Rysio Snajper Kurta
Vonneguta to powieść z dużą dozą absurdu, której głównym
punktem rozważań jest ludzkie życie i to, co je definiuje, a przez
to sprawia, że jesteśmy szczęśliwi bądź też nie. I mimo że
została napisana w 1982 roku, nadal ma sporo do powiedzenia
współczesnym czytelnikom.
Tytułowy bohater Rudolph Waltz, a
zarazem narrator całej powieści, jest młodszym synem Ottona i
Emmy Waltzów oraz bratem Feliksa, wszyscy mieszkają zaś w Midland
City w stanie Ohio. Jego ojciec natomiast to kontrowersyjny i zarazem
niespełniony artysta, a także znajomy Adolfa Hitlera, tworzący
wciąż nowe okazje do popisywania się. Jako osoba zamożna
przerabia wozownię na oryginalny dom, w którym trzyma m.in. pokaźną
kolekcję broni. I to właśnie przez nią dochodzi do nieszczęścia
− podczas czyszczenia jednej ze
sztuk Rudy odruchowo naciska spust i z ogromnej odległości trafia w
głowę ciężarną sąsiadkę, co powoduje całą lawinę
konsekwencji, z aresztowaniem i procesem włącznie. Od tego momentu
przezwisko Rysio Snajper towarzyszy protagoniście już zawsze i
determinuje jego poplątaną życiową ścieżkę.
Myślę, że jest to właśnie mój największy zarzut wobec życia: zbyt łatwo można popełniać najkoszmarniejsze błędy. (s. 21)
Rysio Snajper
charakteryzuje się eklektyczną, postmodernistyczną, a przy tym
erudycyjną formą −
poszczególne rozdziały podzielone są na nie uszeregowane
chronologicznie, krótsze fragmenty pisane prozą, przeplatane
istotnymi dla narratora przepisami kucharskimi, a także wstawkami
rodem ze sztuk dramaturgicznych, gdy toczą się ważne dla Rysia
wydarzenia. Sama historia to swoista próba uporządkowania jego
dotychczasowej pięćdziesięcioletniej egzystencji w formie nieco
chaotycznej opowieści o charakterze ustnym, składającej się z
migawek z najistotniejszych wypadków. Łączy się tu wiele
elementów − to, czego nauczył
się od czarnoskórej służby, czyli gotowanie, sprzątanie i skat,
często zmyślone historie jego ojca nawiązujące do arcydzieł
literatury i sztuki, a także szereg absurdalnie niefortunnych
przypadków, w wyniku których wiele osób niszczy swoje szczęście
lub też odchodzi z tego świata, czyli jak określa to Rysio, ich
dziurka się zamyka. Przy całym wszechobecnym tu inteligentnym
nonsensie dostrzegam jednak jedną wadę: ta powieść reklamowana jako czarna komedia jest moim zdaniem zdecydowanie mniej zabawna niż chociażby moje
ulubione Syreny z Tytana.
Do jeszcze nienarodzonych, do wszystkich niewinnych wiązek jednorodnej nicości: strzeżcie się życia. (s. 15)
Centralnym tematem wydaje się tu
zagadnienie, co nas definiuje −
jakie dobre i złe rzeczy oraz jakie konsekwencje nawet najbardziej
przypadkowych wyborów czy też cech charakteru tworzą nie dający
się zmienić obraz nas samych w oczach innych. Tytułowy bohater
nienawidzi bowiem swojego przezwiska, jednak gdy udaje się do innego
miasta, gdzie jest zupełnie anonimowy, nie czuje się z tym
całkowicie komfortowo. Przy tym określa się jako kastrat oraz
zupełnie niezaangażowany człowiek. Jego ojciec, intensywnie
kreujący swój artystyczny image, jest zatem jego całkowitym
przeciwieństwem. Poprzez taką konstrukcję postaci autor stawia nam
ważne pytanie − czy damy się
jak protagonista porwać losowi, czy też sami zdecydujemy się go
tworzyć. A ponieważ słynny prozaik tworzył tę powieść będąc
w wieku 60 lat, może być traktowana jako swoiste rozliczenie się z
losem i dostarczyć Wam sporo tematów do przemyśleń nad naturą
ludzkiej egzystencji i tym, kto, co i jak kształtuje naszą
osobowość.
Jedna z angielskich okładek, dostęp 15.05.2020,
Podsumowując,
Rysio Snajper Kurta Vonneguta to okraszona sporą dawką
absurdu powieść, w której narodziny i śmierć oraz szczęście i
nieszczęście układają się w niezwykłą mozaikę, będącą
retrospekcją życia tytułowego bohatera. To znakomita lektura dla
tych, którzy mają ochotę na refleksję nad swoim losem i próbę
podsumowania czynników, które na niego wpłynęły. Kto wie, może nawet odważycie się na wypróbowanie przepisów zawartych w książce?
Za egzemplarz recenzencki dziękuję
wydawnictwu Zysk i S-ka.
Autor:
Kurt Vonnegut
Tytuł:
Rysio Snajper
Tytuł
oryginału: Deadeye Dick
Tłumaczenie:
Marek Fedyszak
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Rok
wydania: 2020
Zaciekawiła mnie Twoja recenzja. Muszę bliżej przyjrzeć się tej książce. :)
OdpowiedzUsuńJuż samo przezwisko wskazuje na absurd absurd. Może się zaskoczę!
OdpowiedzUsuńJakoś to nie książka dla mnie.. ale recenzja fajnie napisana :)
OdpowiedzUsuńSkąd ten pistolet? Ja taki sam kupiłem w paryskim disnejlendzie w latach 90 ��
OdpowiedzUsuńMam go dokładnie z tego samego źródła :)
UsuńJuż od jakiegoś czasu mam na oku książki tego autora, ale niestety mam tak mało czasu na to, żeby przeczytać wszystko to co chcę :(
OdpowiedzUsuńTo namawiam na znalezienie chwili, to jeden z inteligentniejszych autorów wszech czasów!
UsuńNie irytowały Cię w książce dziwnie wkomponowane przeskoki?
OdpowiedzUsuńMnie osobiście strasznie i nie mogłam się do końca skupić na książce.
Dlatego zatytułowałam recenzję "mozaika" - bo ta powieść to takie przeplatające się niechronologicznie fragmenty, wspominki z życia narratora. I prawdę mówiąc też wolę bardziej płynne i mniej chaotyczne opowieści niż ta.
UsuńAleż to jest 100 procent czarnej komedii. Dużo absurdu, ale też zgorzknienia.
OdpowiedzUsuńRzecz jasna, że ta książka żartuje z poważnych tematów, między innymi śmierci (to jest ta czarna część), ale osobiście brakuje mi tu tej drugiej, czyli komediowej, bo powieść niespecjalnie mnie rozśmieszyła. A Vonnegut umie wywołać uśmiech na twarzy czytelnika w swoich pozostałych utworach.
UsuńPodobała mi się, na pewno jest lepsza niż "Recydywista", który kompletnie mi nie podszedł.
OdpowiedzUsuńAle tak jak piszesz. Do "Syren z Tytan", "Sniadania Mistrzów" czy "Kociej Kolyski" to jej daleko.
Chciałam tę książkę, tego autora przeczytać jako pierwszą, ale tak się stolo, że trafiła do mnie inna. Wrócę do niej.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk