Powieść
science fiction z 1956 roku Gwiazdy moim przeznaczeniem
Alfreda Bestera to kolejny tom serii Wehikuł czasu,
który mimo kontrowersyjnej okładki może zaskoczyć pomysłowością
autora i lekko żartobliwym podejściem do poważnych tematów, choć
niekoniecznie ująć raczej szaloną konstrukcją fabuły.
Gdy
poznajemy głównego bohatera książki, trzydziestoletniego
Gullivera Foyle'a (imię rzecz jasna jest znaczące), znajduje się
on w niezłych tarapatach – od sześciu miesięcy przebywa bowiem w
na wpół rozbitym statku kosmicznym, gdzieś pomiędzy Marsem i
Jowiszem. I kiedy przelatująca obok niego jednostka Vorga nie
udziela mu pomocy, w dotąd leniwego i tępawego pomocnika mechanika
wstępują nowe siły, gdyż postanawia przetrwać i zemścić się
na niedoszłych ratownikach. Po raz pierwszy w życiu bierze się
zatem za naukę i uruchamia resztki statku, w wyniku czego trafia na
asteroidę do Ludu Nauki. Ci nie pytając go o zgodę tatuują mu na
twarzy tygrysią maskę (stąd pomysł na rysunek na okładce), a na
czole nowe imię – Nomad, przydzielają mu także żonę. Jednak
Gully ani myśli u nich zostawać i napędzony wendettą wraca na
Ziemię. I tak zaczyna się zupełnie nowy rozdział w jego życiu i
zarazem droga do niezwykłej ewolucji.
Najciekawszym
pomysłem w całej powieści, jak na science fiction przystało, jest
umiejętność dżauntowania – to znaczy przenoszenia się w
przestrzeni za pomocą woli. Pisarz dość dokładnie przemyślał
konsekwencje społeczne i gospodarcze istnienia takiego zjawiska i
szczegółowo je przedstawił, a czytałam o nich wszystkich z
prawdziwą przyjemnością. Wykorzystał także dogłębną znajomość
fizyki, między innymi opisując zasady działania statków
kosmicznych czy też antygrawitacji. Zaś centralnym tematem uczynił
ludzką motywację, dodając swoje trzy grosze do teorii ewolucji i
pokazując na przykładzie protagonisty, a także w tytule, iż
odpowiednio napędzany ludzki umysł jest w stanie pokonać niemal
wszelkie granice. Nie bez przyczyny motto przechodzącego metamorfozę
na naszych oczach Gullivera brzmi: Bez litości, bez
wybaczenia, bez hipokryzji.
A oto zestaw zagranicznych okładek tej powieści:
źródło: https://thestarsaremydestination.wordpress.com/the-stars-my-destination/, dostęp: 10 lipca 2020
Niestety,
książka ma też słabe strony – przede wszystkim jest to pędząca
do przodu, nieco chaotyczna fabuła, zabierająca nas w tempie
ekspresowym z jednej lokacji do drugiej. Dopiero bliżej finału
wszystkie wątki i postaci skupiają się w jednym miejscu i
nabierają sensu. Ponadto zapewne nie wszystkim odbiorcom przypadną
do gustu pomysły z pogranicza absurdu i czarnego humoru, które
powodują, że historii nie da się odbierać do końca na poważnie,
choć samo ewolucyjne przesłanie raczej takie jest. Co więcej,
współczesna krytyka feministyczna nie zostawiłaby na stosunku
protagonisty do kobiet suchej nitki, bo traktuje je doprawdy
przedmiotowo.
„Gwiazdy
moim przeznaczeniem” Alfreda Bestera są swego rodzaju kosmiczną
wędrówką Gullivera, obrazującą nieograniczoną moc ludzkiego
umysłu i motywacji. Cała historia unosi się zaś w oparach
lekkiego absurdu, co owocuje z jednej strony niezwykłym światem
przedstawionym z powszechną umiejętnością teleportacji, z drugiej
niedającą się przewidzieć fabułą, skręcającą gwałtownie
niczym rollercoaster. Przekonajcie się zatem sami, jak wypadnie w
Waszych oczach ta powieść, czy będzie emocjonującą przejażdżką,
czy też wywoła lekki zawrót głowy.
Za
egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Rebis.
Autor:
Alfred Bester
Tytuł:
Gwiazdy moim przeznaczeniem
Tytuł
oryginału: The Stars My Destination
Tłumaczenie:
Andrzej Sawicki
Wydawnictwo:
Dom Wydawniczy Rebis
Rok
wydania: 2020
Bardzo ciekawa i książka i cała seria. Lubię takie absurdalne nieco fantastyczne klimaty. Można wręcz odpłynąć.
OdpowiedzUsuńOkładka rzeczywiście bardzo kontrowersyjna, dobrze, że z fabułą nieco lepiej. Tylko to podejście do kobiet nie zachęca.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej książce, może się kiedyś na nią skuszę :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej zainteresowała mnie umiejętność dżauntowania i to właśnie dla niej byłabym skłonna przeczytać całą książkę :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie jestem fanką sc-fi, aczkolwiek fakt, że jest to książka z 1956 nadaje jej jakiś taki intrygujący vibe! Może kiedyś się skuszę :)
OdpowiedzUsuńJestem nawet trochę zaciekawiona
OdpowiedzUsuń