Science fiction rzadko jest pisane przez kobiety, tym bardziej cieszy mnie więc fakt, że w przypadku Płomienia Magdaleny Salik jest tak intrygujące. Autorka w inteligentny sposób podejmuje temat odpowiedzialności związanej z naszymi coraz bardziej skomplikowanymi wyborami, będącymi konsekwencją stale rozwijającej się technologii.
Powieść jest podzielona na trzy nitki fabularne – pierwsza z nich to wspomniane wyżej przygotowania i ewoluująca relacja między Evelyn a Albertem, w drugim oczami pilotki Keri obserwujemy bazę planetarną, która ma kłopoty z zaopatrzeniem z Ziemi, w trzeciej zaś towarzyszymy dwóm mężczyznom, Winfredowi i Jake'owi, którzy starają się za pomocą broni i sprytu przeżyć w postapokaliptycznej scenerii. Na początku byłam nieco zdziwiona takim rozwarstwieniem historii, jednak w miarę czytania okazało się, że był to w gruncie rzeczy bardzo sprytny zabieg fabularny, bo finalnie wszystko spięło się w doskonale logiczną całość.
Technologia wkroczyła już na etap, w którym nie da się intuicyjnie odróżnić dobra od zła. Naturalny kompas moralny, w który wyposażyła nas przyroda i społeczeństwo, kręci się opętańczo, jakbyśmy zostali uwięzieni na etycznym biegunie. Kwantowa etyka, jedynie prawdopodobieństwo dobra i zła. (s. 194)
Dominującym tematem jest tu oczywiście kwestia konsekwencji podejmowanych przez nas decyzji, przede wszystkim mapowania mózgu, pojawiających się w wielu wymiarach – moralnym, etycznym, ontologicznym, a także społecznym. Kim bowiem będzie taka świadomość przeniesiona do komputera, dusza bez ciała, czy te dwa elementy w ogóle mogą istnieć oddzielnie? Czy można i trzeba przyznać takiej nowej istocie wolność wyboru? To tylko kilka z licznych pytań, które rodzą się w głowie Evelyn, jak i czytelnika. Ponadto autorka swobodnie porusza się po wielu polach charakterystycznych dla science fiction – wplata w swoją powieść także zagadnienie nieosiągalnych dla nas obecnie technologii kosmicznych, które pozwolą nam na dłuższe loty, pokazuje zagrożenia i dylematy związane z rozwojem sztucznych inteligencji oraz programowaniem priorytetów, na których miałyby się opierać. Jeden z najciekawszych dla mnie przykładów z tym związanych dotyczył taksówek z SI, które miały wpisane w zasady ochronę ludzi, ale oparte na dylemacie wagonika – czyli w sytuacji niebezpieczeństwa mają ratować nie pasażera, ale większą w danej sytuacji zagrożoną liczbę osób. Rzecz jasna, jak na samolubną ludzkość przystało, znaleźli się zaraz tacy, którzy zamawiali sobie hakowanie takich ustawień... Zagadnień etycznych i filozoficznych jest tu zresztą o wiele więcej – są między innymi związane z naszą odwieczną potrzebą eksploracji, instynktem przetrwania za wszelką cenę, trudnościami w komunikacji i zrozumieniem innych i samego siebie.
Może w świecie, do którego nadejścia się przyczyniamy, odpowiedzialność w ogóle przestanie być istotna, podobnie jak wolność, która z zasady nie będzie już naruszała niczyjej wolności? (s. 208)
W wątku Keri zachwycił mnie bogaty w środki stylistyczne język, którym pilotka chwilami wręcz poetycko opisuje na stronie jedenastej swoje niezwykłe doznania zmysłowe i kłębiące się w niej emocje: Coś, co nie ma nazwy, jeszcze lub już, stanowi upiorny odblask rzeczywistości, jej niepotrzebną, ukrytą na co dzień odsłonę. Lękam się takich rzeczy, ale jeszcze bardziej boję się wewnętrznego przyzwolenia na ich istnienie. Podszytej lękiem zgody na to, że bezimienne przedmioty mają prawo być, tak samo, jak ja. Również problemy, które musiała rozwiązać, stanowiły dla mnie najbardziej wciągającą część tej opowieści. Ponadto dużo satysfakcji sprawił mi też fakt, że tytuł nawiązuje nie tylko do ognia ukradzionego bogom, ale nabiera w powieści wiele innych symbolicznych znaczeń. Dotarłszy do finału, wróciłam nawet do niektórych wypowiedzi kluczowych postaci, bo nabrały one wtedy nowego sensu. Natomiast wątek Winfreda i Jake'a był dla mnie najmniej angażujący, mimo dylematów, jakie rozważali przy okazji podejmowanych prób przetrwania.
Ogólnie rzecz biorąc, Płomień Magdaleny Salik to znakomita, wielowątkowa powieść science fiction o licznych polach do refleksji, która zapewnia solidną gimnastykę dla mózgu. A przede wszystkim pokazuje, jakie dylematy przyniesie nam coraz bardziej zaawansowana technologia, na przykład mapowania mózgu, i jak wpłynie na naszą odpowiedzialność i wolność. Polecam szczególnie czytelnikom, którzy cenią sobie pożywną fantastykę naukową z nutką akcji.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Powergraph.
Autor: Magdalena Salik
Tytuł: Płomień
Wydawnictwo: Powergraph
Rok wydania: 2021
Stron: 352
Nie słyszałam wcześniej o tej książce i nie czytałam nic z s-f. Może kiedyś się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuńmnie skusiło już samo zdjęcie, a czym bardziej się zagłębiałam w recenzję tym większą mam ochotę na tę książkę
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że ogromnie boję się ludzkości, w której mapowanie mózgu będzie szeroko dostępne, czy to nadal będzie ludzka cywilizacja? Bardzo ciekawy materiał do rozważań, książka powinna mnie wciągnąć. :)
OdpowiedzUsuńJuż po pierwszym akapicie recenzji wiedziałam, że to książka dla mnie
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o tej książce. Bardzo chętnie ją przeczytam, zdaje się, że to pozycja idealna dla mnie :) Super! Dziękuję za twoją fantastyczną recenzję!
Pozdrawiam cieplutko ♡
Brzmi całkiem ciekawie, a fakt, że wydał Powergraph jest już pewnym dowodem jakości, więc pewnie za jakiś czas przeczytam.
OdpowiedzUsuńFajna recenzja, ale jeszcze się zastanowię nad lekturą.
OdpowiedzUsuńKiedyś bardzo bałam się wszystkiego kosmicznego, później przekonały mnie filmy ;) Książek sciencie-fiction nie czytałam zbyt wielu, ale ta wydaje się wyjątkowo interesująca ;>
OdpowiedzUsuńTe trzy nitki fabularne trochę mnie niepokoją, ale mam książkę wciąż na liście do przemyślenia.
OdpowiedzUsuń