13 stycznia 2020

Ach, te niebezpieczne kredowce – Brandon Sanderson „Rytmatysta”

Ogromnie lubię Brandona Sandersona za jego wyobraźnię i umiejętność kreacji niezwykłych światów, z zaciekawianiem sięgnęłam więc po jego powieść fantasy zatytułowaną Rytmatysta, która okazała się lekturą lekką i przyjemną, ale jak zwykle pomysłową. 


 
Głównym bohaterem tej książki jest szesnastoletni Joel Saxon, uczący się w Akademii Armedius, która jako jedna z ośmiu na Wyspach Zjednoczonych kształci Rytmatystów, czyli osoby, które za pomocą rysunków z kredy potrafią wpływać na rzeczywistość. Chłopak marzy, by stać się jednym z nich, jednak jako dziecko nie przeszedł odpowiedniego rytuału, tóry by tu umożliwił. Mimo tego jest tak zapalony w temacie studiowania tej sztuki, że jest nawet gotów oblać egzamin, by trafić na zajęcia wyrównawcze do odpowiedniego profesora. A tak się składa, że temu samemu nauczycielowi zostaje też przydzielona Rytmatystka, która nie radzi sobie z podstawowymi rysunkami, rudowłosa i wyjątkowo irytująca Melody. Tymczasem do ich szkoły przybywa dwudziestokilkuletni weteran walk z kredowcami z wyspy Nebrask – Nalizar, wyzywa na pojedynek profesora Fitcha i wygrywa go, przejmując dzięki temu jego obowiązki na uczelni. Jednak naprawdę gorąco robi się, gdy wychodzi na jaw, że zaczynają znikać kolejni najbardziej zdolni studenci Akademii, a Fitch zostaje poproszony o konsultacje w skomplikowanym śledztwie. 


 I jak zwykle kilka okładek z innych krajów, oto angielska:
 
Na największą uwagę zasługuje w tej powieści świat przedstawiony – ożywają w nim bowiem rysunki robione kredą, tworząc np. zapory, czy też dwuwymiarowe istoty zwane kredowcami, a cała nauka na ten temat zwana jest Rytmatyką i zawiera zaawansowaną strategię walk za pomocą odpowiednio nakreślonych linii, wzorów i kształtów. Jest zaś potrzebna z tego względu, że na centralnej wyspie zwanej Nebrask odkryto wieżę, z której regularnie wylewają się dzikie kredowce, niezwykle niebezpieczne dwuwymiarowe stwory, które atakują każdego i potrafią nawet objeść skórę do kości. Z tego względu jest tam linia frontu, na którą regularnie wysyłani są wyszkoleni przez wszystkie Akademie Rytmatyści. Mi osobiście cały ten pomysł bardzo przypadł do gustu. Co więcej, książka zawiera wiele ilustracji pokazujących zarówno kredowce jak i linie rytmatyczne, a także strategie obrony czy ataku oparte na konkretnych figurach geometrycznych. Myślę, że nie tylko wzrokowcy będą tym wysoce ukontentowani, bo można dzięki temu bez trudu zrozumieć tę wyjątkową magio-naukę. Sandersona zadbał też o relacje społeczne – mamy więc coś w stylu XIX wieku, i Stany Zjednoczone na wielu wyspach, zaś wyraźny podział na uprzywilejowanych, choć pełniących ważną służbę Rytmatystów i zwyczajną resztę nie wszystkim się podoba. 

Wydanie bułgarskie: 
Dostęp 10 stycznia 2020, źródło: https://pl.pinterest.com/pin/344455071480570261/?lp=true

Postacie są dość interesujące – a przede wszystkim wiarygodne i wyraziste dzięki swoim wadom – Melody świetnie rysuje jednorożce, ale nie podstawowe figury i jest wyjątkowo denerwująca, profesor Finch jest znakomitym teoretykiem, ale gorzej wychodzi mu rywalizacja, zaś Joel jest tak zafascynowany Rytmatyką, że jest gotów zawalić dla niej resztę życia. Mimo, że narracja jest trzecioosobowa, to i tak towarzyszymy głównie tym trzem postaciom, nie za wiele wiadomo więc o czarnych charakterach. Ale ponieważ historia ma być kontynuowana, to przypuszczam, że dowiemy się o nich znacznie więcej w kolejnym tomie, choć nadal nie ma informacji, kiedy dokładnie zostanie wydany. 

A tak okładka Rytmatysty wygląda w Niemczech:  


Obcowanie z kolejnymi pomysłami Brandona Sandersona sprawia mi niekłamaną przyjemność – i z podziwem obserwuję, z jaką pozorną łatwością tworzy nowe uniwersa. Nie inaczej jest w Rytmatyście – a dodatkowo po tej lekturze z pewnością będę zupełnie inaczej patrzeć na dwuwymiarowe rysunki, sprawdzając, czy aby nie zaczną się przemieszczać w moim kierunku. Polecam tę powieść fantasy wszystkim, którzy mają ochotę na zanurzenie się w wyjątkowo oryginalnym świecie z magią opartą na geometrii, w którym bohaterowie prowadzą niecodzienne śledztwo, odkrywając przed nami ekscytujące tajemnice fachu Rytmatystów i historii Zjednoczonych Wysp. Ta lekkostrawna i smaczna pozycja idealnie nadaje się na relaksujący weekend.

Autor: Brandon Sanderson
Tytuł: Rytmatysta
Tytuł oryginału: Rithmatist
Tłumaczenie: Anna Studniarek
Wydawnictwo: Mag
Rok wydania: 2019

7 komentarzy:

  1. Akurat dzisiaj myślałam o tym, że dawno nie widziałam, żeby ktoś o Sandersonie pisał i proszę ;) Ja na razie Rytmatystę odpuszczam, bo znam tylko Archiwum burzowego światła i raczejs topniowo przyswaja twórczość autora. Jak ponownie się nim zachwycę, to pewnie przyjdzie pora na inne jego powieści.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka mi się podobała (zresztą, jak wszystko Sandersona), jednak... chyba wolę inne jego powieści. Ze wszystkich przeze mnie przeczytanych, ta pewnie znajdowałaby się niżej na liście ulubionych. Nie oznacza to jednak, że uważam ją za kiepską :D Zastanawiam się, czy ten autor potrafi napisać kiepską powieść XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki wstyd. Ja nie znam autora. Koniecznie muszę się bliżej przyjrzeć jego twórczości.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pokochałam powieści tego autora tak mocno <3. Nie czytałam jeszcze wszystkich, ale i na tę się skuszę .

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie znam tego autora, ale będę musiała się skusić jak tam polecasz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sanderson to moja dawna miłość, muszę chyba w końcu wrócić do jego książek ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja wiem, że w przypadku Sandersona jestem absolutnie nie obiektywna, ale mogę w 100% potwierdzić, że
    "Ta lekkostrawna i smaczna pozycja idealnie nadaje się na relaksujący weekend." :D

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz, mam dzięki nim więcej motywacji :). Chwilowo włączyłam funkcję moderowania, bo niestety na cel wzięli mnie spamerzy, mam nadzieję, że w ten sposób szybko się zniechęcą.