Najwyższy czas przedstawić Wam jakiś
kryminał i kolejnego debiutanta –
czyli Pawła Fleszara i jego osadzoną w Krakowie Powódź.
I choć technicznie nie jest to jego pierwsza napisana i dostępna
dla szerszej publiczności powieść, ta jako pierwsza została
opublikowana przez oficjalne wydawnictwo. Jak zatem prezentuje się
ta pozycja?
Gdy około czterdziestoletni żołnierz
Kris dowiaduje się o rzekomo samobójczej śmierci swojego bliskiego
przyjaciela z dzieciństwa Kuby, bierze tydzień urlopu i jedzie do
Krakowa, by poprowadzić własne śledztwo w tej sprawie. I w miarę
postępów dochodzenia dowiaduje się o dawnym kompanie coraz
bardziej niepokojących rzeczy, w tym natarczywego sposobu bycia
stosunku do kobiet i szemranych kontaktów. W poszukiwaniach prawdy
pomagają mu siedemnastoletnia Marika i jej znajomy haker Kamil,
wymienia także informacje z pewnym policjantem. I gdy fala
powodziowa na Wiśle wzbiera, wyrządzając coraz większe szkody w
mieście, świeżo uformowana drużyna trafia na trop starannie
kamuflowanych przez sprawców obrzydliwych przestępstw i ściąga
sobie na głowę śmiertelne niebezpieczeństwo...
Na uwagę zasługuje oryginalna forma
powieści – każdy rozdział
zaczyna się bowiem od kartki z kalendarza oraz trzech tekstów –
w większości artykułów prasowych lub ze stron internetowych, jest
także dyskusja na forum. Są one poświęcone sytuacji powodziowej w
Krakowie, a także przestępstwom typu handel ludźmi, snuff czy też
dark netowi, ale także samobójstwom i zgłaszaniem osób
zaginionych. To zabieg ryzykowny, ale moim zdaniem w tym przypadku
udany, bo publikacje łączą się z fabułą, dopowiadając lub
wyjaśniając elementy, których nie ujawnił narrator. Dzisiejszy
nie potrafiący utrzymać skupienia na jednym tekście czytelnik może
być z tego zadowolony. Jestem ciekawa, czy taka hybrydowa forma jest
przyszłością powieści kryminalnych i thrillerów.
Postaci w tej powieści są dość
wiarygodne, bo autor wyposażył je zarówno w wady, jak i zalety.
Stanowią też ciekawy konglomerat –
czterdziestolatek starszej daty z nadciśnieniem i dwoje młodych, Marika z
rozlicznymi kontaktami i talentem autorskim oraz Kamil, gaduła znająca
się na nowoczesnej technologii. Fabuła również jest poprowadzona
dość sprawnie i ze względu na tajemnicza barkę, śledzenie
podejrzanych oraz karkołomne zdobywanie dowodów może wciągnąć
niejednego fana kryminałów. Opiera się także na pomyśle
rozszyfrowania wskazówek zawartych w ostatnim liście Kuby, które
może zrozumieć tylko Kris. Zaś dodatkowe smaczki w książce to
liczne nawiązania muzyczne, np. do piosenek Cohena czy Deep Purple,
żarty wojskowe, a także typowo krakowskie jedzenie typu fast food,
które rzeczywiście można tam zjeść. Z pewnością udzieli się
Wam zatem odrobina atmosfery tego miasta.
Z drugiej strony da się tu jednak odczuć
ducha debiutanta – nie wiem na
przykład, jak ma na nazwisko główny bohater ani jak wygląda, i
zajęło mi około 50 stron dojście do tego, czy jest policjantem,
czy też żołnierzem. A w samej książce jest on nazywany tylko i
wyłącznie Krisem, a zazwyczaj w kryminałach możemy liczyć na
większą różnorodność pod tym względem. Uważam też, że
pierwszy rozdział mógłby zamiast skakać od osoby do osoby nieco
precyzyjniej scharakteryzować protagonistę. Autor robi to wprawdzie
stopniowo później, ale przez to musimy zbierać sobie nawet te
zupełnie podstawowe informacje o nim przez całą książkę. Sama
fabuła zaś zawiera wiele elementów rodem z amerykańskich seriali
– kobietę krzyczącą na widok
trupa, samotnego mściciela nieco w stylu noir (tu Krisa) z
wspierającym go młodym hakerem, także finał jest oparty na
znanych schematach. Zdziwiło mnie natomiast, że powieść ma
redaktorkę, ale już nie korektorkę. I mam pewien niedosyt
stylistyczny – bo o ile elementy
potoczne czy krótkie zdania sprawdzają się w dialogach, to już w
samej narracji trzecioosobowej wypadają blado. Muszę tu przyznać,
że język ulega nieco poprawie w miarę rozwoju wydarzeń, ale w
moim odczuciu autor ma jeszcze w tej kwestii nad czym popracować.
Mimo to widać tu zacięcie reporterskie
Pawła Fleszara, który na co dzień jest dziennikarzem sportowym, oraz jego intencję przybliżenia nam trudnych, ale ważnych tematów
współczesnego świata, czyli zaginięć, handlu ludźmi, snuffu czy
po prostu dark netu. Samą książkę czyta się dość przyjemnie,
bo autor umie wykorzystać cechy charakterystyczne kryminału, by
poprowadzić nas przez historię samozwańczego detektywa badającego podejrzaną śmierć przyjaciela. Reasumując, Powódź
Pawła Fleszara to dość obiecujący debiut i myślę, że ma szansę
wywołać u czytelników dreszczyk emocji i grozy.
Autor:
Paweł Fleszar
Tytuł:
Powódź
Wydawnictwo:
Księży Młyn
Rok
wydania: 2019
Rzadko sięgam po kryminały, ponieważ zbyt dużo się ich naczytałam. Ten wydaje się być ciekawy ;)
OdpowiedzUsuńKlimaty czytelnicze, w których chętnie się obraca, książkę będę mieć na uwadze. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam książkę i zgadzam się jest to dobrze zapowiadający się debiut. Dla mnie była za krótka.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Książki tego autora już od jakiegoś czasu przewijają mi się w przestworzach Internetu. Jednak jak na razie nie zamierzam po nie sięgać, bo jakoś na razie nie mam ochoty na jego powieści.
OdpowiedzUsuńMiałam ochotę na lekturę tej książki, jednak zrezygnowałam z powodu niedoboru czasu – być może jednak kiedyś to się zmieni! ;)
OdpowiedzUsuńChyba juz wszyscy czytali te książkę. 😉
OdpowiedzUsuńCzytałam chyba początkiem roku i muszę przyznać, że jestem bardzo na tak :)
OdpowiedzUsuń