Pamiętnik
księżniczki, autobiografię autorstwa znanej wszystkim z
Gwiezdnych Wojen, zmarłej rok temu Carrie Fisher,
dostałam jako jeden z prezentów książkowych pod choinkę. I
utwierdził mnie on w przekonaniu, że nie warto poświęcać zbyt wiele
czasu pozycjom napisanym przez celebrytów. Mimo tego, że aktorka po
raz pierwszy uchyliła rąbka tajemnicy dotyczącej jej romansu z
Harrisonem Fordem, i obficie dzieli się towarzyszącymi jej wtedy
emocjami, nie znalazłam w tej pozycji nic, co wyróżniałoby ją od
innych tego typu i uczyniło wartą polecenia.
Carrie
zaczyna od podania garści informacji o roku 1976, a także o
swojej sytuacji w tym czasie, tuż po zagraniu pierwszej roli w
filmie Szampon. Następnie
opowiada o kręceniu słynnej trylogii: o nieco przypadkowym, a tak
brzemiennym w skutki wyborze fryzury Lei, z jakim nastawieniem weszła
na plan filmowy, a także – co zainteresuje pewnie największą
ilość czytelników – jak doszło do romansu z Harrisonem Fordem i
jak on przebiegał. Aktorka odsłoniła się do tego stopnia, że
opublikowała tu też swój pamiętnik z czasów pracy nad
oryginalnymi Gwiezdnymi Wojnami,
który objętościowo stanowi około 1/4 książki. Wyłania się z
niego obraz bardzo emocjonalnej, nieznającej swojej wartości
dziewczyny, która zakochała się całkowicie destrukcyjnie i bez
pamięci. Ręka w górę, kto jako nastolatek nie pisał pamiętnika
i białych wierszy, kiedy pierwszy raz stracił dla kogoś głowę.
Pod tym względem młoda celebrytka nie różniła się niczym od
osób w podobnym wieku.
W
kolejnej części, poświęconej temu, co działo się po wejściu do
kin znanej trylogii, jest na szczęście nieco więcej poczucia
humoru – poznajemy bowiem zabawne historie związane z promocją
filmów, np. o rozdawaniu autografów i o tym, jak potrafią zachować
się fani. Cała opowieść (oprócz pamiętnika) prowadzona jest
językiem mówionym, i niestety tłumaczka nie wszędzie poradziła
sobie ze spolszczeniem nieformalnych amerykańskich zwrotów, co
nieco przeszkadza w zrozumieniu toku myśli autorki. Pojawia się na
przykład słowo nocowanka
(w
oryginale najprawdopodobniej angielskie crash
albo sleepover,
oznaczające
nocowanie u kogoś), które nie brzmi w naszej ojczystej mowie zbyt
naturalnie. Dziwi mnie też, że sama Fisher mówi wielokrotnie o
science-fiction, choć Gwiezdne wojny
to space fantasy,
jak głosi podtytuł scenariusza.
Z
tej książki z pewnością dowiecie się, jakie piętno odcisnęła
księżniczka Leia na całym życiu Carrie. Przy czym autorka, ze
wszystkimi swoimi słabościami i zaletami, jawi się jako osoba nie
tak odmienna od każdego z nas. Ja w czasie lektury miejscami czułam,
jakbym wchodziła z butami w jej życie, a po zakończeniu czytania
przez jakiś czas towarzyszyło mi lekkie przygnębienie. Pamiętnik
księżniczki
maluje bowiem raczej smutny portret aktorki, która z powodu swojej
sławy musi dzielić się z innymi swoją intymnością. Jedno jest
pewne – wolę karmić swoją wyobraźnię fikcyjnymi historiami niż
tymi z życia wziętymi. Wyjątek zrobię tylko dla Mindhuntera,
który już czeka na półce.
Tytuł:
Pamiętnik
księżniczki
Tytuł
oryginału:
The Princess Diarist
Autor:
Carrie Fisher
Tłumaczenie:
Monika Skowron
Wydawnictwo:
Znak
Horyzont
Rok
wydania:
2017
Science fiction - pewnie przez to, że powieść jest przeznaczona dla masowego czytelnika, który w większości nie będzie się bawić w precyzyjne rozróżnianie fantasy/space fantasy/science fiction czy coś tam jeszcze. Są statki kosmiczne, znaczy jest science fiction, tak się utarło i tak mi to tłumaczył sprzedawca w księgarni, wiele, wiele lat temu.
OdpowiedzUsuńA "nocowanka" chyba jest próbą wymyślenia potocznego polskiego odpowiednika dla tego zjawiska. Sama w sobie nie wygląda dla mnie źle, może trzeba by zobaczyć w kontekście.
W języku polskim mamy termin "fantastyka", najwyraźniej na takie przypadki przydałby się on też w angielskim. Ale że redaktor nie poprawił tak oczywistego błędu, to już razi. Wydawałoby się, że osoby tworzące Gwiezdne Wojny wiedzą, że kręcili space fantasy. Sama Carrie zresztą wspomina o tym podtytule, a potem zdarza się jej taka pomyłka z science-fiction...
UsuńBardzo lubię Gwiezdne wojny, więc myślałam o tej książce. Ale z drugiej strony biografie, jakoś nie przekonują mnie. Chyba w ostateczności się nie skuszę :)
OdpowiedzUsuńNiestety, ta autobiografia nie ma w sobie nic nadzwyczajnego, lepiej chyba poczytać sobie jakąś fantastykę.
OdpowiedzUsuń