24 czerwca 2023

[recenzja] Tasha Suri „Jaśminowy tron” – Sadzonka gniewu

Jaśminowy tron jest pierwszym tomem nowej trylogii fantasy Tashy Suri pt. Płonące królestwa. Fanki znajdą tu wszystko, za co polubiły autorkę w poprzednim cyklu – wschodnie klimaty, coraz bardziej znaczącą rolę kobiet i znajdowanie w sobie siły do działania. Świat przedstawiony i postawy ludzkie są tu jednak bardziej złożone, dzięki czemu ta powieść może być dla wielu czytelniczek interesującą lekturą.


Prija jest zwykłą służącą u żony regenta Ahiranji, krainy podbitej przez cesarstwo Paridźatdwipy. Natomiast Malini to siostra cesarza, która odmówiła tradycyjnego wejścia na stos i została uwięziona w lokalnej opuszczonej świątyni, by przemyśleć swoje niegodne zachowanie. Tymczasem coraz więcej osób cierpi na straszliwą, nieuleczaną chorobę – zbutwienie, która sprawia, że na oraz w ciele wyrastają liście, korzenie czy też mech. Ponadto coraz intensywniej zaczyna działać ruch oporu w Ahiranji, zaogniając sytuację. A że cesarz do łagodnych nie należy, wysyła do prowincji swojego generała, by zrobił z nią porządek. Wygląda na to, że nie obejdzie się bez rozlewu krwi...


 Tylko groźba bólu może kogoś złamać. Dobrze użyty nóż nigdy nie musi utoczyć krwi (s. 23).

Najciekawszym aspektem utworu była dla mnie warstwa mistyczna przedstawianego tu świata. Jest tu bezimienny bóg obdarzający swych wyznawców imionami-przepowiedniami, których nie można nikomu zdradzić, aż przyjdzie na to czas. Są matki, które, składając ofiarę z samych siebie na stosie, zabiły przeciwników – magiczne istoty zwane jakszami. A tak się składa, że kiedyś to właśnie dzięki jakoszom i ich darom Ahiranja władała wszystkimi krainami. Teraz ich świątynie stoją puste, a w cieniach kryją się ostatni wyznawcy, pragnący różnych rzeczy: od wolności do zemsty. I tu dochodzimy do kolejnego interesująco przedstawionego elementu – złożonego konfliktu, który toczy się zarówno na polu polityki, jak i mistyki oraz dotyka samych bohaterów, bo mają skrajnie różne wizje, jak działać, by poprawić sytuację. Znajdziecie tu więc wiele ciekawych rozmów światopoglądowych dotyczących tego tematu. Nie zabrakło też skomplikowanego wątku miłosnego, tym razem między osobami tej samej płci. Ponadto autorka wprowadziła wiele kontrastów, wśród których prym wodą trzy pary: męskie-kobiece, woda-ogień oraz dobro-zło. Fabuła prowadzona jest na tyle dynamicznie, serwując nam kilka sporych zaskoczeń, że książkę czyta się naprawdę szybko.



Najważniejsze role grają tu rzecz jasna postaci kobiece – a oprócz wspominanej Malini i Prii występuje też moja ulubiona, czyli Bhumika. To mądra osoba, która ujęła mnie tym, jak dużo ma zdrowego rozsądku i jak bardzo dba o innych – została bowiem żoną regenta Ahiranji, by móc na niego delikatnie wpływać i przyjmować pod opiekę ludzi, którym los poskąpił szczęścia. Każda z nich ma ogromny potencjał, który albo przygasł, albo też musiał pozostać w ukryciu – ale teraz, wobec nadciągającej nieuchronnie konfrontacji z siłami cesarskimi może w pełni się ujawnić. I, co nie tylko mnie zapewne ucieszy, żadna z nich nie jest tak naiwna czy nieostrożna jak protagonistka z Królestwa piasku. Obserwowanie stopniowego rozwoju ich możliwości i tego, jak nabierają odwagi i siły, może być bardzo inspirujące dla wielu miłośniczek książek.


Być może samolubne było pragnąć więcej, niż się miało. Być może była to pomyłka. Ale zastanawiała się nad wszystkim, co wycierpiała, nad wszystkim, co wycierpiała Ahiranja, i czułam jak w jej piersi rozkwita ziarno gniewu (s. 168).

Na minus zaliczam zbyt mało informacji o naturze i mocy bezimiennego boga oraz matek, ale mam nadzieję, że zostaną one uzupełnione w kolejnych tomach. Nie podobało mi się też, jak bardzo negatywnym charakterem jest cesarz i jego generał oraz że większość mężczyzn nie docenia kobiet i uważa je za istoty gorszego sortu. Nie wydało mi się też zbyt wiarygodne, że w takim zdominowanym przez płeć brzydką społeczeństwie (nawet, jeśli w Ahiranji historycznie nie zawsze tak było i niektórzy jeszcze to pamiętają) płeć piękna daje radę się przebijać, by obejmować ważne funkcje. 

 

Rodzina nie ma obowiązku być wobec ciebie miła. Za to ma obowiązek pilnować, żebyś stawała się lepsza. Silniejsza (s. 286).

Konkludując, Jaśminowy tron Tashy Suri to wzruszająca opowieść o kobietach o różnym statusie, które mimo wcześniejszych porażek muszą znaleźć w sobie energię do walki, by zmienić świat na lepsze. A wszystko to osadzone w cesarstwie Paridźatdwipy, w którym tak samo ważna jest siła polityczna, jak i mistyczna – pochodząca od ognia bądź też wody. Myślę, że to epic fantasy może bez trudu trafić do serc licznych szukających wewnętrznej siły czytelniczek.


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów.


Moja ocena: 4,5/6



Autor: Tasha Suri
Tytuł: Jaśminowy tron
Tłumaczenie: Piotr Kucharski
Ilustracje: Piotr Zaręba
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2023
Stron: 645

6 komentarzy:

  1. Myślę, że książka powinna mi przypaść do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ładne wydanie, chyba się skuszę na tę książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mówię nie, skoro to ciekawy początek serii.

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę sprawdzić czy jest dostępna w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba nie jestem przekonana do tej pozycji, nie moje klimaty, ale z pewnością wiele osób zainteresuje ta pozycja

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz, mam dzięki nim więcej motywacji :). Chwilowo włączyłam funkcję moderowania, bo niestety na cel wzięli mnie spamerzy, mam nadzieję, że w ten sposób szybko się zniechęcą.