Wieczna wojna Joe Haldemana
miała swoją premierę w roku 1974 i została wtedy obsypana wieloma
nagrodami za najlepszą książkę science fiction: zdobyła między
innymi Hugo, Nebulę, Locusa i Campbella. Postanowiłam zatem
sprawdzić, czemu tak się spodobała i czy jej antywojenna wymowa
jest nadal czytelna dla kolejnych pokoleń, które nie pamiętają
już wojny w Wietnamie.
Już od pierwszych stron towarzyszy nam
silne poczucie bezsensu – bowiem główny bohater, a zarazem
narrator, dwudziestodwuletni absolwent fizyki William Mandella,
zostaje powołany do wojska wraz z innymi młodymi ludźmi o IQ
powyżej 150, którzy planowali zupełnie inne ścieżki kariery. A
wszystko to z powodu odkrytych właśnie kolapsarów, które
umożliwiają podróże do innych części galaktyki. Gdy
przelatujący przez nie jeden z ziemskich statków kolonizacyjnych
zostaje zniszczony, natychmiast zostają za to obwinieni obcy, zwani
Taurańczykami, a Siły Zbrojne ONZ szykują się do rewanżu. Nowi
rekruci przechodzą najpierw szkolenie obejmujące różnorodne
sposoby zabijania i używania sprzętu, w tym kombinezonów, które
niewłaściwie użyte okazują się wyjątkowo niebezpieczne –
nawet potknięcie się czy oparcie o coś grozi bolesną śmiercią.
Dodatkowo zaś okazuje się, że skoki przez kolapsary powodują, że
czas dla przemieszczających się za ich pomocą żołnierzy płynie
wolniej niż na Ziemi. Potem obserwujemy prawie 3000 lat wojny, w tym
rewolucyjne zmiany społeczne na naszej planecie oraz stopniowy awans
głównego bohatera do rangi porucznika, aż do nieoczekiwanego
finału konfliktu.
Jedna z angielskich okładek:
Źródło: https://www.barnesandnoble.com/w/forever-war-joe-haldeman/1100649605, dostęp: 13 marca 2020.
W Wiecznej wojnie Joe
Haldeman pokazując kolejne absurdalne sytuacje każe nam zrobić
rachunek sumienia na wielu polach – przede wszystkim z jakich
powodów i jakimi środkami prowadzimy wojny, w tym jak traktujemy
własnych żołnierzy i wrogów. W tej książce konflikt wpływa na
każdy aspekt świata, zupełnie go zmieniając, i czyniąc go
miejscem prawie nie do życia, z całkowicie zaburzonymi
priorytetami. Autor podkreśla tu, że nie bez znaczenia jest warstwa
psychiki żołnierzy, zarówno w trakcie walki jak i wtedy, gdy są
już weteranami. W jego opowieści to my stajemy się najeźdźcami z
kosmosu i nie wypadamy w tej roli korzystnie.
Teoria względności utrzymywała ją na miejscu, a przynajmniej dawała takie złudzenie... w sposób, w jaki wszelka rzeczywistość staje się iluzoryczna i zależna, gdy ktoś zajmuje się teorią względności. Albo buddyzmem. Albo kiedy powołają go do wojska. (s. 72)
Jak na military science fiction jest tu
zaskakująco mało rozsądnej strategii, ale autor zrobił to celowo,
starając się zaznaczyć bezsens całego konfliktu. Ponadto
działania te oparte są bezpośrednio na tych z Wietnamie, bo
eksperci od taktyki do dziś przytaczają je jako przykład serii
błędów i zupełnie nielogicznych działań uczestników konfliktu.
Ja po lekturze nie dziwię się, że tak wielu wydawców ją
odrzuciło, bo sama fabuła nie jest w moim odczuciu zbyt
wciągająca, a do tego po prostu wprawia w stan coraz głębszego
przygnębienia. Lubię science fiction, bo jest zawsze impulsem do
refleksji, i ta pozycja na pewno nim jest, jednak ciąży przy tym
solidnie na czytelniczej wątrobie.
Resumując,
ponieważ Wieczna wojna Joe Haldemana to
ojciec military science fiction, bezapelacyjnie powinien zapoznać
się z nią każdy fan tego gatunku. Autor bezlitośnie obnaża tu
wszystkie wady konfliktów zbrojnych, opisując sposób, w jaki
odbierają one człowieczeństwo i sens życia, i do jakiego stopnia
nie liczą się z ludźmi po obu stronach barykady, po mistrzowsku
balansując na granicy absurdu. Z pewnością nie będzie to moja
ulubiona pozycja z serii Wehikuł czasu, ale sądzę,
że książka ze względu na swoje ponadczasowe przesłanie
antywojenne znajdzie jeszcze wielu wielbicieli.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję
wydawnictwu Rebis.
Autor:
Joe Haldeman
Tytuł:
Wieczna wojna
Tytuł
oryginału: The Forever War
Tłumaczenie:
Zbigniew A. Królicki
Wydawnictwo:
Rebis
Rok
wydania: 2020
Silne poczucie bezsensu, świetnie powiedziane.
OdpowiedzUsuńDziękuję, i myślę, że dokładnie taki efekt chciał osiągnąć autor.
UsuńO tak to ponadczasowe przesłanie jest wisienką na torcie.
OdpowiedzUsuńNie jestem fanką gatunku stien... ale poprzez swój niesamowity styl pisania, a przez to bardzo dobrej recenzji, bardzo mnie zainteresowałaś
Widać , że piszesz z pasją i to co robisz jest na wysokim poziomie
Dziękuję za tak miłe słowa :) Staram się, jak mogę :)
UsuńNie, raczej nie dla mnie ta książka. Nie przemawia do mnie, ale recenzja świetna :)
OdpowiedzUsuńNiestety, ale nie jest to pozycja dla mnie. Wiem, że ie odnalazła bym się w niej.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja :) takie książki są bardzo ważne, żeby przypomnieć nam co w życiu jest ważne i jakimi zasadami powinniśmy się kierować.
OdpowiedzUsuńOgólnie sci-fi czytam wyłącznie kiedy uznaje lekturę za ważną, jednakże sam bezsens jaki tu się prezentuje mógłby być ciekawym przykładem dla osób lubiących te wojskowe klimaty i nie zastanawiających się nad całością. Zapewne znajdą się fani tej książki :)
OdpowiedzUsuńNie czytam tego typu gatunku, więc tym razem mówię nie :)
OdpowiedzUsuńCzyli coś do pomyślenia, do angażowania się w fabułę trochę mniej... Można i tak. Ostatnio stwierdziłam, ze wydanie tej serii tak bardzo mi się nie podoba, że albo będę wypożyczała albo kupię w ebooku.
OdpowiedzUsuń