31 sierpnia 2019

Czy ktoś tam na górze cię lubi? – K. Vonnegut „Syreny z Tytana”

Nie bez kozery Kurt Vonnegut jest uważany za jednego z najbardziej błyskotliwych i intrygujących pisarzy XX wieku. Niezależnie od gatunku potrafił pomysłowo pokazać naturę człowieka, jak i istotne aspekty jego życia. Między innymi dlatego napisane w 1959 roku Syreny z Tytana, czyli science fiction pod płaszczykiem czarnego humoru, z całą pewnością przemówią do współczesnego czytelnika i niejeden raz wywołają uśmiech na twarzy.

Newport w Stanach Zjednoczonych staje się świadkiem niezwykłych wydarzeń – regularnej materializacji i dematerializacji Winstona Nilesa Rumfoorda oraz jego psa Kazaka. A mężczyzna sam jest sobie winien – wleciał bowiem statkiem w infundybułę chronosynklastyczną i pojawia się teraz cyklicznie na różnych obiektach kosmicznych. Konsekwencje tego wydarzenia budzą wiele emocji u tłumów, ale przede wszystkim dotykają żonę Winstona – Beatrycze oraz bogacza Malachiego Constanta, który jako pierwszy dostępuje zaszczytu rozmowy z dematerializującym się mężczyzną. Ten ostatni przepowiada mu niezwykłą przyszłość – między innymi podróż na Marsa i Tytana, w której weźmie też udział Beatrycze. Kobieta jest typem osoby, która nigdy nie chciała się ubrudzić (co symbolizuje jej obraz ubranej na biało z dzieciństwa), zaś Malachi to beztroski oportunista, który wierzy, że ktoś tam na górze wyraźnie mnie lubi (s. 10). Stanowią dość ciekawy kontrast, a ich relacje znajdują się rzecz jasna w centrum angażujących emocjonalnie i nieco szalonych wydarzeń. 
 


Fabuła rozwija się w dość nieoczekiwany sposób, i intryguje na każdym kroku, towarzysząc przede wszystkim Constantowi, a cała opowieść jest dla autora pretekstem do odmalowania m.in. wielu oblicz człowieka – zarówno w tłumie: miliony radośnie samoobciążonych ludzi. Ich radość brała się stąd, że nikt nad nikim nie miał przewagi (s. 268), jak i indywidualnie, wspominając o odwadze aneurotycznej (s. 34), czyli stylu i geście, czy też prawdzie jednostkowej (s. 68). Ponadto autor pokazuje w krzywym zwierciadle absurdu wojnę oraz ideologię jako taką, żartuje sobie z psychologii tłumu, artykułów naukowych, lotów w kosmos, kosmitów, czy wreszcie obsesji celu i szukania wyższych celów. Zaś w ogniu krytyki znajduje się religia i wiara w tzw. palec Boży, pisarz wykorzystuje przy tym sporo elementów znanych z Biblii, przedstawiając je w zupełnie nowym kontekście. Widać, skąd inspirację czerpał chociażby Douglas Adams, pisząc cykl Autostopem przez Galaktykę, choć w wielu miejscach nie do końca dorównuje intelektualnie i językowo Vonnegutowi. 

  I jak zwykle angielska wersja okładki: 

Co mnie szczególnie ucieszyło, warstwa językowa utworu jest mocno rozbudowana, zawiera wiele interesujących form literackich (np. sonet czy kazania) i środków stylistycznych, w tym neologizmów. Narrator wszechwiedzący z pełnym zaangażowaniem dzieli się z nami posiadanymi informacjami, niejednokrotnie komentując czy nawet uprzedzając wydarzenia. Każdy rozdział zaczyna się zaś od cytatu wypowiedzianego przez jednego z bohaterów utworu, co jest dość wyraźną zabawą z konwencją powieściową, np. Nie ma powodu, dla którego zło miałby triumfować częściej niż dobro. Triumf to kwestia organizacji. Jeżeli istnieje coś takiego jak zastępy anielskie, to mam nadzieję, że działają one według schematu organizacyjnego Mafii. Winston Niles Rumfoord (s.198).

I jeszcze jedna okładka:
Najważniejsze zagadnienie, które Vonnegut porusza w tym utworze, to kwestia sensowności i celowości tego, co się nam przydarza, m.in. pisząc tak: Bunt tłumu był, jak widać, ćwiczeniem z zakresu nauki i teologii – żywi usiłowali dociec, na podstawie skąpych dowodów, co to właściwie jest życie (s. 53-54). Autor każe nam zastanowić się, do jakiego stopnia nasza wola jest naprawdę wolna, a na ile zależy od działań sił wyższych. I robi to w tak porywającym, ironicznym i niepowtarzalnym stylu, że zaskoczy niejednego doświadczonego mola książkowego. 

A także galeria postaci: 
Syreny z Tytana już od pierwszych stron biorą wyobraźnię czytelnika w całkowite i niepodzielne posiadanie, a podążająca po kilku punktach kosmosu oparta w dużej mierze na ironii fabuła skręca w nieoczekiwanych kierunkach. Vonnegutowi pozornie bez wysiłku udaje się trudna sztuka jednoczesnego pokazywania świata w krzywym zwierciadle i zachęcenia czytelnika do głębszych przemyśleń, szczególnie na temat relacji religii i wolnej woli oraz siły tej ostatniej w jednostce ludzkiej. To wartościowa lektura, do której można wielokrotnie wracać i analizować jej dowolnie wybrany aspekt, by odkryć na jego temat coś nowego. To bez dwóch zdań najlepsze wielowarstwowe i dopracowane pod względem formy połączenie czarnego humoru i science fiction, z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia. Gorąco polecam!

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.

Autor: Kurt Vonnegut
Tytuł: Syreny z Tytana
Tytuł oryginału: The Sirens of Titan
Tłumaczenie: Jolanta Kozak
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2019

9 komentarzy:

  1. Niestety nie moje klimaty. Tym razem podziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooo! To zapowiada się niezwykle interesująco! W ogóle sam tytuł już mnie chwyta, a recenzja przekonuje do tego, żeby się skusić na lekturę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie on, zaraz po Lovecrafcie i Poe, jest na mojej liście do czytania!

    OdpowiedzUsuń
  4. Vonnegut już od jakiegoś czasu jest u mnie brany pod uwagę. Słyszałam o nim, że w dość oryginalny, prześmiewczy sposób zwraca uwagę na pozornie błahe problemy świata, pokazując, że jednak nie są takie, za jakie je bierzemy. Ponoć dość często zdarza mu się trafiać w punkt, a że jego twórczość jest ponadczasowa, to zawsze można odnaleźć w tym coś, co jest nam aktualnie znane. Tylko też martwi mnie to, że ponoć jego książki też nie są dla wszystkich. Dlatego zobaczymy, czy dam im radę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja po przeczytaniu byłam zachwycona. :D
    Ten styl, ironia i pozostawienie "miejsca" do przemyśleń. Wyśmienita pozycja! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Vonnegut to jeden z lepszych autorów, jakich miałam okazję poznać. Tej książki co prawda jeszcze nie zamówiłam ale polecam Ci "Galapagos", "Pianola" i koniecznie "Rzeźnia numer pięć" ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tytuł przyciąga, jednak to nie moje klimaty ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja jestem zafascynowana nawet okładkami do jego książek!

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz, mam dzięki nim więcej motywacji :). Chwilowo włączyłam funkcję moderowania, bo niestety na cel wzięli mnie spamerzy, mam nadzieję, że w ten sposób szybko się zniechęcą.