Sinobrody Kurta Vonneguta to powieść, która powstała w 1987 roku, zaś jej główny bohater i zarazem narrator jest zarówno żołnierzem, malarzem, jak i pisarzem, który przy okazji spisywania historii swojego życia pokazuje wartości społeczeństwa amerykańskiego w krzywym zwierciadle. Ta historia zdecydowanie bardziej refleksyjny charakter niż pozostałe utwory pisarza, ale nie zabrakło w niej charakterystycznej dla niego inteligentnej ironii.
U schyłku życia Rabo Karabekian, syn ormiańskich emigrantów i obywatel amerykański, mieszkający obecnie w pięknej posiadłości nad morzem, postanawia napisać swoją autobiografię. Towarzyszy mu przy tym właśnie poznana kobieta – Circe Berman, która wprasza się do niego i przewraca jego spokojne życie do góry nogami, zadając wiele osobistych pytań czy też aranżując na nowo wnętrza domu. Szczególnie interesuje ją zaś, co kryje się w zamkniętym na cztery spusty spirzchu Rabo – i właśnie z tym wątkiem związany jest tytuł niniejszej powieści.
Najbardziej ponury sekret tego kraju polega polega chyba niestety na tym, że zbyt wielu jego mieszkańców po cichu uważa się za przedstawicieli znacznie wyższej cywilizacji (…) (s. 234)
Jednym z głównych tematów tej pozycji jest twórczość malarska oraz literacka. Obserwujemy tu losy artystów – zarówno pisarzy, bo jest ich aż troje, jak i malarzy – tych tworzących bardziej realistyczne dzieła, ale także grupy związanej z ekspresjonizmem abstrakcyjnym. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić kierunku bardziej pasującego do twórczości Vonneguta – jest to znakomity materiał do ironicznych rozważań na temat ideałów wyznawanych przez artystów, ale także reakcji odbiorców i możliwego pola do interpretacji niekoniecznie zrozumiałych i zachwycających tworów. Pojawia się tu także problem natchnienia, złożoność relacji mistrz – uczeń, czy pytanie, jakie książki są bardziej wartościowe i jakie warto pisać – te lekkie, lubiane i kupowane przez rzesze czytelników, czy też te bardziej skomplikowane. Protagonista wytyka przy tym młodym ludziom między innymi to, że nie znają dawnych opowieści i historii własnej kultury. Co ciekawe, jest tu także polski akcent, gdy PEN Klub wysyła swoich przedstawicieli do naszego kraju, gdzie pisarze nie mają swobody.
Całe to amerykańskie samokształcenie prowadzi donikąd, bo wiedza to złom, (…) a prawdziwym skarbem, który można zdobyć (...) jest dożywotnia przynależność do szacownej rodziny zastępczej o mocno rozgałęzionych powinowactwach. (s. 240-241)
Drugim istotnym wątkiem są relacje międzyludzkie – w swoich rozważaniach narrator poświęca sporo miejsca problemowi rodziny – i choć miał dwie żony i dzieci, to nie potrafił nawiązać z nimi nici porozumienia, a za swoją familię uważa raczej wojsko i grupę malarzy. Jego matka uważała zaś, że najbardziej powszechną chorobą w Stanach Zjednoczonych jest samotność. Mało kto potrafi się tu porozumiewać z drugim człowiekiem, zgrzyty pojawiają się szczególnie na linii mężczyzna-kobieta, a wiele postaci skutecznie i czasem bezwiednie unieszczęśliwia samych siebie. Zaś dla jednej z postaci najszczęśliwszymi momentami są te, gdy może przeżywać antyepifanię. Odrobinę optymizmu wlewa tu jednak pozytywny finał relacji Rabo-Circe, nie brakuje też humorystycznych akcentów, jak ocierająca się o fantastykę naukową teoria, że ludzie to w gruncie rzeczy zwykłe radioodbiorniki.
A dla wyobrażenia sobie stylu malarzy ekspresjonizmu abstrakcyjnego zamieszczam najsłynniejszy obraz Jacksona Pollocka zatytułowany Number 11 (Blue Poles) z 1952 roku:
I mimo że nie ma tu mojego ulubionego science fiction, to bardzo przypadło mi do gustu obecne tu połączenie humoru z refleksją na temat losów artystów pędzla czy pióra, rozważania na temat interpretacji ich dzieł, problemów współczesnego społeczeństwa, dychotomii mięcho-dusza, czy też kobieta-mężczyzna i wreszcie wątki o wartościach naszej cywilizacji. Dlatego też zdecydowanie polecam Wam tę inteligentną, zdrowo okraszoną ironią grę intelektualną, która serwuje Kurt Vonnegut w Sinobrodym.
Autor: Kurt Vonnegut
Tytuł: Sinobrody
Tytuł oryginału: Bluebeard
Tłumaczenie: Michał Kłobukowski
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2020
To prawda, ekspresjonizm abstrakcyjny idealnie pasuje do twórczości Vonneguta
OdpowiedzUsuńJuż od długiego czasu mam w planach zapoznanie się z twórczością tego autora. Mam nadzieję, że w końcu to mi się uda.
OdpowiedzUsuńMiałam etap w życiu gdy bardzo mocno się nim interesowałam.
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym w końcu sięgnąć po coś tego autora i mam nadzieję, że w końcu mi się to uda. Jednak jak na razie mam go raczej w dalszych niż bliższych planach.
OdpowiedzUsuńKsiążka raczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńCzytałam, ale nie oczarowała mnie ta książka kompletnie.
OdpowiedzUsuńNiestety nie jest to książka z gatunków, po które sięgam. Mimo wartości jakie ze sobą niesie, prawdopodobnie ciężko by mi się ją czytało
OdpowiedzUsuńRaczej nie w moim guście :-)
OdpowiedzUsuń