Debiut
powieściowy amerykanki pochodzenia nigeryjskiego Tomi Adeyemi,
zatytułowany Dzieci krwi i
kości,
z pewnością należy zaliczyć do tych bardziej udanych w kategorii
młodzieżowej fantasy. To
zarazem pierwszy tom trylogii Dziedzictwo
Oriszy.
Autorka
pokazuje w nim Oriszę, krainę inspirowaną afrykańską mitologią,
w której zniszczono magię, teraz jednak ma szansę się odrodzić.
Co nie dziwi w young adult fantasy, na
pierwszy plan wysuwają się tu cztery młode postaci. Pierwsza
dwójka to siedemnastoletnia Zélie
i jej starszy brat Tzain, mieszkający z ojcem Babą w rybackiej
wiosce na wyspie Ilorin. Jedenaście lat temu ponieśli ogromną
stratę, gdyż w trakcie Obławy prowadzonej przez króla Sarina
zamęczona na śmierć została ich matka. A stało się tak ponieważ
posługiwała się magią, a władca postanowił usunąć wszystkich
jej użytkowników z całej krainy. Kolejna para protagonistów to
pragnący zdobyć uznanie ojca następca tronu Inan oraz jego
wrażliwa młodsza siostra Amari. Ich losy krzyżują się w
momencie, gdy morze wyrzuca trzy artefakty, które mogą odrodzić
nadprzyrodzone moce, a jeden z nich trafia w ręce zdruzgotanej
śmiercią służącej księżniczki, co skutkuje jej ucieczką z
pałacu. W ten sposób szlachcianka spotyka na targu rozpaczliwie
pragnąca zebrać pieniądze na kolejny podatek Zélie,
zdając się na jej pomoc. I tak rozpoczyna się niezwykła wyprawa,
za którą w pościg wyrusza bezwzględnie posłuszny rodzicielowi
Inan wraz z żołnierzami...
Jednym z mocnych punktów tej powieści
jest świat przedstawiony – z
wiarygodną, wieloletnią historią bezwzględnego konfliktu pomiędzy
magami i monarchią, podszytą coraz bardziej narastającą
nienawiścią. Zaś obecna linia wyraźnego podziału społecznego to
ibawici – kosidanie. Ci pierwsi
to charakteryzujący się białymi włosami potomkowie magów,
pogardzani i obkładani coraz to wyższymi podatkami, ci drudzy zaś
to posiadacze ciemnych włosów, bez predyspozycji do
nadprzyrodzonych mocy. W kwestii mitologii autorka dość starannie
przemyślała swoje uniwersum –
zostało ono bowiem stworzone przez dziesięcioro bogów, a każdy z
nich podarował ludzkości inny rodzaj magii –
stąd do niedawna istniało tyleż klanów czarodziejów, władających
m.in. ziemią, powietrzem, wodą, zwierzętami czy też życiem i
śmiercią. Co więcej, mieli oni własny język joruba, w którym
wypowiadali wszystkie zaklęcia. (Jest on zaś oparty na dialekcie,
którym mówili rodzice autorki.) Jednak aby zachować takie talenty,
należy regularnie odnawiać więź z niebiańskimi istotami i
właśnie na to mają w powieści szansę bohaterowie. Ponadto świat
jest pełen interesujących bestii - lworożców, geopardonów,
panterożców, gorylionów, które rzecz jasna są inspirowane
afrykańskimi zwierzętami, mają jednak znacznie więcej rogów i
często służą jako wierzchowce.
Kolejnym udanym elementem są bohaterowie
– każdy z innym bagażem
doświadczeń, celami i marzeniami, a poznajemy ich lepiej dzięki
pierwszoosobowej narracji, którą prowadzą na zmianę Zélie,
Amari i Inan. Jak na nastolatków przystało są jeszcze nieco
chaotyczni oraz porywczy i dopiero uczą się, jak naprawdę
funkcjonuje świat dookoła. Ich światopoglądy oczywiście zderzają
się ze sobą, z czego wynikają spore konsekwencje fabularne. Przy
czym dla mnie najbardziej interesującą przemianę przeszedł tu
Inan, ogromnie podobało mi się też, jak młodzieńcze ideały
protagonistów o pokoju zostają zweryfikowane przez brutalną
rzeczywistość. Każdy z nich musi też sobie odpowiedzieć na ważne
pytanie – Zélie
czym ma być magia, Inan na czym polega jego obowiązek wobec Oriszy,
a Amari po czyjej stronie ma stanąć w złożonym konflikcie
rodzinnym i społecznym.
Książka ma jednak pewne wady –
miejscami widać w niej bowiem pióro debiutantki. Po pierwsze,
niektóre elementy fabuły, jak romanse między bohaterami, są łatwe
do przewidzenia przez doświadczonych czytelników. Ponadto zupełnie
nie przypadło mi do gustu miejsce i sposób zdobycia jednego z
trzech kluczowych artefaktów, czyli kamienia słonecznego, oraz
uważam, że ten wątek całkowicie odstaje od reszty opowieści. Po trzecie, niektóre sceny są w moim odczuciu nazbyt
dramatyczne, niczym żywcem wzięte z oklepanych filmów
przygodowych, jakby pisane z myślą o amerykańskim odbiorcy. Do
tego fabuła prowadzona jest bardzo dynamicznie, co czasem owocuje
zbyt skrótowymi opisami, przez co trudno wyobrazić sobie niektóre
epizody czy też zwierzęta. Jednak im dalej w las, tym lepiej
prezentuje się ta historia, bo finał trzyma już w napięciu i może
nieźle zaskoczyć.
W
Dzieciach krwi i kości Tomi Adeyemi udowadnia,
że znakomicie rozumie konwencję młodzieżowej fantasy,
dostarczając sporej dawki emocji w toczącej się na naszych oczach
walce o odzyskanie magii dla Oriszy. Buduje różnorodnych,
trójwymiarowych bohaterów, których poglądy nieustannie się
ścierają, by decydować o kształcie przyszłości. A wszystko to w
przekonująco okrutnym świecie, w którym nienawiść i pogardę do
innych wysysa się z mlekiem matki, a powodów do ich odczuwania i
okazywania jest wiele, choć wszyscy są tu dziećmi krwi i kości.
To wreszcie opowieść o błędnym kole podziałów i uprzedzeń, w
które wpadają kolejne pokolenia i z którego niezwykle trudno się
uwolnić. Na tle innych young adult fantasy wyróżnia się
zdecydowanie na plus podjęta tematyką, dlatego uważam, że jest
warta polecenia.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję
Wydawnictwu Dolnośląskiemu.
Autor:
Tomi Adeyemi
Tytuł:
Dzieci krwi i kości
Tytuł
oryginału: Children of Blood and Bone
Tłumaczenie:
Łukasz Witczak
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Dolnośląskie
Rok
wydania: 2019
Pierwotnie ta książka niezwykle mnie intrygowała, ale potem zaczęły się pojawiać recenzje, które przejawiały dość umiarkowany entuzjazm. To nieco ostudziło moje zapały. Aczkolwiek jest w niej coś, co mnie przyciąga i chyba pozwolę sobie zignorować wymieniane wady (tym bardziej, że nie są dominujące) i przekonać się, jak ja odbiorę tę powieść :D
OdpowiedzUsuńI to jest dobre podeście, ja uważam, że można znaleźć w tej książce coś wartościowego.
UsuńNapotykam różne opinie o książce, generalnie w pozytywnym tonie, choć wymieniane są też zadry. Jednak niekiedy nie wszystko musi ze sobą świetnie współgrać, aby cieszyć się udziałem w przygodzie czytelniczej. :)
OdpowiedzUsuńInspirowana afrykańska mitologią - jrstem ciekawa co z tego wyniklo
OdpowiedzUsuńMam w planach tę serię i jakoś nigdy nie mam okazji jej dorwać w swoje ręce :D Mam nadzieję, że niedługo się to zmieni ^^
OdpowiedzUsuńCzytałam po angielsku i muszę przyznać, że to naprawdę ciekawa i oryginalna powieść :)
OdpowiedzUsuńCzuć ddebiutem? Niezła kreacja bohaterów oraz świat (może nie do końca mój ulubiony) wybacza wszystko - nawet ten kamień i romans!
OdpowiedzUsuńMam u siebie obydwa tomy i na pewno przeczytam, jak tylko trafi się wolna chwila.
OdpowiedzUsuńMam zamiar sięgnąć po tą książkę i mam nadzieję, że będzie to dla mnie dobra lektura.
OdpowiedzUsuńta książka już gdzieś obiła mi się o oczy, ale Twoja recenzja rozbudziła moją ciekawość :-)
OdpowiedzUsuńGenralnie ksiązka wydaje się fajna, dla osoby która czyta, ale nie aż tyle żeby od razu przewidzieć co się stanie, jeżeli autorka wyda kolejną powieść pewnie byłaby już lepsza :)
OdpowiedzUsuń