Ogień i krew. Część drugą
George'a R.R. Martina czytało mi się nieco lepiej niż pierwszy
tom (recenzja tu), być może dlatego, że przyzwyczaiłam się już do stylu
kronikarskiego zamiast powieściowego. Tym razem historia obejmuje
lata 129 do 136 o.P. i opisuje walkę o tron po śmierci Viserysa I,
wstąpienie na tron Aegona II i wreszcie początki władania Aegona
III.
Najciekawszym fragmentem jest
zdecydowanie opowieść z lat 129-131, gdy dwie gałęzie Targaryenów
walczyły ze sobą o tron, bo Rhaenyra sprzeciwiła się koronacji
Aegona II. Obie strony używają różnorodnych środków do zdobycia
sojuszników, między innymi wysyłają posłów, co niektórzy
komentują w następujący sposób: Smok na dziedzińcu bardzo
skutecznie pomaga pozbyć się wątpliwości (s. 226).
Konflikt jest pełen bitew morskich, lądowych (dowiecie się czemu
jedna z nich nazywana jest Karmieniem Ryb), ale przede wszystkim walk
na smokach. Ta relacja jest oparta nie tylko na słowach sprośnego
karła Grzyba i nazbyt religijnego maestera Eustace'a, ale przede
wszystkim na wiarygodnej relacji maestera Munkuna, który napisał
kronikę zatytułowaną Taniec smoków, prawdziwa
opowieść, a
jest ona o tyle cenna, że opiera się na informacjach uzyskanych od
naocznych świadków wydarzeń. Dzięki temu historia zyskuje dużo
ciekawszą i pełniejszą perspektywę. To z pewnością jedna z
przyczyn, dla których ten tom czyta się bardziej gładko od
poprzedniego. Widać też wyraźniej przywary Targaryenów – ich
dumę, nieustępliwość czy pamiętliwość, ale także coraz
częściej pojawiające się problemy psychiczne, a także fizyczne
deformacje dzieci i smoków. Staje się też jasne, że to, co udało
się osiągnąć Jaeherysowi I Pojednawcy było nie lada wyczynem i
że łatwiej jest zdobyć przewagę czy podbić daną krainę niż je
obie utrzymać, nie wspominając już o zachowaniu pokoju.
Pojawia
się oczywiście kolorowa galeria postaci drugoplanowych – między
innymi honorowy i charyzmatyczny Cregan Stark, intrygant Unwin Peake,
ambitny admirał Alan Oakenfist (którego jedna z wypraw jest tu
pobieżnie opisana) czy fanatyk religijny Pasterz, którego kazań
słuchają coraz liczniejsi prostaczkowie... I co szczególnie
przypadło mi do gustu, około roku 131 sporo do powiedzenia miały
też kobiety – w sytuacji, gdy wielu mężczyzn zginęło na
froncie, to właśnie one poprzez delikatną perswazję, zawieranie i
aranżowanie małżeństw zmieniły obraz kraju i pomogły wygasić
rozliczne konflikty. To między innymi na ich cześć ta pora roku
został nazwana Zimą Wdów. Słowa to wiatr, ale silny
wiatr może obalić nawet potężne dęby, a szepty ładnych
dziewcząt niekiedy zmieniają losy królestw
(s. 313). Z ciekawostek pojawiają się informacje o fizjonomii
smoków, dowiecie się, skąd wzięło się przekleństwo na
cycki Maegora, kim był Król
Cipka, ale przede wszystkim zobaczycie, w jakich okolicznościach
ginęły smoki i jak Targaryenowie zmarnowali potencjał swojego
rodu.
Podobnie jak w przypadku tomu pierwszego
ogromnie żałuję, że nie jest to pełnoprawna powieść, bo wiele
z obecnych tu postaci po prostu zasługuje, by znaleźć się na
kartach poświęconego tylko im choćby krótkiego powiadania. I znów
najlepiej wypadają fragmenty z dialogami i dokładniejszymi opisami,
najsłabiej zaś skonstruowana jest wyprawa morska Oakenfista, widać
tu jedynie cherlawy szkielet opowieści, którym raczej nie nasycicie
czytelniczej wyobraźni.
Ognia i krwi
nie muszę raczej polecać fanom George'a R.R. Martina, jednak z
pewnością nie jest to książka na pierwszy kontakt z autorem,
chociażby dlatego, że warto się za nią zabrać dopiero po
lekturze serii Pieśń lodu i ognia.
Przed jej przeczytaniem warto też wiedzieć, że to jedynie lekko
suchawa relacja kronikarza, który po latach stara się odtworzyć
dzieje najbardziej niezwykłego rodu Westeros. I niestety różnica
między formą narracji tego utworu a innymi książkami autora
wypada zdecydowanie na jej niekorzyść – bo gołym okiem widać,
że pisarz ma momentami znakomite pomysły, a nie ma siły czy
ochoty, by je tu odpowiednio ubrać w słowa.
Tak więc
jeśli chcecie śledzić losy burzliwego wzlotu i spektakularnego
upadku jedynego w swoim rodzaju rodu, czyli związanych ze smokami
Targaryenów i nie przeszkadza Wam opisanie ich oszczędnym i
momentami czerstwym językiem, Ogień i krew
to idealna lektura dla Was.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję
wydawnictwu Zysk i S-ka.
Autor:
George R.R. Martin
Tytuł:
Ogień i krew. Część druga
Tytuł
oryginału: Fire and Blood vol.2
Tłumaczenie:
Michał Jakuszewski
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Rok
wydania: 2019
Ja tylko czytałem już cz.1. Też bardzo żałuję, że nie dostaliśmy jakichś opowiadań, a tylko tę całą kronikę. Chociaż sama historia Westeros jest ciekawa, że i tak czyta się nienajgorzej
OdpowiedzUsuńOj tak, już same pomysły Martina już zasługują na uwagę, no i chwali mu się, że przemyślał ten świat 300 lat wstecz.
UsuńMoja ulubiona seria, zawsze mogę w nią wejść, na dobry i zły nastrój. :)
OdpowiedzUsuńCała seria jeszcze przede mną, liczę, że zatracenia się w niej jak kiedyś w Władcy pierścieni :D
OdpowiedzUsuńTej serii jeszcze nie czytałam, ale myślę, że kiedyś po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPoszukuję dalszego ciągu opowieści o rodzie targaryenow. Przeczytałem już 2 część Ogien i Krew
OdpowiedzUsuń