10 października 2023

[recenzja] Brian McClellan „W cieniu błyskawic” – Tańcząc ze szkłem

W cieniu błyskawic” Briana McClellana to pierwsza książka tego autora, z jaką miałam do czynienia, a ponieważ przypadła mi do gustu, z pewnością nie będzie ostatnią. A że otwiera ona jego nową serię fantasy zatytułowaną „Trylogia Magów Szkła”, mam zamiar przeczytać ją całą.


Demir Grappo jest tancerzem szkła, a zarazem dwudziestoletnim, ambitnym gubernatorem jednej z prowincji Imperium Ossańskiego, który właśnie zdobył zbuntowane miasto Holikan. I mimo że chce postąpić z nim w nietypowy sposób, oszczędzając życie jego władz i mieszkańców, ktoś w jego imieniu wydaje rozkaz splądrowania go. Młodzieniec próbuje powstrzymać armię, ale odnosi sromotną porażkę i kompletnie załamuje się na widok tego, co zostało z prosperującej niegdyś metropolii. Przez dziewięć kolejnych lat snuje się bez celu po prowincjach, do momentu, gdy odnajduje go dawny przyjaciel i informuje o śmierci jego matki Adriany. Demir chcąc nie chcąc musi przejąć zwierzchnictwo nad rodzinną gildią, ale nade wszystko pragnie odkryć przyczyny morderstwa swojej rodzicielki. I tak wpada prosto w sieć skomplikowanych intryg, walki o władzę i ekonomiczne wpływy... 

 

 Nie zdołasz pokonać wrogów, dopóki nie pokonasz samego siebie. (s. 156)

 

Świat Imperium Ossańskiego nie należy bowiem do spokojnych obszarów – każde państwo-miasto czy też region ma tu własną armię, zawsze też znajdzie się praca dla najemników, takich jak Smoki Kerite. Uniwersum jest wyraźnie inspirowane historią Włoch, bo ważną rolę odgrywają w nim gildie handlowe, kontrolowane przez zamożne rody o nazwiskach typu Grappo, Vorcien czy Dorlani, zaś poziom zaawansowania technicznego przypomina przełom XVIII i XIX wieku – istnieją huty szkła i rozmaite faktorie, podróżuje się dorożkami, a także używa broni palnej. Co jednak najistotniejsze, surowiec zwany żaropiachem można przetopić w różne rodzaje magicznego szkła – na przykład w białe, zwane kojącym, które uśmierza ból, w fioletowe, zwane szkłem rozumu, które pobudza umysł, czy też w jasnozielone, zwane szkłem dyscypliny, które zmusza do mówienia prawdy. (Spis najważniejszych szkieł bożych i ich działanie znajdziecie na końcu książki, zaś mapy na jej początku). I wyraźnie widać, że tak dokładnie przemyśliwując i opisując swój oryginalny system magii szkła, Brian McClellan w dużym stopniu wzorował się na pomysłach Brandona Sandersona. Ponadto nieliczne jednostki, zwane tancerzami szkła, potrafią manipulować wspomnianym materiałem, na przykład rozbijając go na kawałki i posyłając w różnych kierunkach, są więc groźnymi przeciwnikami, co powoduje, że często werbuje się ich do rozmaitych sił zbrojnych. Każda rodzinna gildia ma też swoich egzekutorów, czyli ludzi od wszelkiego rodzaju brudnej roboty – od ochrony do pozbywania się problemów. Wyobraźcie sobie, czego mogą dokonać takie umiejące walczyć osobniki posługujące się szkłem mocy podnoszącym odporność, refleks i siłę... Jedynym, co powstrzymuje ich od nieustannego używania bożego szkła, jest trąd, czyli łuski, które wyrastają od zbyt długiego stosowania magicznego tworzywa. Jak możecie wywnioskować z niniejszego akapitu, autor starannie opracował zasady rządzące swoim ekscytującym uniwersum, co uważam za ogromny plus tej powieści.

 


Fabuła podzielona została na kilka głównych wątków – w pierwszym z nich wynajęta przez Demira egzekutorka Kizzie Vorcien szuka morderców jego matki Adriany, trafiając na mroczne sekty ossańskiej władzy. W drugim zdolna hutniczka szkła Thessa Foleer pracuje nad wynalazkiem, który może zrewolucjonizować świat, a w trzecim sam Demir próbuje odbudować pozycję swoją i rodzinnej gildii, odzyskując starych przyjaciół i zyskując nowych wrogów. Ostatni zaś z tych najistotniejszych pokazuje noszącego magiczną zbroję Gromiciela Idriana Sepulki i jego słynny oddział Stalowych Taranów, będący częścią Legii Cudzoziemskiej. (Przyznam, że ten wzbudził u mnie najmniejsze zainteresowanie, bo ma nie za duży wpływ na główną linię fabularną, raczej tylko dodaje wojskowego kolorytu). Wszystkie wymienione tu płaszczyzny nieustannie się ze sobą przeplatają, bo walka w tym uniwersum toczy się jednocześnie na poziomie politycznym, ekonomicznym i wojskowym. I tylko główni bohaterowie zdają sobie w pewnym momencie sprawę, że świat stoi na progu upadku i ogromnego kryzysu, któremu za wszelką cenę trzeba zapobiec. Tylko czy można to zrobić, będąc tak zaplątanym w lokalne układy i nieustanne starcie rozmaitych sił? Ogólnie rzecz biorąc, fabuła rozwija się tu z prędkością błyskawicy, nie ma tu ani jednego wydarzenia, które w jakiś sposób nie posuwałoby opowieści do przodu. A poziom skomplikowania intrygi przypadnie zapewne do gustu niejednemu staremu wyjadaczowi fantasy, o tajemnicy ujawnionej w finale już nie wspominając. Z drugiej strony można tu niestety znaleźć pewne drobne niedociągnięcia – na przykład w prologu zastanawiałam się, jakim cudem armia nie ma sygnałów dźwiękowych do wydawania szybkich komend. 

 

 Tu jest Ossa. Tu wszystko jest skomplikowane i zawsze znajdzie się jakieś rozwiązanie. (s. 617)

A jak wypadają bohaterowie? Oprócz tych głównych, opisanych pokrótce powyżej, jest ich cała plejada, a każdy ma własne ambicje. Tych występujących na pierwszym planie łączy zaś to, że postępują według określonych zasad i chcą zrobić coś dobrego dla świata. I myślę, że niektórzy czytelnicy mogą jednak uznać to za wadę – że jest tu zbyt oczywiste, kto jest dobry, a kto zły, bo w tak stworzonym świecie mogłoby być jednak więcej odcieni szarości. Ciekawe zaś może być to, że każdy z nich musi się zmagać z kłopotami z przeszłości, własnymi słabościami i rozmaitymi pokusami. Moją ulubienicą została tu Kizzie Vorcien – bękarcia córka nestora swojego rodu, a zarazem kobieta zaradna, inteligentna i prawdomówna, której losy śledziłam ze sporą przyjemnością. 

 

 

Podsumowując, „W cieniu błyskawic” Briana McClellana to elektryzująca opowieść o przedzieraniu się przez gąszcz intryg, konsekwencjach błędów z przeszłości i robieniu tego, co słuszne. Świat chwieje się bowiem w posadach i tylko nowy sposób myślenia może go uratować. Jednak czy złamany tancerz szkła Demir, bękarcia córka Vorcienów, zdolna hutniczka i honorowy najemnik poradzą sobie z tym wyzwaniem? Jeśli chcecie poznać odpowiedź na to pytanie, sięgnijcie koniecznie po recenzowaną tu przeze mnie powieść.




Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów.

 

Moja ocena: 5,5/6



Autor: Brian McClellan
Tytuł: W cieniu błyskawic
Tytuł oryginału: In the Shadow of Lightning
Tłumaczenie: Edyta Ładuch
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2023
Stron: 800

Ilustracje postaci oraz karta z rodzajami bożego szkła pochodzą ze strony: https://www.worldanvil.com (dostęp 08.10.2023).


6 komentarzy:

  1. Brzmi to wszystko naprawdę fascynująco, ale jestem niedawno po lekturze Zakonu Drzewa Pomarańczy i nie mam mocy przerobowych, aby zanurzyć się w kolejny bardzo (chyba nawet bardziej niż w ZDP) rozbudowany świat.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacyjnie się zapowiada, na pewno będę czytać. Podoba mi się takie mieszanie wątków i śledzenie akcji z punktu widzenia kilku różnych postaci, to zawsze bardziej rozbudowuje fabułę. Świetnie też brzmi ten nowy rodzaj magii, zwłaszcza że jest tak dopracowany. Już nie mogę się doczekać, kiedy przeczytam, chociaż ja zawsze wolę zaczynać serie fantasy, które są już w całości wydane. Przez czekanie na kolejne tomy zawsze zapominam za dużo szczegółów, które w tym gatunku są ważne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzmi bardzo ciekawie, fantastyka to zdecydowanie mój ulubiony gatunek.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ładnie wydana, lubię fantastykę, więc chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio coraz więcej książek ma świetne wydania :)

      Usuń
  5. Mam tę książkę u siebie i po Twojej notce jeszcze bardziej nie mogę doczekać się jej lektury.

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz, mam dzięki nim więcej motywacji :). Chwilowo włączyłam funkcję moderowania, bo niestety na cel wzięli mnie spamerzy, mam nadzieję, że w ten sposób szybko się zniechęcą.