Z nieskrywaną przyjemnością zapraszam Was do przeczytania recenzji mojego kolejnego patronatu, czyli dostarczającej wielu emocji powieści „Żmijątko” autorstwa Moniki Maciewicz. Jest to trzeci i niestety już ostatni tom wciągającej słowiańskiej serii o wiedmie Biwii.
Od wydarzeń drugiej części tego cyklu, czyli „Kruków”, minęło 8 lat. Nadchodzi wiosna, a wraz z nią niepokojące omeny zapowiadające suszę i nieurodzaj. Wiedma ma pełne ręce roboty, bo wiele osób w okolicy potrzebuje jej pomocy, a do tego trzej ważni dla niej mężczyźni niezależnie od siebie wpadają w tarapaty. Żegota jedzie na trudne negocjacje do Pieczyngów, czternastoletni już Jaropełk popada w niełaskę ojca i swojej drużyny, przez co musi się ukrywać, a Dragomir na potęgę drze koty z rodzicielem, więc ciotka tymczasowo przejmuje nad nim opiekę. Co gorsza, w wiosce pojawia się Żywia – urocza, choć irytująca młoda kobieta o barwionych na czerwono włosach i przewraca cały dotychczasowy porządek do góry nogami.
Wątki dotyczące wszystkich wymienionych powyżej postaci są interesująco poprowadzone i rozwinięte. Każda z nich ma bowiem indywidualny charakter, a do tego większość już ma lub właśnie odkrywa w sobie nadprzyrodzone umiejętności, które mogą ułatwiać, jak i komplikować życie. Ponadto zarysowana jest oś konfliktu pomiędzy starszym a młodszym pokoleniem, któremu brakuje jeszcze obycia i umiejętności prawidłowej oceny sytuacji, ale zdecydowanie nie pomysłów i odwagi, jak je zrealizować. I jak się słusznie domyślacie, właśnie z tego powodu młodzi pakują się w nie lada kłopoty, z którymi nie są w stanie poradzić sobie samodzielnie. Biwia mimo całego swojego doświadczenia nie potrafi dostrzec wszystkich podstępów, a jej buzujące emocje zdecydowanie nie ułatwiają sprawy. Do tego tak się upaja swoją błyskawicznie rosnącą mocą, że sama sobie staje na drodze... Wszystko to prowadzi do zaś ekscytującego finału, w którym bohaterowie stają do wyjątkowo trudnej walki.
Tło wydarzeń odmalowane jest bardzo wiarygodnie – i tak poznajemy bliżej wioskę Zasanie, w której nasza wiedma odprawia m.in. rytuał Jarych Godów, czyli topi Marę (zwana też Marzanną). Mieszkają tu różnego rodzaju rzemieślnicy oraz flisacy, więc nie zabrakło rozmaitych interesujących detali z ich codziennego życia, dzięki czemu można sobie bez trudu wyobrazić, jak mogła funkcjonować taka dawna społeczność. Co jednak bardziej istotne, autorka zgrabnie wplata w fabułę rozliczne wątki słowiańskie, pokazując wiele zwyczajów, świąt, czy też rytuałów, dzięki którym świat przedstawiony nabiera barw. Istotnym bogiem w tym tomie jest Weles – dowiadujemy się, że symbolizuje go kolor czerwony, a co najciekawsze, ma on swoje kapłanki, które poprzez swe magiczne źródło obdarza specjalnymi umiejętnościami.
Pora zatem na tradycyjne wyłuszczenie, czemu objęłam „Żmijątko” patronatem. Po pierwsze, ze względu na Biwię – bohaterkę, z którą myślę, że nie tylko mi niezwykle łatwo się utożsamić – która z jednej strony dba o innych oraz używa swych nadprzyrodzonych umiejętności i wiedzy, by im pomagać, a z drugiej poddaje się zwykłym ludzkim uczuciom – zazdrości o ukochanego, strachu o przybranych synów, czy dumie z rosnącej mocy. Po drugie, ze względu na soczyście słowiański świat, który jest starannie przemyślany i dopracowany w najdrobniejszych szczegółach, przez co można się w nim zanurzyć z prawdziwą przyjemnością i wyobrazić sobie, jak onegdaj mógł wyglądać. Po trzecie, ze względu na umiejętnie poprowadzoną fabułę, która krok po kroku się zagęszcza i nie raz zaskakuje, a już najbardziej w epickim finale. Po czwarte, ze względu na odpowiednio wyważoną warstwę językową – stylizacji jest akurat tyle, ile powinno jej być, by czytać całą opowieść ze zrozumieniem. Po piąte, ze względu na różnorodne nadprzyrodzone moce i pokazanie, jak mogą pomóc i przeszkodzić w życiu i że zawsze płaci się za nie jakąś cenę. I wreszcie zdecydowanie przypadło mi do gustu przesłanie o tym, jak istotne jest dbanie o innych i wspólne działanie, ale także jaką wartość może mieć poświęcenie. Tak więc z czystym sumieniem mogę Wam polecić tę powieść i całą serię.
„Żmijątko” Moniki Maciewicz to jedna z tych ciepłych i mądrych książek, które po prostu warto przeczytać. Znakomicie łączy ono ekscytującą fabułę i wątki nadprzyrodzone z pokazaniem tego, co jest w życiu ważne, zabierając nas do barwnego słowiańskiego świata. Ogromnie żałuję, że to już ostatni tom tej opowieści, bo wsiąkłam w nią bez reszty. I pewnie nie tylko ja po lekturze zapragnęłam zostać słowiańską wiedmą i jestem gotowa zapłacić cenę za magiczne umiejętności...
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka oraz autorce.
Moja ocena: 5/6
Autor: Monika Maciewicz
Tytuł: Żmijątko
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2023
Stron: 229
Cykl Wiedma składa się z następujących książek:
Lubię wątki nadprzyrodzone i cieszę się, że całość trzyma poziom.
OdpowiedzUsuńGratuluję świetnego patronatu.
OdpowiedzUsuńPodobają mi się te książki, chętnie przeczytam. Lubię książki historyczne, które w przyjemny sposób obrazują, jak żyło się kiedyś.
OdpowiedzUsuńGratuluję patronatu! :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie kojarzę poprzednich tomów, ale na pewno je sprawdzę!
OdpowiedzUsuńBędę miała na oku tę słowiańską serię, lubię podobne klimaty. :)
OdpowiedzUsuń