Rzadko
zdarza się tak dojrzały i złożony debiut science fiction jak Do
błyskawicy podobne Ady Palmer, który porusza różnorodne
zagadnienia humanistyczne, za podstawę biorąc filozofię i
literaturę pochodzącą z XVIII wieku. A jako że powieść
otrzymała nagrodę im. Johna W. Campbella w roku 2017, postanowiłam
sprawdzić, czym sobie na nią zasłużyła.
Autorka
pokazuje nam świat XXV wieku, który różni się od naszego w
niemal każdym aspekcie – nie ma już narodowości, są za to
Pasieki, łączące ludzi pod kątem filozofii i kultury. Każda z
nich ma swoją nazwę związaną z systemem wartości oraz sposób na
wybieranie władz. Również tradycyjna rodzina została
zrewolucjonizowana – rodzice oddają zazwyczaj swoje dzieci do
adopcji innym, tak więc zamiast niej istnieją teraz basze, grupy
współpracujących ze sobą ludzi. Ponadto zrezygnowano z podziału
na płcie uważanego za przestarzały i niesprawiedliwy sposób
myślenia, dlatego też wszyscy mówią o sobie używając
neutralnych końcówek (np. zrobiłom czy powiedzałom). Kolejna
istotna zmiana to brak religii – nie wolno już jej wyznawać, ale
za to trzeba rozmawiać z senseistami, będącymi swoistym
połączeniem psychologów, filozofów i znawców systemów wartości,
którzy pomagają rozwiązywać nie tylko wewnętrzne dylematy.
Jednak autorka zadaje tu zarazem pytanie, czy jakikolwiek świat może
istnieć bez pierwiastka duchowego. Postarałam się tu streścić
najważniejsze elementy świata przedstawionego, ale w samej książce
jest ich jeszcze sporo do odkrycia.
Żaden kraj, choćby najpotężniejszy nie zasługuje na nazwę wielkiego, jeśli narzuca tyranię swoim obywatelom. (s. 122)
Narratorem
jest Mycroft Canner, który należy do Programu Usługowców –
osób, które popełniły kiedyś przestępstwo, ale pozwolono im
zadośćuczynić mu pracując na rzecz całego społeczeństwa i
przyjmując zadania od każdego, kto im je przydzieli. Prowadzi on
opowieść w dość nietypowy sposób – oprócz tradycyjnej relacji
pierwszoosobowej stosuje czasem zapis jak w dramacie, bądź też na
czacie, zwraca się do czytelnika i podaje jego odpowiedzi, tłumacząc
się z podjętych wyborów. Kilka rozdziałów napisanych jest zaś
przez inne postaci, które bezpośrednio brały udział w konkretnych
wydarzeniach. Ponadto autorka wprowadzając tematy związane z
kolejnymi myślicielami oświeceniowymi czasem naśladuje ich styl
(np. co z pewnością Was zaciekawi – także styl markiza de Sade).
Gdyby cała ludzkość była mniej skłonna oszukiwać samą siebie, być może nie wyrzeklibyśmy się naszych największych marzeń. (s. 182)
Główna
nić fabularna pokazuje nam śledztwo w sprawie kradzieży i
podrzucenia listy najbardziej wpływowych ludzi do baszu
Saneer-Weeksbooth, który zajmuje się między innymi kontrolą
systemu transportu. Jest jednak ona zaledwie pretekstem do rozważań
na bardzo wielu polach – organizacji społecznej i związanych z
nią wartościami, poszukiwaniem optymalnego systemu politycznego,
próbą pokazania przywódców oświeconych, problemu wagi tożsamości
płciowej, a przede wszystkim jedyną w swoim rodzaju dyskusją nie
tylko z filozofami, ale też z literatami pochodzącymi z
XVIII-wiecznej Europy. A żeby skomplikować sytuację, w tym
racjonalnym i uporządkowanym uniwersum pojawia się dziecko, które
potrafi czynić coś, co można jedynie określić mianem cudów...
Istnieje opatrzność. Istnieje plan. Istnieje stojący za tym planem umysł, którego nieskończonych głębin nie mam szans przeniknąć (s. 341).
A tak wygląda amerykańska okładka książki, dostęp 6 lutego 2020, źródło:
Nie
wątpię, że na podstawie tego czteroczęściowego cyklu powstanie
niejeden doktorat z zakresu nauk humanistycznych, szczególnie
socjologii i literatury. Wymaga on bowiem od czytelnika najwyższego
skupienia – z jednej strony przypomina istotne fakty na temat
filozofów i pisarzy oświecenia, ale z drugiej jest złożoną
humanistyczną rozgrywką na kilku poziomach jednocześnie. Jeden z
nich odnosi się oczywiście do współczesności i wartości, które
towarzyszą jednostkom i całemu społeczeństwo, ale też
poszczególnym krajom. Ja po lekturze mam mieszane uczucia – z
jednej strony znalazłam tu najciekawsze od bardzo dawna nawiązania
do Utopii i oświecenia, jednak nie jestem do końca przekonana, czy
przedstawione tu społeczeństwo przyszłości będzie w stanie
funkcjonować tak, jak opisuje to autorka. A najdziwniejszy dla mnie
był pomysł całkowitego porzucenia identyfikowania się z konkretną
płcią i przede wszystkim jego konsekwencji w języku (mówienie o sobie np.
słyszałom), który w języku polskim byłby całkowicie karkołomny.
Przecież większość naszych części mowy odmienia się przez
rodzaje, więc nie jestem sobie w stanie wyobrazić, że nagle
używalibyśmy do nich wszystkich jedynie rodzaju nijakiego. W języku
angielskim byłoby to o wiele prostsze, bo jedynie kilka rzeczowników
ma w ogóle rodzaj żeński (np. waitress, actress).
Czy zniszczylibyście lepszy świat, by uratować ten? (s. 482)
Dlatego
też myślę, że ta książka może wzbudzić skrajne reakcje – od
zachwytu nad próbą praktycznego zastosowania filozofii XVIII wieku
i dyskusji szczególnie na temat możliwości stworzenia działającej
Utopii, po zdziwienie formą i treścią aż do ich całkowitego
odrzucenia. Poleciłabym ją raczej molom książkowym preferującym
grę intelektualną ponad fabułą, pragnącym prowadzić
humanistyczne rozważania nad kondycją naszego świata i
społeczeństwa.
Autor:
Ada Palmer
Tytuł:
Do błyskawicy podobne
Tytuł
oryginału: Too Like a Lightning
Tłumaczenie:
Michał Jakuszewski
Wydawnictwo:
Mag
Rok
wydania: 2019
Rozważę, choć ostatnio tego typu literatury potrzebuję mniej. Może zakupię i postawię na półce w oczekiwaniu, aż najdzie mnie ochota na poważniejszą, wymagającą literaturę. Sama kreacja społeczeństwa w tym wydaniu, o jakim pisałaś wydaje się wciągająca, więc trochę mnie jednak ciągnie do tych błyskawic ;)
OdpowiedzUsuńJa się nie odnajdę w takiej historii, ale mój mąż by na pewno chętnie przeczytał.
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie. Co do kwestii językowej - sporo mamy języków i to w samej Europie, gdzie nie ma rodzajów, wszystko jest, wg mnie, kwestią dostosowania morfologii i gramatyki. Np. węgierski i szwedzki w ogóle nie mają rodzajów, ba, w szwedzkim nie odmienia się też przez osoby czasowników! (to taka moja uwaga filologa z wykształcenia ;) )
OdpowiedzUsuńTo nie tytuł dla mnie, ale zainteresowani tematem mogą być zainteresowani.
OdpowiedzUsuń