Ponieważ nie samym fantasy i science fiction głodne wyobraźnie żyją, z chęcią zabrałam się za zupełnie inne literackie danie, czyli klasyczną powieść grozy z 1921 roku – „Zamek Vogelöd” Rudolfa Stratza. Mroczne zamczysko, tajemnicze morderstwo i burzliwe relacje pomiędzy postaciami sprawiły, że była to niezwykle emocjonująca lektura!
Leopold Salvator von Vogelschrey jest panem na zamku Vogelöd, do którego często zaprasza krewnych i znajomych, między innymi organizując tradycyjne polowania. Nie inaczej wygląda to w roku 1853, jednak zamiast oczekiwanej przez wszystkich przyjemnej rozrywki goście są świadkami tajemniczych i wysoce niespokojnych wydarzeń. Wśród nich znajduje się bowiem podejrzany o morderstwo starszego brata hrabia Johann Preisgott Oetsch, postać barwna i niezwykle kontrowersyjna. Na domiar złego odmawia on opuszczenia zamku przed przyjazdem Mette – wdowy po Peterze-Paulu Oetschu, która zapowiedziała się z wizytą wraz z nowym mężem, Gaudentym von Safferstättem. I jak się domyślacie, interakcje między wszystkimi nimi obierają tak nieoczekiwany obrót, że powodują nie lada wzburzenie wśród wszystkich obecnych.
Powieść trzyma w nieustannym napięciu, motając nas coraz głębiej w pajęczynę domysłów poszczególnych osób biorących udział w niecodziennych wydarzeniach. Autor wybrał tu bowiem bardzo interesujący sposób prowadzenia historii – zamiast narratora wszechwiedzącego zdecydował się na epistolografię, bo każdy rozdział to opowieść z punktu widzenia innej osoby, goszczącej w zamczysku w brzemiennym w skutki roku. Co szczególnie przypadło mi tu do gustu, każdy napisany jest w zupełnie innym stylu i pokazuje nieco inne podejście do tajemniczej sprawy. I tak na przykład spostrzegawczy malarz Franz Salvermoser zwraca uwagę na ukrywane przez poszczególnych ludzi uczucia i ich prawdziwą naturę, nader emocjonalna żona gospodarza Centa na pragnienia i relacje, zaś racjonalny leśniczy Josef Wappold na konkrety takie jak umiejętności psa myśliwskiego, który ma wytropić pewną osobę. Dzięki temu autor skrzętnie dawkuje informacje, trzymając czytelnika w niepewności co do ich obiektywności i wiarygodności, umiejętnie tworząc atmosferę grozy.
Oprócz wątku kryminalnego dotyczącego zabójstwa Petera-Paula istotny jest tu także bezpośrednio związany z nim problem winy i kary, a także radzenia sobie z wyrzutami sumienia. A ekscentryczna postać hrabiego Oetscha dodaje jeszcze elementy nadprzyrodzone, bo twierdzi, że ma ponad kilkaset lat, gdyż jego dusza odradzała się już wielokrotnie. Ten bohater jest zdecydowanie najciekawszy spośród wszystkich – ma swoje za uszami jako hazardzista i alchemik próbujący stworzyć złoto, jest przy tym nad wyraz wygadany, a w rozmowach potrafi odwracać kota ogonem, jednak czy ta diabelska postać naprawdę dopuściła się bratobójstwa? To mężczyzna, którego można zarazem podziwiać za ponadprzeciętną inteligencję i elokwencję, a jednocześnie nienawidzić za pychę. Pozostali uczestnicy wydarzeń również są dobrze scharakteryzowani i łatwo ich sobie wyobrazić, w czym oczywiście pomagają rozdziały pisane z ich punktów widzenia.
Na ogromną pochwałę zasługuje tu tłumaczenie – w moim odczuciu powieść została znakomicie spolszczona, czyta się ją płynnie i z przyjemnością, a przypisy zwracają uwagę na grę słów czy znaczenie poszczególnych wyrażeń, których nie dało się oddać po polsku.
Mimo że „Zamek Vogelöd” Rudolfa Stratza ma już ponad sto lat, jest zdecydowanie wart przeczytania. Od pierwszej strony angażuje w rodzinny dramat z morderstwem w tle, umiejętnie tworząc duszną atmosferę podejrzeń i wzajemnych oskarżeń. Dlatego też zachęcam Was do sięgnięcia po tego pełnokrwistego przedstawiciela klasycznej powieści grozy.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu IX.
Moja ocena: 5/6
Autor: Rudolf Stratz
Jedna z tych co leży i czeka, na swój moment:).
OdpowiedzUsuńZapiszę tytuł, teraz czytam fantastykę "Toast za odważnych".
OdpowiedzUsuńMam tę książkę na liście do przeczytania. Mam nadzieję, że nie każę jej na siebie zbyt długo czekać.
OdpowiedzUsuńPiszesz zachęcająco także o tym gatunku literackim :)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, lubię klasykę grozy. :)
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam wielką fazę na powieści epistolarne i wciąż mam wielką słabość do tego typu narracji - zapisuję tytuł, muszę się koniecznie zapoznać z tą książką!
OdpowiedzUsuń