Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Małe Licho i anioł z kamienia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Małe Licho i anioł z kamienia. Pokaż wszystkie posty

18 października 2019

[RECENZJA PRZEDPREMIEROWA] O tym, jak potworniasta gromadka anioła ratowała – M. Kisiel „Małe Licho i anioł z kamienia”

  RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
Małe Licho i anioł z kamienia wersja papierowa dostępna od 30 października 2019, ebooki już w sprzedaży!

Małe Licho i anioł z kamienia Marty Kisiel to kontynuacja jej humorystycznego cyklu fantasy nie tylko dla dzieci, która ucieszy zarówno małych jak i dorosłych fanów Ałtorki*, a to dlatego, że po raz pierwszy w historii połączyła losy mieszkańców wszystkich Lichotek. (Zaś tom pierwszy zatytułowany był Małe Licho i tajemnica Niebożątka, a jego recenzję znajdziecie tu).


Po okresie gorących świątecznych przygotowań i szale wyrabiania (a przy okazji podjadania) przeróżnych w kształtach i smakach pierniczków na wesołe domostwo Bożka nieoczekiwanie spada epidemia ospy, w związku z czym mama zarządza kwarantannę i wywiezienie syna wraz z Tsadkielem i Guciem do ciotki Ody (tak, właśnie tej z Oczu urocznych). Chłopiec od razu odnajduje się w nowej sytuacji: Dom cioci pachniał tym, co przepełniało małego anioła od czubka głowy aż po stopki w kolorowych bamboszach – radością i śmiechem, beztroską i bezpieczeństwem nawet w najgorszą burzę, taką bez prądu, chociaż z piorunami. Pachniał dobrem (s.75 – 76). Znacznie gorzej znosi to wszystko Tsadkiel, który jako że ma empatię na poziomie galaretki (s. 40) bezlitośnie krytykuje tutejsze warunki, a także nie może ścierpieć obecności Ossy czy Bazyla. A ponieważ wcześniej podpadł już wszystkim, bo nie przyjął od Bożka świątecznego prezentu, awantura wisi na włosku, a nieszczęście stoi tuż za progiem...