Po Trupokupców Magdaleny Świerczek-Gryboś sięgnęłam zaintrygowana niecodziennym tytułem – i okazało się, że kryje się pod nim niekonwencjonalne połączenie weird fiction, dark fantasy i postapokalipsy, w którym istotną rolę odgrywają pierwotne siły, związane między innymi z przyrodą i mitologią słowiańską.
Próba cofnięcia zmian klimatycznych skończyła się dla Ziemi tragicznie – miasta umarły, technologia zawiodła, z nieba regularnie spada deszcz popiołu, a ludzie rozproszyli się, tworząc mniejsze społeczności. A niniejsza opowieść dotyczy właśnie jednej z takich grup – nielicznych mieszkańców wsi Czarne Olchy, którzy objęci są opieką potężnej istoty z Czarnego Lasu. Za pośrednika w kontaktach między nimi służy zaś tajemniczy trupokupiec, zwany też kopidołem. Fabułę otwiera natomiast pojawienie się nowej sąsiadki Magdy, którą niezbyt serdecznie witają dotychczasowi mieszkańcy enklawy. Szybko okazuje się jednak, że muszą zewrzeć szeregi, bo stawką jest nie tylko przetrwanie kolejnego dnia, ale i obrona przed potężnymi wrogami.
Pocztówka przygotowana jako dodatek do książki prezentuje się następująco:
Najciekawszym elementem powieści jest frapująco niecodzienny świat przedstawiony. Autorka postarała się, by nie było to zwykłe uniwersum po katastrofie, dodając do niego warstwę związaną z potężnymi, pierwotnymi bytami, które nie potrafią komunikować się bezpośrednio z ludźmi. Dzięki temu w powieści panuje lekko psychodeliczna atmosfera, a postaci mają dziwaczne sny, wizje, a nawet moce. Ponadto, mimo codziennej walki o przetrwanie i prób dostosowania się do nowej rzeczywistości, bohaterowie mają tu swoje marzenia i plany, które starają się w miarę możliwości realizować. Sama fabuła, która miejscami prowadzi w nieoczekiwanych kierunkach, składa się ostatecznie w logiczną całość i wyjaśnia przyczyny obecnego stanu świata. Co ciekawe, jednym ze źródeł inspiracji pisarskich były tu piosenki – które regularnie przeplatają tekst powieści i mają ścisły związek z prowadzoną historią (ich spis znajdziecie na końcu książki). A ponieważ tak się złożyło, że większość z nich znam i lubię, ten element stanowi dla mnie zdecydowany plus tej nietypowej powieści. Można tu także doszukać się licznych, dyskretnych odniesień do literatury polskiej i zagranicznej, mitologii słowiańskiej, fantastyki socjologicznej czy retrofuturyzmu. Dodatkowym smaczkiem jest obecność gwary śląskiej, bo akcja osadzona jest w większości na terenach byłej Silesii, a opowieść uzupełniają ilustracje wykonane przez Marka Grybosia.
Jedna z ilustracji Marka Grybosia:
I mimo że rzeczywistość jest tu zdeformowana i wykrzywiona, to ratunkiem okazują się podstawowe wartości – lojalność wobec rodziny i lokalnej społeczności, a także nadprzyrodzonej istoty, która opiekuje się danym terenem. Są one przebłyskiem nadziei i szansą na lepszą przyszłość, która moim zdaniem zbyt rzadko pojawia się w powieściach postapokaliptycznych, ten aspekt zdecydowanie przypadł mi więc do gustu. Czytanie tego utworu wymaga jednak skupienia – by trafnie poskładać elementy nietypowej układanki, którą strona po stronie przedstawia nam autorka. Ponadto powinnam wspomnieć, byście nie zrażali się nieco natchnionym wstępem, bo styl powieści jest później bardziej stonowany i sądzę, że warto zanurzyć się w tę pomysłową wizję.
Mój egzemplarz został wzbogacony także o specjalną pieczątkę:
Trupokupcy Magdaleny Świerczek-Gryboś to bez wątpienia jedna z najoryginalniejszych książek, jakie dane mi było ostatnio przeczytać, a połączenie gatunku weird, fantasy i postapokalipsy daje tu iście intrygujący efekt, zabierając czytelnika w egzotyczną podróż. Ponadto niesie przesłanie, że nawet w upadającym świecie, w którym całkowicie zmieniły się reguły gry, lojalna wobec siebie wspólnota ma szansę na lepsze jutro. Ta powieść to odpowiednia propozycja dla tych, którzy szukają w fantastyce tchnienia świeżości subtelnie czerpiącego z tradycji literackiej i kulturowej. Dlatego też zachęcam Was do sięgnięcia po tę niebagatelną książkę, a także do wzięcia jej pod uwagę w nominacjach do nagrody im. J.A. Zajdla za 2020 rok.
Rzeczywiście tytuł tej książki przykuwa uwagę. Chociaż niezbyt często czytam powieści z gatunku fantasy to jak już po jakąś sięgnę okazuje się, że było warto. Mam przeczucie, że z "Trupokupcami" będzie podobnie.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie coś dla mnie, chętnie po nią sięgnę, w takich klimatach lubię się relaksować. :)
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu mam już tą książkę na oku i mam nadzieję, że kiedyś wcisnę ją do mojego czytelniczego grafika.
OdpowiedzUsuńJuż sam tytuł robi wrażenie. Może z czasem sięgnę, choć nie jestem fanem gatunku.
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się bardzo ciekawa, ja lubię takie oryginalne historie, więc dam jej szansę. ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie książkę mam w planach. Tematycznie idealnie trafia w moje gusty, a dodatkowo wydaje się niesamowicie oryginalna. Ciekawa jestem, czy mi też się tak bardzo spodoba jak Tobie. :)
OdpowiedzUsuńSkoro jest to jedna z orginalniejszych książek, to dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńDark fantasy i postapo lubię do werid fiction namawiał mnie ostatnio znajomy
OdpowiedzUsuńoh, ale mnie zaskoczyłaś tymi kostkami ;-) <3 sama książka wydaje się interesująca, dawno nie czytałam nic w tak mrocznym klimacie
OdpowiedzUsuń