10 lipca 2020

Cogito, ergo jaunteo – Alfred Bester „Gwiazdy moim przeznaczeniem”

Powieść science fiction z 1956 roku Gwiazdy moim przeznaczeniem Alfreda Bestera to kolejny tom serii Wehikuł czasu, który mimo kontrowersyjnej okładki może zaskoczyć pomysłowością autora i lekko żartobliwym podejściem do poważnych tematów, choć niekoniecznie ująć raczej szaloną konstrukcją fabuły. 



Gdy poznajemy głównego bohatera książki, trzydziestoletniego Gullivera Foyle'a (imię rzecz jasna jest znaczące), znajduje się on w niezłych tarapatach – od sześciu miesięcy przebywa bowiem w na wpół rozbitym statku kosmicznym, gdzieś pomiędzy Marsem i Jowiszem. I kiedy przelatująca obok niego jednostka Vorga nie udziela mu pomocy, w dotąd leniwego i tępawego pomocnika mechanika wstępują nowe siły, gdyż postanawia przetrwać i zemścić się na niedoszłych ratownikach. Po raz pierwszy w życiu bierze się zatem za naukę i uruchamia resztki statku, w wyniku czego trafia na asteroidę do Ludu Nauki. Ci nie pytając go o zgodę tatuują mu na twarzy tygrysią maskę (stąd pomysł na rysunek na okładce), a na czole nowe imię – Nomad, przydzielają mu także żonę. Jednak Gully ani myśli u nich zostawać i napędzony wendettą wraca na Ziemię. I tak zaczyna się zupełnie nowy rozdział w jego życiu i zarazem droga do niezwykłej ewolucji.

Najciekawszym pomysłem w całej powieści, jak na science fiction przystało, jest umiejętność dżauntowania – to znaczy przenoszenia się w przestrzeni za pomocą woli. Pisarz dość dokładnie przemyślał konsekwencje społeczne i gospodarcze istnienia takiego zjawiska i szczegółowo je przedstawił, a czytałam o nich wszystkich z prawdziwą przyjemnością. Wykorzystał także dogłębną znajomość fizyki, między innymi opisując zasady działania statków kosmicznych czy też antygrawitacji. Zaś centralnym tematem uczynił ludzką motywację, dodając swoje trzy grosze do teorii ewolucji i pokazując na przykładzie protagonisty, a także w tytule, iż odpowiednio napędzany ludzki umysł jest w stanie pokonać niemal wszelkie granice. Nie bez przyczyny motto przechodzącego metamorfozę na naszych oczach Gullivera brzmi: Bez litości, bez wybaczenia, bez hipokryzji

A oto zestaw zagranicznych okładek tej powieści: 
 


Niestety, książka ma też słabe strony – przede wszystkim jest to pędząca do przodu, nieco chaotyczna fabuła, zabierająca nas w tempie ekspresowym z jednej lokacji do drugiej. Dopiero bliżej finału wszystkie wątki i postaci skupiają się w jednym miejscu i nabierają sensu. Ponadto zapewne nie wszystkim odbiorcom przypadną do gustu pomysły z pogranicza absurdu i czarnego humoru, które powodują, że historii nie da się odbierać do końca na poważnie, choć samo ewolucyjne przesłanie raczej takie jest. Co więcej, współczesna krytyka feministyczna nie zostawiłaby na stosunku protagonisty do kobiet suchej nitki, bo traktuje je doprawdy przedmiotowo.

Gwiazdy moim przeznaczeniem” Alfreda Bestera są swego rodzaju kosmiczną wędrówką Gullivera, obrazującą nieograniczoną moc ludzkiego umysłu i motywacji. Cała historia unosi się zaś w oparach lekkiego absurdu, co owocuje z jednej strony niezwykłym światem przedstawionym z powszechną umiejętnością teleportacji, z drugiej niedającą się przewidzieć fabułą, skręcającą gwałtownie niczym rollercoaster. Przekonajcie się zatem sami, jak wypadnie w Waszych oczach ta powieść, czy będzie emocjonującą przejażdżką, czy też wywoła lekki zawrót głowy.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Rebis.

Autor: Alfred Bester
Tytuł: Gwiazdy moim przeznaczeniem
Tytuł oryginału: The Stars My Destination
Tłumaczenie: Andrzej Sawicki
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Rok wydania: 2020

6 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawa i książka i cała seria. Lubię takie absurdalne nieco fantastyczne klimaty. Można wręcz odpłynąć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Okładka rzeczywiście bardzo kontrowersyjna, dobrze, że z fabułą nieco lepiej. Tylko to podejście do kobiet nie zachęca.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy raz słyszę o tej książce, może się kiedyś na nią skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Najbardziej zainteresowała mnie umiejętność dżauntowania i to właśnie dla niej byłabym skłonna przeczytać całą książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie nie jestem fanką sc-fi, aczkolwiek fakt, że jest to książka z 1956 nadaje jej jakiś taki intrygujący vibe! Może kiedyś się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem nawet trochę zaciekawiona

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz, mam dzięki nim więcej motywacji :). Chwilowo włączyłam funkcję moderowania, bo niestety na cel wzięli mnie spamerzy, mam nadzieję, że w ten sposób szybko się zniechęcą.