Nie da się ukryć, że pisanie o tej książce to czysta przyjemność – podobnie jak i jej czytanie. A mowa oczywiście o moim dwunastym patronacie, czyli rewelacyjnej powieści „Wszystkie drogi prowadzą” Łukasza Kucharczyka. W niniejszej recenzji podam Wam wiele powodów, dla których warto sięgnąć po tę pozycję, ale najważniejszy jest taki, że nie znajdziecie na polskim rynku wydawniczym inteligentniejszej i bardziej wszechstronnej humorystycznej fantastyki. Bowiem nie bez przyczyny nie tylko ja nazywam tego autora polskim Terrym Pratchettem.
Znany nam z „Grantów i smoków” Cilgeran dokończył mozolne, bo najeżone trudnościami praktycznymi oraz teoretycznymi pisanie doktoratu o okrzykach bojowych i by trochę odsapnąć, postanawia odwiedzić babcię. W tym czasie pan Rorty – jego asystent – ma wyłożyć egzemplarz pracy w bibliotece Uniwersytetu Wielkobohaterskiego im. Kelta Niezwyciężonego. Jednak złośliwym zrządzeniem losu wpada na słynną złodziejkę, z którą bezwiednie wymienia się na woluminy... Gdy następnego ranka prawda wychodzi na jaw, nie pozostaje nic innego, jak z błogosławieństwem prodziekana zorganizować wyprawę w poszukiwaniu bezcennego, bo jedynego egzemplarza rozprawy doktorskiej. A sytuacji nie poprawia fakt, że tropy prowadzą do najbezpieczniejszego kraju w okolicy – Dunholmu, który stoi na progu wypowiedzenia wojny wszystkim dookoła...
Podczas gdy debiutanckie „Granty i smoki” były zbiorem opowiadań, tu otrzymujemy już pełnoprawną, wielowątkową powieść, zgrabnie żonglującą wieloma znanymi z literatury i popkultury elementami, która inteligentnie komentuje wiele absurdów rzeczywistości, już nie tylko uniwersyteckiej. Jednym z najważniejszych motywów fantasy, którym bawi się tu autor, jest oczywiście ten związany z drużyną. Trudno bowiem znaleźć grupę większych nieudaczników i outsiderów niż Cilgeran, Rorty, Horgana i Mortimus. Pierwszy z nich może i ma bystry umysł akademicki, ale kompletnie nie radzi sobie w codziennych życiowych sytuacjach, wielokrotnie mówiąc coś, co zaognia sytuację i pakuje wszystkich w ogromne kłopoty. Świetnie dowodzi twierdzeniu, że co za dużo (w tym przypadku analizy) to niezdrowo. Pan Rorty Pragmaticbuck kontynuuje edukację akademicką tylko po to, by zdobyć wymagane kwalifikacje do dalszego nauczania w szkole podstawowej i chętniej spędzałby czas z trójką dzieci i żoną niż na uczelni. Poza tym ma wieczną jesień w sercu i na całe szczęście dla Cilgerana praktyczne podejście do rozwiązywania problemów. Trzecia członkini drużyny to Horgana, córka wiedźmy, która wprawdzie nie potrafi czarować, ale jest za to wpływodziejką, czyli reklamuje dziwaczne magiczne produkty poprzez Żerdę – wodę, która przesyła obrazy na odległość i tworzy coś w rodzaju zaczarowanej sieci. Ostatnim uczestnikiem wyprawy jest fan teorii spiskowych szkielet Mortimus, niegdyś nieumarły żołnierz budzącego strach i roznoszącego śmiertelną zarazę Homenu, obecnie z niewiadomej przyczyny posiadający wolną wolę oraz... małego czarnego pieska, zwanego Filusiem, który jest momentami nad wyraz nerwowy. Zadajcie sobie teraz pewnie pytanie – czy oni się w ogóle do czegokolwiek nadają? Mogę powiedzieć tylko tyle: niech Was nie zmyli ich zabawna charakterystyka – każda z tych postaci jest bowiem starannie przemyślana i wiarygodna, a przy tym bardzo ludzka, bo ma trudną przeszłość, w której kryje się niejedna interesująca tajemnica. Oczekujcie więc sporych zaskoczeń na tym polu! Łukasz Kucharczyk jest jedynym znanym mi autorem, który jest w stanie stworzyć na pierwszy rzut oka całkowicie bezużytecznych bohaterów, a potem poprowadzić ich w taki sposób, że aż fabularne iskry lecą.
– Przecież ty studiujesz bohaterstwo!
– Teoretyczne. Gdyby przypadkiem przechodził tędy jakiś bohater i zechciał nam pomóc, nie wahałbym się ani chwili, by dokładnie scharakteryzować poszczególne ataki i opisać, do jakiej tradycji odwołują się jego bojowe okrzyki. Szczegółowo zanalizowałbym również końcową mowę wygłaszaną nad truchłem wroga. Przyrzekam ci, że moje pióro płonęłoby wówczas żywym ogniem i nie brałbym jeńców. Choć oczywiście uważałbym na przecinki – zakończył żarliwym zapewnieniem. (s. 161)
Najbardziej podoba mi się jednak w tym utworze to, że jest niczym literackie tiramisu, bo można go czytać na wielu poziomach – na pierwszym po prostu dobrze się bawiąc i śmiejąc z przekręcania znanych motywów oraz z rozmaitych żartów dotykających współczesnego świata. Gdy się jednak przyjrzeć tekstowi bliżej, okazuje się, że jest tu co analizować – przyjemność może sprawdzić odnajdywanie nawiązań do popularnych baśni oraz bajek i znanych utworów literackich, a także seriali, gier komputerowych, programów telewizyjnych i zjawisk znanych z mediów społecznościowych. (Można by śmiało zorganizować konkurs na jakimś konwencie na znalezienie wszystkich odnośników książkowych – ja dostrzegłam tu mruganie okiem do Tolkiena, Sapkowskiego, Pratchetta, Abercrombiego, Eco, Bradburrye'go, czy mitów oraz pieśni rycerskich). Ogromnie przypadły mi do gustu: wykorzystanie motywu trójki z baśni, a także trawestacja tegoż gatunku np. w wątku o muzykantach z Bremy, jak również teoretycznoliterackie komentarze Cilgerana dotyczące rozmaitych wydarzeń. Moim ulubieńcem jest ten o eukatastrofie, idealnie wpisujący się w autotematyzm. Ten utwór dałoby się przecudnie przeanalizować, stosując „Morfologię bajki magicznej” Włodzimierza Proppa (nie musicie dziękować za podsunięcie świetnego pomysłu na interesującą pracę semestralną). Kolejnym polem do analizy jest tu oczywiście humor, występujący we wszelakich odmianach – sytuacyjny, postaci, czy też słowny. A do tego każda z wymienionych tu warstw czemuś służy – popycha opowieść do przodu lub też po prostu daje do myślenia nad absurdami naszej rzeczywistości, pokazując je w krzywym zwierciadle. I jeszcze dodam, że ważnym elementem jest także „Liber fabularum” – wolumin, który jest tu najpotężniejszym magicznym przedmiotem, a któremu molowi książkowemu nie spodoba się tak istotna rola księgi?
Językowo ta książka to miód na polonistyczne serce – po pierwsze, każdy bohater ma swój własny sposób mówienia i unikalny zakres słownictwa, po drugie autor bawi się warstwą stylistyczną, na przykład stosując zabawne przypisy jak Terry Pratchett. Natomiast wypowiedzi władcy Dunholmu Nerdona nawiązują wprost do przemówień Władysława Gomułki i w pełni wykorzystują potencjał języka propagandy. W tym miejscu warto wspomnieć o rewelacyjnym lektorze aubiobooka, który świetnie wyczuł te wszystkie niuanse, i przez którego do dziś słyszę w głowie niski i spokojny głos Mortimusa.
Słuchający zazwyczaj ulatniali się po kilku pierwszych zdaniach, lecz Cilgeran zwykł tłumaczyć to sobie tym, że po prostu nie mogli się powstrzymać przed natychmiastowym rozpowszechnieniem nabytej wiedzy wśród znajomych. (s. 117)
I to nie koniec moich zachwytów – cała historia jest bowiem poprowadzona w tak umiejętny sposób, że nie tylko bawi, ale i uczy. W trakcie najeżonej trudnościami wyprawy okazuje się bowiem, że współpraca i pomaganie innym popłaca, wzajemne zrozumienie to prawdziwa wartość, i że nigdy, przenigdy nie powinniśmy poddawać się, walcząc o to, co dla nas ważne. I jeszcze, że każdy jest w czymś dobry oraz że warto przełamywać swoje ograniczenia, bo zawsze mamy szansę stać się lepszą wersją siebie. I ogólnie rzecz biorąc, ta książka udowadnia, że da się zrobić rzecz niemal niemożliwą – połączyć tak wiele różnych motywów i wykorzystać tyle znanych schematów, tworząc spójną i logiczną całość oraz zupełnie nową treść i jakość w polskiej fantastyce. Nie dziwicie się już chyba zatem, że z prawdziwą przyjemnością objęłam tę powieść patronatem.
Podsumowując, humorystyczne fantasy „Wszystkie drogi prowadzą” Łukasza Kucharczyka to wyjątkowy przedstawiciel książek zarazem zabawnych i mądrych, który powinien znaleźć się na półce każdego szanującego się mola książkowego. W tej wyprawie nieudaczników kryje się bowiem tyle warstw dobra, zabawnych nawiązań i trafnych komentarzy na temat współczesności, że ich odkrywanie to czysta przyjemność czytelnicza. Z niecierpliwością czekam na kolejne książkowe tiramisu tego autora!
Za egzemplarz patronacki dziękuję autorowi i Wydawnictwu IX.
Moja ocena: 6/6
Autor: Łukasz Kucharczyk
Tytuł: Wszystkie drogi prowadzą
Wydawnictwo: Wydawnictwo IX
Audiobook i ebook: WAPI Polska
Rok wydania: 2024
Stron: 358
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jestem wdzięczna za każdy komentarz, mam dzięki nim więcej motywacji :). Chwilowo włączyłam funkcję moderowania, bo niestety na cel wzięli mnie spamerzy, mam nadzieję, że w ten sposób szybko się zniechęcą.