18 stycznia 2022

Fragmenty książki „Fuga. Powieść polifoniczna” Magdaleny Anny Sakowskiej

Oto fragmenty mojego najnowszego patronatu zatytułowanego „Fuga. Powieść polifoniczna” autorstwa Magdaleny Anny Sakowskiej. Mam nadzieję, że zachęcą Was do lektury tej inteligentnie napisanej powieści science fiction!

A recenzję przeczytacie dokładnie tu.
 
 
  
 
 
FRAGMENT 1
 

Sygnał przechodzi z pewnym opóźnieniem, ale mogę podejrzeć postępy rywali, nim systemy maskujące planety całkowicie odetną mnie od świata. Organizatorzy z Ministerstwa Sportu i Rozrywki zapewniają, że są nie do złamania: żaden przypadkowy turysta czy też nachalny fan nie wyląduje w przestrzeni, która dla radarów zdaje się pasem meteorów.

Środki ostrożności powzięto również ze względu na to, że Pifiny jest planetą wyjątkowo nieprzewidywalną, niezbadaną i – szczerze mówiąc – niebezpieczną, w związku z czym publiczność obserwuje igrzyska wyłącznie poprzez media społecznościowe. Ale ponieważ te dają wrażenia lepsze od widowiska na żywo, nikt się nie skarży. Można wybrać dowolny tryb oglądania: jako widz w amfiteatrze; uczestnik patrzący na świat oczami gladiatora, słyszący jego chrapliwy oddech, wyczuwający rytm kroków; czy też najbardziej popularny tryb: z punktu widzenia bestii. Jeśli ma się lepszy status konta, można do tego dodać autentyczne reakcje organizmu poddanego działaniu stresu, zmęczenia odmiennej grawitacji, czy niecodziennej temperatury. I nie dotyczy to tylko igrzysk: z tego co wiem, istnieją gry wojenne, które prowadzą uczestników przez takie doznania jak głód, wycieńczenie, indukowany chemicznie strach czy zastrzyk noradrenaliny. A wraz z nimi otwierają się filie psychoterapeutyczne, specjalizujące się w traumach „prawie” wojennych. Zresztą: prawdziwe czy hologramiczne – różnica zatarła się do tego stopnia, że mało kogo w ogóle jeszcze obchodzi. Idąc ulicą, widzi się realne drzewa i te, które miasto nasadziło jedynie wirtualnie. Hologramy umieszczane są w celu lepszego sterowania ruchem ulicznym, zwizualizowania ważnych dla obywateli informacji czy zwyczajnie dla rozrywki: bo dzieciaki czują się lepiej, gdy do przedszkola odprowadza je dinozaur z ulubionej kreskówki. 

 

FRAGMENT 2

Tak właśnie znalazłem się w Salinas: wśród palmowych alei oraz kabrioletów na ulicy. Nie było to jednak typowe nadmorskie siedlisko nuworyszy. Nie miało piasku na plaży ani półnagich turystek, odsłaniających polerowaną w gabinetach kosmetycznych skórę. Wybrzeże stanowiły wąskie, prywatne plaże oraz skaliste klify, o które co chwila rozbijały się grzywiaste fale. Lody nie sprzedawały się tam tak dobrze, jak kawa po irlandzku, o czym dobitnie świadczyły liczne gwiazdki wyświetlające się w bluNecie, gdy mijałem kafejki sprzedające rozgrzewający napój.

Z każdą chwilą coraz bardziej mi się tam podobało. Podobały mi się nawet zadbane kobiety, przemierzające świat na szpilkach albo w klimatyzowanych suvach: w tamtym miejscu nie zdawały się przestylizowane, wyglądały po prostu zdrowo. Podobali mi się towarzyszący im mężczyźni, którzy sprawiali wrażenie, jakby wieczorami nie znikali z domów.

Właśnie ustawiłem się w kolejce po kolbę prażonego groszku, gdy nagle poczułem, że coś ciągnie mnie za rękaw. Obejrzałem się i zobaczyłem dziewczynkę na oko dziesięcioletnią, umorusaną jak siedem nieszczęść, ubraną w niedorzeczny zestaw niebieskich ogrodniczek i eleganckiego różowego płaszczyka. Patrzyła na mnie mądrymi oczami. Wyłączyłem muzykę i zapytałem, czego sobie życzy.

Chce pan zobaczyć coś fajnego?

Hę?

Pokażę panu.

Wiesz, może lepiej nie… – odpowiedziałem, odganiając wizję antypedofilskiej policji, zajeżdżającej na sygnale pod cukiernię.

Zamówiłem dla niej dodatkową porcję i usiedliśmy na skwerze. Słona woda ściekała nam po brodach, gdy ogryzaliśmy swoje kolby. Nie zamierzałem pytać, jak ma na imię ani czy podoba jej się szkoła.

Nie jest pan ciekaw? – westchnęła smutno. – Nikt nie jest ciekawy.

Naprawdę?

Nagle poczułem się głupio. To dziecko chciało mi tylko coś pokazać. To przecież robią dzieci, nie? „Mamo, patrz! Tato, chodź zobacz!”.

Co to jest, to coś, co chcesz, żebym zobaczył? – spytałem.

Prawda. – Dziewczynka zarzuciła warkoczykami, wstając energicznie i najwyraźniej kończąc wyjaśnienia.

Oho – z pewną niechęcią również podniosłem się z ławki – w takim razie muszę jednak zobaczyć.

Zmierzając na spotkanie prawdy, szliśmy wąską uliczką, pnącą się w górę wzgórza, mijając małe kwiaciarenki i duże technokluby. Korciło mnie, by sprawdzić profil dziewczynki, czy ma jakieś rodzeństwo, czy jej rodzice wiedzą, gdzie się podziewa, ale z jakiegoś powodu wydawało mi się to niestosowne. W Salinas nawet diody połączenia blunetowego, jarzące się na niebiesko w chodnikach i ubraniach, łączące ludzi w jedną żywą tkankę informacji, wydawały się… sam nie wiem, nienaturalne.

Na szczycie wzgórza dziewczynka zawołała:

Prawda! Prawda, chodź tutaj!

Obejrzałem się zaniepokojony; część mnie obawiała się, że Prawda rzeczywiście przyjdzie. Do nóg dziewczyny podbiegł jednak kundelek o lśniącej czarnej sierści – taki, jakiego dawno już nie widziałem: mały i pocieszny.

Obieca pan, że nikomu nie wygada? – Dziewczynka znów pociągnęła mnie za rękaw.

Obiecuję – odparłem z poważną miną. – A czego mam nie wygadać?

O piesku. Mama by się gniewała.

Naturalnie. – Pokiwałem głową.

Musiałam komuś powiedzieć, bo Prawda potrzebuje lekarza.

Wygląda całkiem zdrowo. – Pochyliłem się, podrapałem Prawdę za uchem i przyjrzałem się jej wilgotnemu nosowi.

Co pan wygaduje?

Wzruszyłem ramionami, zmierzwiłem sierść na karku psa.

Wszystko z nią w porządku.

A oczy? – Kundelek biegał od jednego z nas do drugiego i merdał radośnie.

Jakie oczy? – spytałem zawadiacko. – To imię kota?

Co? Nie. – Dziewczynka potrząsnęła głową. – Musi pan zdjąć opaskę.

Dopiero w tamtym momencie zauważyłem, że holoopaska dziecka jest nieaktywna, prawdopodobnie dlatego spojrzenie dziewczynki wydało mi się szczególnie mądre, pozbawione mlecznoniebieskiego blasku.

W porządku – odparłem i machnąłem ręką. Muzyka w moim holo zamilkła, a ja z wrażenia aż przysiadłem na chodnik.

Miasteczko, na które teraz mieliśmy widok z góry, stanowiło obraz nędzy i nieudanych popisów graficiarkich. Nie było żadnych palm. Kawiarenki mieściły się w barakach, a niedorosłe fale ledwie majaczyły na horyzoncie. Woda w morzu mieniła się dziwnym, tęczowo-oleistym kolorem charakterystycznym dla odpadów chemicznych. Jedyne, co się nie zmieniło, to spojrzenie małej, umorusanej dziewczynki. A pies rzeczywiście miał ropę w oczach.

 

FRAGMENT 3

 – Będziecie biec po okręgu Koloseum jak po bieżni: kto pierwszy, ten lepszy. Ostatni pocałuje klamkę, ha, ha, ha. Pamiętajcie, że walczycie na okręgach coraz bliższych Merkaby i jej promieniowania, a więc halucynacje będą coraz silniejsze. Na przeciwników słabeuszy też nie trafiliście, a oni jak tylko mogą, utrudnią wam dotarcie do celu. Dobrze mówię? Etap drugi to faza w pełni kontaktowa. Możecie stosować wszelkie środki, dozwolona jest każda broń hologramiczna prócz miotającej. Przypominam tylko, że do broni miotającej wlicza się też trujące gazy i wszelkie odmiany szkodliwego promieniowania, jasne, Hazardzisto? Tak, tak, wiem, że wiesz, o czym mówię. Już normalnie nie mogę się doczekać. Hasło bezpieczeństwa działa jak zwykle. Deditio, pamiętacie jeszcze? Tak w starożytnym Rzymie deklarowano bezwarunkowe poddanie, no, ale dziś historią nikt się nie interesuje, zbyt dużo tych wieków do zapamiętania, zbyt wiele planet do ogarnięcia. – Ględzi zupełnie jak moja kumpela, kiedy znajdzie nowego gacha. – Tylko pamiętajcie – dodaje jeszcze – zawsze starajcie się dawać więcej, niż bierzecie.

Kończy.

Pozostali milczą i popatrują na siebie wilkiem. Przenoszę wzrok z jednej twarzy na drugą; zmęczone oblicze Najemnika, szkliste oczy Hazardzisty, zbite w linijkę wargi Korpo-niuni, rozdymające się nozdrza Mnicha i wiem, że sama mam tylko jedno pytanie. A brzmi ono: które z nich jest najwolniejsze?

 

12 komentarzy:

  1. Mój ulubiony fragment, to ten o Salinas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapadł mi w pamięć najbardziej z całej książki - choć to epilog zrobił na mnie największe wrażenie.

      Usuń
  2. Interesting!
    I love a good science fiction.

    Ann
    https://roomsofinspiration.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzmi ciekawie. Gratuluję patronatu! Oby tak było przez okrągły rok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam nadzieję na kolejne tak intrygujące książki pod moim patronatem!

      Usuń
  4. Bardzo podoba mi się ta propozycja wpisu z cytatami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że to także dobry sposób, by przekonać się, że warto sięgnąć po tę książkę!

      Usuń
  5. Ciekawy wpis. Przybliża to o tym jest książka. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwszy fragment zainteresował ciekawą wizją przyszłości. Sama się nie raz zastanawiałam kiedy powstaną filmy i gry, w których będziemy mogli odczuwać, różne przeżycia. Niestety drugi fragment też wydaje się realny. Niszczymy naszą planetę i najchętniej zamiast coś z tym zrobić, to zrobimy wszytko aby żyć w iluzji. Dziewczynka faktycznie ukazała prawdę. Kusząca książka, będę miała ją na uwadze <3. Gratuluję patronatu!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale fajna okładka, mega przykuwa oko :) Interesujące i zachęcające fragmenty, będę musiała zapoznać się z całością :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Prześladuje mnie dziś ta książka! :D Po tych fragmentach jestem pewna, że po nią sięgnę! :D Gratulacje i niech tylko takie dobre książki trafiają pod Twój patronat :D

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz, mam dzięki nim więcej motywacji :). Chwilowo włączyłam funkcję moderowania, bo niestety na cel wzięli mnie spamerzy, mam nadzieję, że w ten sposób szybko się zniechęcą.