25 listopada 2023

[recenzja] Jarosław Dobrowolski „Dziwny Zachód” – Tajemnice wymarłego miasteczka

Uwielbiam fantastykę za to, jak wiele ma twarzy i że ciągle potrafi mnie czymś zaskoczyć. Tym razem stało się tak w przypadku pionierskiego westernu fantasy „Dziwny Zachód”, książki nieco mniej znanego polskiego autora fantastyki Jarosława Dobrowolskiego. Mam jednak nadzieję, że stanie się bardziej popularny i będzie pisał kolejne książki, bo zdecydowanie ma sporo do zaoferowania odbiorcom szukającym klimatycznej przygody i odrobiny refleksji.


Kilka lat po zakończeniu wojny secesyjnej w niewielkiej teksańskiej mieścinie wchodzą sobie w drogę młody koniokrad Morris Muriel Swithen i doświadczony rewolwerowiec Clive Kaleb Phillips, co owocuje magiczną pogonią i niechętną współpracą. A gdy razem trafiają do podupadłego hoteliku w Prosperity, nie zdają sobie sprawy, w jakie kłopoty się właśnie wpakowali i jak poważne konsekwencje dla całej okolicy będzie miała ich obecność w tym miejscu. Będzie się dymiło, i to jak!


 
Naturą człowieka powinno być czynienie dobra. Co zatem sprawia, że niegodziwości i występek tak łatwo nam przychodzą? Jakie powody stoją za wyborami kierującymi nas ku złu? Bo to wybór, nie natura odpowiada za zło tego świata. Nie ma zatem większego zła i gorszego potwora niż człowiek. (Cytat z dzienników Clive'a K. Phillipsa, fragment ze strony 135 recenzowanej tu powieści).

Niejeden wymagający czytelnik doceni to, jak starannie autor dopieścił tu rozmaite szczegóły. Pieczołowicie buduje bowiem klimat Dzikiego Zachodu, obrazowo przedstawiając poszczególne miejsca czy osoby, a co szczególnie zasługuje na uwagę, uwzględnia też zapachy. Dzięki temu bez trudu można wszystko sobie wyobrazić, a nawet poczuć. A gdy wszystkie elementy układanki są już na miejscu, akcja rusza jak z kopyta, a wydarzenia zataczają coraz szersze kręgi. Widać wyraźnie, że wszystkie obecne tu wątki zostały solidnie przemyślane, co jest sporą zaletą powieści.



Znajdziecie tu oczywiście bardzo wiele elementów przygodowych, jak na western fantasy przystało – są strzelaniny, gangi, granie w karty i awantury w saloonie, a także mrożące krew w żyłach opowieści. I nie można zapomnieć o pociągu, który niczym strzelba u Czechowa póki co bezużytecznie czeka na stacji, ale najciekawszym wątkiem jest zdecydowanie ten związany z okolicznym miastem duchów Crucible. Ponadto daje się tu odczuć atmosferę grozy, pogłębiającej się wraz z rozwojem wydarzeń. Z drugiej strony nie zabrakło też zdrowej dawki humoru i zabawnych scen, w tym mojej ulubionej, wprowadzającej postać kowala. Spodziewajcie się tu także zatem płynnego przechodzenia od elementów makabrycznych do komediowych. Jednak elementem, który oceniam tu najwyżej, jest oryginalny, solidnie przemyślany system magii oparty na Potencjale, dzięki któremu można np. przyspieszyć leczenie ran. Posługiwanie się magiczną energią ma oczywiście swoją cenę i konkretne zasady, choć nikt nie zna jej górnego pułapu. Ponadto niewiele osób zdaje sobie sprawę z jej istnienia, a jeszcze mniej potrafi jej używać, ale nie dotyczy to oczywiście głównych bohaterów, którzy na naszych oczach eksperymentują, odkrywając nowe zastosowania mistycznych możliwości, co skutkuje wieloma fabularnymi niespodziankami.



A skoro już wspomniałam o postaciach, to przyjrzyjmy się im bliżej. Clive był kiedyś profesorem uniwersyteckim, ale obecnie jest pisarzem i rewolwerowcem, nie bez powodu zwanym Kuloodpornym. Ma swoje za uszami, ale twierdzi, że ten, kogo ściga, jest znacznie gorszy. Kolejną istotną postacią jest siedemnastoletni Morris, który próbuje być niezależny, co wychodzi mu różnie, ale ma przy tym najsilniejszy kompas moralny spośród wszystkich dramatis personae. Szorstką męską relację mistrz-uczeń wspomnianych powyżej dwóch postaci obserwowałam z prawdziwą przyjemnością. Do tego mamy mojego ulubieńca – przesympatycznego miejscowego kowala Martina – byłego żołnierza z głową do wynalazków, a także wygadaną i seksowną nożowniczkę Cherie. Wszyscy mają złożoną, interesującą przeszłość, która w istotny sposób wpływa na fabułę i dostarcza wielu zaskoczeń na kartach powieści.



A teraz niestety pora na kubeczek dziegciu w beczce miodu. Rozumiem, że autor chciał dać czytelnikowi czas na wczucie się w klimat, ale wprowadzenie do całej historii mogłoby być nieco krótsze niż prawie sto stron. Drugim słabszym punktem była w moim odczuciu charakterystyka dwojga bohaterów. Myślę, że Clive K. Phillips miał w przeszłości za dużo ścieżek kariery, aż trudno było mi uwierzyć, że jajogłowy akademik został tak skutecznym łowcą nagród, nawet posiadając magiczny potencjał. A Cherie – mimo że elokwentna, jest w gruncie rzeczy takim mokrym męskim snem, co dla mnie czyni ją niewiarygodną. Trzecim aspektem jest nawiązywanie do Lovecrafta – a autor „Dziwnego Zachodu” jest ewidentnie jego ogromnym fanem. Szczerze mówiąc, w drugiej połowie powieści wolałbym zobaczyć więcej Dobrowolskiego w Dobrowolskim (bo przecież tak doskonale przemyślał i zrealizował większość elementów utworu), a mniej klasyka grozy. Mam nieodparte wrażenie, że składając ten hołd Lovecraftowi pisarz odebrał sobie szansę stworzenia w 100% własnego uniwersum, a ogromne, niemożliwe do ogarnięcia rozumem zło kłóci się z przyziemnymi zasadami stosowania Potencjału. Moim zdaniem przydaje to niepotrzebnej ciężkości całej opowieści. I niestety, tyczy się to też warstwy językowej, która jest momentami naszpikowana tak wyszukanym słownictwem, że aż stoi w opozycji do przygodowego klimatu western fantasy. Na szczęście dużo lepiej wypada ona w dialogach – tu styl mówienia jest w większości przypadków dopasowany do wykształcenia postaci oraz wręcz idealnie sprawdza się w dziennikach Phillipsa i jego głębokich przemyśleniach na temat świata i ludzkiej natury. Jednak mimo tych drobnych zgrzytów bawiłam się przy lekturze po prostu znakomicie, więc z pewnością będę Was namawiać do sięgnięcia po tę emocjonującą pozycję.



Podsumowując, „Dziwny Zachód” Jarosława Dobrowolskiego to powieść jedyna w swoim rodzaju pod wieloma względami – gatunku western fantasy, udanego połączenia grozy i humoru, a także oryginalnego systemu magii Potencjału, zaskakującej intrygi i barwnych postaci z bogatą historią. Zdecydowanie warto się zanurzyć w ten pieczołowicie zbudowany przygodowy klimat i wraz z bohaterami odkryć tajemnicę wymarłego miasteczka, zadając sobie przy okazji pytanie, czy w tak dramatycznych okolicznościach można jeszcze sobie pozwolić na bycie dobrym człowiekiem.


Za egzemplarz recenzencki dziękuję autorowi i Sinister Project.


Moja ocena: 5/6



Autor: Jarosław Dobrowolski
Tytuł: Dziwny Zachód
Wydawnictwo: Sinister Project
Rok wydania: 2023
Stron: 502

3 komentarze:

  1. Westernowego fantasy jeszcze nie czytałam. Ciekawa jestem czy przypadnie mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja sie z tą ksiązką bawiłam rewelacyjnie! Wciągająca od pierwszych stron, pełna adrenaliny i zaskakujących zdarzeń :) Na pewno sięgnę też po inne ksiązki autora :)

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz, mam dzięki nim więcej motywacji :). Chwilowo włączyłam funkcję moderowania, bo niestety na cel wzięli mnie spamerzy, mam nadzieję, że w ten sposób szybko się zniechęcą.