Król Artur i Rycerze Okrągłego
Stołu Rogera Lancelyna Greena to właściwie staruszek
książkowy – jego premiera miała bowiem miejsce w 1953 roku. Co
zatem sprawia, że warto zapoznać się z tą pozycją tyle lat po pierwotnej publikacji?
Po pierwsze, jak zwykle w wydawnictwie
Zysk i S-ka przepiękne, do postawienia jej na półce zachęca kolekcjonerskie wydanie w twardej oprawie.
Po drugie, przyciąga sama osoba autora – absolwenta Oksfordu ze specjalizacją
w literaturze brytyjskiej, członka słynnej grupy Inklingów, który opublikował
własne opracowania wielu mitologii, m. in. greckiej, egipskiej i skandynawskiej, a także biografie pisarzy dziecięcych, a
prywatnie był najlepszym przyjacielem C.S. Lewisa.
We wstępie Roger Lancelyn Green
wyjaśnia, na jakich historycznych źródłach oprócz słynnej
Śmierci Artura Thomasa Malory'ego oparł swoje
opracowanie. Punktem wyjścia jest tu królestwo Logresu oraz model
rycerskości i praworządności znany ze średniowiecznych romansów
rycerskich. Obecne są rzecz jasna wszystkie słynne postaci –
Merlin, Artur i Ginewra, jego siostra Morgana le Fay oraz jej syn
Mordred, a także rozliczni rycerze. W księdze pierwszej dowiadujemy
się, jak mityczny król, wspierany na każdym kroku przez słynnego
czarodzieja, dochodzi do władzy. Ta część jest zdecydowanie
najsłabsza, zachowanie postaci drugoplanowych wydaje się niezbyt
wiarygodne, zaś sam Merlin wyrasta na najbardziej denerwującą
postać w całym utworze – zna bowiem przyszłość i bez przerwy
opowiada o niej każdemu, kogo spotka. Dalej jest na szczęście dużo
ciekawiej.
Cała księga druga jest poświęcona
Rycerzom Okrągłego Stołu – poszczególne rozdziały są
zatytułowane ich imionami (często występują w parze np. z bratem
lub ukochaną) i muszę przyznać, że autor znakomicie porządkuje
wiedzę o nich i ich niezwykłych wyczynach, bo dowiedziałam się o
nich znacznie więcej, niż z innych znanych mi źródeł. Opowieści
są tu zarówno odrobinę zabawne, jak i tragiczne, nie brakuje też
wątków romantycznych i heroicznych. Rewelacyjnie pokazują przy tym
typowo średniowieczny sposób myślenia, oparty na kodeksie
rycerskim i jego systemie ślubów, które składano z
najróżniejszych powodów. Na przykład Król Artur nie ucztował,
póki nie usłyszał o rycerskim wyczynie lub nie wysłał
podwładnego na misję. Przyjemnie było wtedy być białogłową w
opałach – bo zawsze można się było zwrócić o pomoc do
szlachetnych rycerzy. To bez dwóch zdań moja ulubiona część tego
utworu, będę zapewne wracać do niej w przyszłości, by odświeżyć
sobie co ciekawsze wątki, choćby ten o Zielonym Rycerzu.
Trzecia księga to opowieść o
poszukiwaniu Graala, w której najistotniejszymi postaciami są
Galahad, Percewal oraz Lancelot, na chwilę pojawia się nawet siostra jednego z
nich oraz magiczny zamek Carbonek. Rycerze poddawani są tu licznym
próbom, które sprawdzają ich skłonność do popełniania
grzechów, a wartości i symbole chrześcijańskie znajdują się tu na
pierwszym planie, narracja przypomina zaś momentami biblijne
przypowieści. Księga czwarta zaś to historia upadku Logresu, do
której przyczyniła się oczywiście występna miłość Ginewry i
Lancelota, ale także zbierający coraz więcej popleczników
Mordred. Obie czyta się dobrze, ale bez większych zaskoczeń.
Nie byłabym sobą, gdybym nie napisała
czegoś o języku – jest przejrzysty, choć stylizowany, pojawia
się tu bowiem wiele barwnych staropolskich wyrazów typu atoli,
podlec, niepodobna czy boleść. Występują
także liczne dialogi, a narracja jest wyważona – miejscami opisowa, ale
głównie skupia się na posuwaniu akcji do przodu. Z tego względu
utwór czyta się zaiste gładko i przyjemnie.
Okładka wydanych w 2017 roku "Mitów skandynawskich" tegoż autora, źródło: https://sklep.zysk.com.pl/mity-skandynawskie.html, dostęp 14.12.2018
Po przeczytaniu tego
opracowania widać jak na dłoni, czemu romanse rycerskie i mit
arturiański do dziś interesują wielu czytelników oraz są
inspiracją tylu współczesnych opowieści bohaterskich, jak i które
elementy zostały wchłonięte przez gatunek fantasy. Praworządność,
porządek i cnota triumfujące nad złem i chaosem, a także
wyruszanie na misję to przecież często powtarzany w tej
literaturze motyw. Z drugiej strony, ponieważ mamy tu konsekwentnie
do czynienia ze średniowiecznym punktem widzenia, nie liczcie na
interesujące postaci żeńskie – to głównie damy w opałach, dla
których jedynym powodem, by ruszyć się z domu, jest proszenie
króla Artura o pomoc. Podobnie wygląda to w przypadku nieco
żartobliwej misji dowiedzenia się, czego białogłowy chcą
najbardziej na świecie, przekonajcie się sami, jak się skończyła.
Nie ma się więc co dziwić Marion Zimmer Bradley, że napisała
pokazujące ten mit z kobiecego punktu widzenia Mgły Avalonu,
które po lekturze tego tomu doceniam jeszcze bardziej, bo prezentują
te same wydarzenia, atoli zupełnie inaczej i dużo wiarygodniej
umotywowane.
Król Artur i Rycerze Okrągłego
Stołu Rogera Lancelyna Greena to dobrze uporządkowane,
nieco ugładzone opracowanie mitu arturiańskiego, które Hollywood z
pewnością przyjmie z otwartymi ramionami – bo pokazuje
wyidealizowane królestwo opierające się na stricte
chrześcijańskich wartościach z wojownikami (prawie) bez skazy.
Przy tym widać wyraźnie, że autor w pełni rozumie konwencję
romansu rycerskiego i potrafi ją klarownie zaprezentować
współczesnemu czytelnikowi. Myśląc o historiach z tej książki
wyobrażam sobie odbiorców na średniowiecznej biesiadzie
wsłuchanych w pieśni, które budzą różnorodne emocje – od
strachu po dumę, od smutku po radość, jednocześnie przekazując w
przystępny sposób najistotniejsze wartości epoki. Jako żywo jest
to opracowanie rzetelne i przyjemne w odbiorze – któż nie
chciałby przecie obcować z prawym Arturem Pendragonem oraz kwiatem
pomocnego białogłowom rycerstwa i wespół z nimi spełniać
szlachetnych misji i stawać w turniejowe szranki?
Za egzemplarz recenzencki dziękuję
wydawnictwu Zysk i S-ka.
Autor:
Roger Lancelyn Green
Tytuł:
Król Artur i Rycerze Okrągłego Stołu
Tytuł
oryginału: King Arthur nad his
Knights of the Round Table
Tłumaczenie:
Ładysław Jerzyński
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Rok
wydania: 2018
Rozmyślam intensywnie nad zakupem. Dwie opinie jakie miałam okazję czytać na razie bardzo na plus. ;)
OdpowiedzUsuńTa książka znakomicie pokazuje średniowieczny punkt widzenia, tak więc dla miłośników mitu arturiańskiego to pozycja po prostu obowiązkowa.
UsuńMam ten tytuł w swoim zbiorze i jestem nim zachwycona!
OdpowiedzUsuńMitologia i arturiada to dla mnie bajki dla dorosłych, a że lubiłam bajki jako dziecko, to lubię i teraz.
OdpowiedzUsuńWidzę, że jeżeli ktoś przemęczy się z pierwszą księgą (a raczej z pewnym wątkiem), to każda kolejna będzie poniekąd nagrodą za wytrwałość i dzielność, jaką się wykazał. Niczym rycerz!
OdpowiedzUsuńA co do książki, to jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do historii króla Artura. Co nieco uczyłam się o nim, ale żeby się w tym zagłębiać? Nic z tych rzeczy. Cóż, byłam młoda i głupia, nie wiedziałam, co tak właściwie jest dla mnie dobre, ale teraz chciałabym to zmienić. ;)