskową na
rzecz Imperium. Najpierw trafia do akademii na Coruscant, gdzie doświadcza wrogości ze strony innych kadetów, a towarzyszy mu Eli
Vanto – pochodzący z Dzikiej Przestrzeni planujący zostać
specjalistą od zaopatrzenia młody mężczyzna. Thrawn upatrzył go
sobie od początku i prosi, by został jego tłumaczem i adiutantem,
co owocuje stopniowo rozwijającą się męską przyjaźnią. Drugim
centralnym wątkiem są losy Arihndy Pryce, córki właścicieli
kompanii górniczej Pryce Mining, która to wskutek paskudnych machlojek
miejscowego gubernatora zostaje przejęta przez Imperium. Na domiar
złego matka dziewczyny staje przed całkowicie niesłusznym
oskarżeniem o korupcję. Mimo że Arihndzie wali się cały świat,
postanawia się nie poddawać i najpierw stara się o stanowisko
asystentki senatora na Coruscant, a potem uparcie pnie się po
szczeblach kariery, poznając na własnej skórze, jak bezwzględna
bywa polityka. Jednak, nastawiona na pomstę, szybko uczy się reguł
gry i zaczyna je coraz sprawniej wykorzystywać...
Arhinda Pryce i Eli Vanto:
Dostęp 14 grudnia 2019, źródła:
Fabuła ma wiele elementów przygodowych,
które są tak lubiane przez fanów Gwiezdnych wojen
– Thrawn dostaje coraz trudniejsze do rozwiązania konflikty, a
potrafi poradzić sobie z nimi w tak pomysłowy i optymalny
strategicznie sposób, że ja z prawdziwą przyjemnością
towarzyszyłam mu w jego drodze do stopnia admirała. Warta uwagi
jest też relacja między nim a Vanto – potrzebują bowiem siebie
nawzajem, Thrawn chłopaka, by zrozumieć ludzki sposób myślenia,
zaś ten drugi niepostrzeżenie rozwija swój potencjał
intelektualny, ucząc się od genialnego taktyka. Ponadto bardzo
udaną postacią jest Arihnda, której losy co i raz to przeplatają
się z tymi dwoma męskimi bohaterami. I muszę tu przyznać, że
Timothy Zahn ma niezwykłą rękę do tworzenia czarnych charakterów,
bo pałającą chęcią zemsty, okazująca stopniowo coraz większą
bezwzględność kobieta zaczęła mnie w pewnym momencie po prostu
przerażać... A do tego nasz przyszły admirał ma intrygującego
przeciwnika, który dyskretnie prowadzi z nim coraz bardziej
zaawansowaną rozgrywkę. I gdy wreszcie spotykają się twarzą w
twarz, prowadzą arcyciekawą rozmowę m.in. o wartościach i celach.
Na skomplementowanie zasługuje również pokazanie skali biurokracji
i korupcji oraz rywalizacji, która narosła w Imperium.
A takim niszczycielem gwiezdnym latał pod koniec książki Thrawn:
Dostęp 14 grudnia 2019, źródło: http://zbudujmy.to/2014/06/01/gwiezdny-niszczyciel-chimera/
Ponadto bardzo zgrabnie zrealizowany
został pomysł zaczynania rozdziałów od fragmentów dziennika
Thrawna, dzięki czemu poznajemy bliżej sposób myślenia
niezrównanego taktyka. Nie obyło się jednak bez pewnych drobnych
potknięć i niedopowiedzeń w wątku politycznym – np. zupełnie
nie kupuję oskarżenia matki Arihndy o defraudację, przecież stała
na czele prywatnej firmy wydobywczej. Nawet jeżeli mieli zaciągnięte
kredyty, z takiego powodu nie przejmuje się od razu całej
organizacji. Nie przypadło mi też do gustu
przeskakiwanie z czasu przeszłego w teraźniejszy w niektórych
scenach akcji, to nie jest typowa dla języka polskiego konwencja i
moim zdaniem się tu nie sprawdza, bo nie dodaje dynamiki.
Podsumowując,
polecam Thrawna
nie tylko miłośnikom Gwiezdnych
wojen,
ale każdemu, kto ma ochotę na śledzenie błyskotliwie rozwiązanych
problemów taktycznych, obserwację tworzenia się męskiej
przyjaźni, ale przede wszystkim doświadczenie procesu narodzin
prawdziwego czarnego charakteru. Timothy Zahn doskonale wie, jak
wciągnąć czytelnika w akcję i jak perfekcyjnie stworzyć klimat
tego, co najbardziej lubimy w Star
Warsach
– emocjonującej przygody, wyzwania i walki o to, w co wierzymy.
Hop do recenzji tomu drugiego, Thrawn. Sojusze.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję
wydawnictwu Uroboros.
Autor:
Timothy Zahn
Tytuł:
Thrawn
Tytuł
oryginału: Star Wars. Thrawn
Tłumaczenie:
Anna Hikiert
Wydawnictwo:
Uroboros
Rok
wydania: 2019
Kupiłam tacie pod choinkę, ponieważ jest ogromnym fanem. Mam nadzieję, że mu się spodoba :D
OdpowiedzUsuńKocham SW, kilka książek już czytałam, pewnie i po tą kiedyś sięgnę :D
OdpowiedzUsuńNiestety, chyba należę do grona tych nielicznych, którzy nie przepadają za Gwiezdnymi Wojnami. Dawniej obejrzałam tylko jedną część i na tym zakończyłam przygodę tą serią.
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja :) Osobiście nie szaleje za SW, ale podeślę osobie, która z chęcią przeczyta Twój post.
OdpowiedzUsuńNiestety tematyka tego typu jest mi obca.
OdpowiedzUsuń