04 czerwca 2023

[recenzja] Maja Lidia Kossakowska „Takeshi. Cień Śmierci” – Taki dżos

Maja Lidia Kossakowska w swojej twórczości zabierała nas do przeróżnych ekscytujących światów – przepełnionych anielskimi problemami, czy też pokazujących losy młodszych i starszych szamanów – a tuż przed swoim zbyt wczesnym odejściem pracowała nad ostatnim tomem przygód neosamuraja Takeshiego. Jego wydanie jest więc dla mnie idealnym momentem, by nadrobić całą serię i przybliżyć ją Wam w trzech kolejnych recenzjach – ta poświęcona jest oczywiście jej pierwszemu tomowi, zatytułowanemu Takeshi. Cień Śmierci

 


Tajemniczy Takeshi, udający wędrownego artystę, trafia do wsi Zimna Woda, gdzie wykonuje drobne zlecenia i chcąc nie chcąc poznaje lokalnych mieszkańców oraz ich problemy. A związane są one między innymi z tym, że całą okolicą rządzi potężny gangster Imokori Ashihei, a asystuje mu psychopatyczna przybrana siostra Mariko. Mimo iż nasz bohater pragnie spokoju, to przecież nie jest w stanie stać z boku i patrzeć, jak krzywdzeni są niewinni. Krew poleje się więc gęsto, a przeszłość z pełną mocą upomni się o honorowego ronina.

 

Ta książka jest niczym dobry film akcji, więc czytając czułam się, jakbym oglądała serial anime. A stało się tak nie tylko dzięki wielu dynamicznym scenom, które łatwo było sobie wyobrazić. Autorka ma bowiem niezwykłe wyczucie dramatyzmu, bo szczęścia i spokoju nie zaznaje u niej właściwie żaden bohater, a fabuła pędzi do przodu niczym na złamanie karku, dostarczając wielu nieoczekiwanych zwrotów akcji. Język jest równie ekscytujący – potoczysty, pełen trafnych porównań i metafor, a do tego zabarwiony ironicznym, a czasem wręcz sarkastycznym poczuciem humoru. Dzięki temu powieść czyta się niemal w mgnieniu oka. Pewnym minusem tej historii było jednak to, że niektóre sceny walk są trudne do zobrazowania (bo nazwy sekwencji ciosów typu grobowa polka nic nam przecież nie mówią), a naprawdę interesująco robi się w jej drugiej połowie, gdy wiemy już wystarczająco wiele o uniwersum i bohaterach. Ale za to co się dzieje w finale! Niejeden czytelnik będzie sobie rwał włosy z głowy! 

 

Wyobraźcie sobie planetę, która jakiś czas temu została sterraformowana i skolonizowana, a potem zostawiona sama sobie. Jeden z krajów zwany Wakuni został stworzony na wzór feudalnej Japonii, drugi zaś, czyli Antilia, oparty jest na kulturze latynoskiej. W tym tomie akcja dzieje się przede wszystkim w tym pierwszym, ale w kolejnych także ten drugi okaże się istotny. Jednak najważniejsza różnica pomiędzy Ziemią i ich globem jest taka, że otacza go magiczna energia, która umożliwia istnienie bogów, demonów czy zmiennokształtnych istot. Poza tym ludzie jeżdżą na bolidach, posługują się biomaszynami czy bronią palną, ale ich wartości i sposób myślenia odzwierciedlają te tradycyjnie dla Kraju Kwitnącej Wiśni. Muszę tu koniecznie wspomnieć, że autorka bawi się popularnymi motywami z jego kultury i wierzeń, by zapewnić czytelnikowi jak najlepszą rozrywkę. I tak spotykamy tu różne zakony specjalizujące się w walce, tworzeniu mikstur, negocjacjach itp. (ich szczegółowy spis znajduje się na końcu książki), a poszczególnymi obszarami rządzą daimyo czy naczelnicy. Znajdziecie tu także wątki samuraja bez pana, nieszczęśliwej miłości, zemsty, honoru i zdrady, walki o władzę i wpływy, kwestię powinności wobec klanu czy zakonu, a wreszcie temat pojawiającego się zamiennie szczęścia i pecha. „Taki dżos” – mówi tu niejeden bohater. 

 

A skoro o nich mowa, przyjrzyjmy się im nieco bliżej. O Takeshim dowiadujemy się stopniowo coraz więcej – i mamy tu do czynienia z typową kreacją tajemniczego, skrzywdzonego przez los wojownika, który jednak zachował swój honor i ceni go ponad wszystko, a także pragnie walczyć o sprawiedliwość. To jego losy i decyzje są tu na pierwszym planie, ale jak się domyślacie, wplątuje się w walkę najbardziej wpływowych istot. Natomiast drugoplanowi bohaterowie z pewnością są różnorodni – od sztampowych psychopatycznych wojowników do znacznie ciekawszych członków zakonów, o których już wspominałam. Moimi ulubieńcami zostali przywódczyni Zakonu Księżyca Utajonego – Tamamo Kitsune i jeden z jej podwładnych – Nekomata Buchi. Oboje są bardzo inteligentni i nad wyraz kompetentni, potrafią przy tym zbierać istotne informacje, których używają nie tylko dla własnej korzyści. I to właśnie chyba ich działania będą mnie interesowały najbardziej w drugim tomie, bo najwyraźniej dotyczą zagrożenia dla całej planety. 

 

Powieść Takeshi. Cień Śmierci Mai Lidii Kossakowskiej z pewnością spodoba się tym, którzy mają apetyt na dobrą rozrywkę, szybką akcję i sporą dozę dramatyzmu. Jest tu bowiem iście filmowo, nowoczesność łączy się z magią, honorowy ronin walczy o sprawiedliwość, a wszystko polane jest smacznym japońskim popkulturowym sosem.


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów.

 

Moja ocena: 4,5/6

 

Seria Takeshi składa się z następujących części:

1) Takeshi. Cień Śmierci


Autor: Maja Lidia Kossakowska
Tytuł: Takeshi. Cień Śmierci
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2023 (wydanie II)
Stron: 424 


6 komentarzy:

  1. Muszę w końcu zabrać się za twórczość tej autorki

    OdpowiedzUsuń
  2. Straszna była jej śmierć, stwierdziłam też, że muszę się zapoznać z jej twórczością, bo jeszcze nie miałam takiej okazji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzmi bardzo ciekawie, muszę sięgnąć po tę książkę, to całkiem coś innego od tego, co zazwyczaj czytam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że ten cykl może mi się spodobać.

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz, mam dzięki nim więcej motywacji :). Chwilowo włączyłam funkcję moderowania, bo niestety na cel wzięli mnie spamerzy, mam nadzieję, że w ten sposób szybko się zniechęcą.