Nieustannie eksplorując kategorię
ciekawych młodzieżówek fantastycznych tym razem sięgnęłam po
książkę Kariny Bonowicz zatytułowaną Księżyc
jest pierwszym umarłym,
będącą połączeniem urban fantasy i horroru oraz pierwszym tomem
cyklu Gdzie diabeł
mówi dobranoc.
Czyta się ją szybko i przyjemnie, bo akcja intensywnie wciąga,
choć pozostałe elementy powieści mogłyby być trochę bardziej rozwinięte.
Główną
bohaterką jest siedemnastoletnia Alicja, która właśnie straciła
w wypadku oboje rodziców i musi wyprowadzić się z ruchliwej
Warszawy do niewielkiego miasteczka na Podkarpaciu. Ma zamieszkać u
starszej o zaledwie 9 lat od siebie ciotki Tatiany, która jest dla
niej zupełnie obcą osobą, a także zacząć chodzić do miejscowej
szkoły. A miasteczko Czarcisław to bardzo specyficzne miejsce –
wszystko jest tu bowiem w skali mikro, a budynki wyglądają jak
chatki z piernika. Jesteśmy
dokładnie w punkcie przecięcia kultur. Rano idziesz do kościoła,
a po powrocie wkładasz siekierę pod łóżko (s.
16) –
mówi jej nowo poznana krewna. Alicja postanawia zatem być
gruboskórna i trzymać wszystkich od siebie z daleka, jednak nieco
traci rezon, gdy najpierw widzi obcą kobietę robiącą na jej widok
znak krzyża, potem gubi się na prostej drodze, następnie spotyka
wielkiego faceta, który grozi jej na cmentarzu, aż wreszcie poznaje
legendę o czterech założycielach miasta, którzy zawarli pakt z
diabłem i sprawdzili klątwę na wszystkich swoich potomków. I tak
się rzecz jasna składa, że Alicja należy do rodziny jednego z
nich, a jej nowi koledzy z klasy – nieco nudne, ale porządne
bliźniaki w typie Wikingów Olga i Borys, łamacz damskich serc
smagły Nikodem oraz przezywana Monster
High
mroczna Natasza – do pozostałych trzech. Na domiar złego po
imprezie ginie jedna z uczennic i rozpoczynają się jej gorączkowe
poszukiwania...
Najlepiej zrealizowanym aspektem utworu
jest wyjątkowo umiejętne budowanie nastroju grozy. Opowieść
wciąga dzięki temu skuteczniej niż ruchome piaski i nie pozwala
oderwać się od fabuły ani na chwilę. Ponadto autorka co i raz
serwuje zupełnie nieoczekiwane zwroty akcji, każąc spojrzeć na
opisywanie wydarzenia zupełnie inaczej niż wcześniej, a do tego
prezentuje dość oryginalne podejście do istot nadprzyrodzonych –
używa nazw słowiańskich, typu wilkodlaki, strzygonie, nocnice i
guślnice. Dla mnie osobiście najfajniejszym smaczkiem było zaś
to, że językiem magii jest tu staro-cerkiewno-słowiański, a nie występująca zazwyczaj w popkulturze łacina. A na dokładkę pojawiają się starannie przemyślane rytuały magiczne. I jak na
klasyczną młodzieżówkę przystało, to właśnie nastolatki mają
do wykonania kluczowe zadanie, które wymaga od nich współpracy i
sporego zaangażowania. W tej kwestii nic nie jest jednak łatwe –
bo ciągle rezonują wzajemne sympatie i antypatie, na które
nieustannie wpływają bieżące i przeszłe wydarzenia oraz buzujące
hormony bohaterów. Z jednej strony to mała mieścina, w której
wszyscy się znają, z drugiej jednak każdy ma swoje groźne dla
innych tajemnice i nigdy nie wiadomo, czy można komukolwiek wierzyć.
Kolejnym
istotnym elementem jest język, którym napisana jest powieść. I
muszę Wam powiedzieć, że wygląda na to, że Marcie Kisiel zaczyna
rosnąć poważna konkurencja – ponieważ Karina Bonowicz potrafi
w zabawny i jednocześnie złośliwy sposób komentować różne
współczesne zjawiska i bieżące sytuacje, zarówno w wypowiedziach
i myślach bohaterów: Jakby
się dowiedziała, że ktoś z własnej nieprzymuszonej woli czyta
„Zmierzch”. (s. 395)
czy słowami narratora: Wyglądał
jak Eric Northman, który wykupił wycieczkę na Malediwy, a dopiero
potem przypomniał sobie, że jest wampirem.
(s. 328) Zdarzają się też przytomne życiowe uwagi: Kłamała
jak każda kobieta w sprawie wagi. (s. 309)
Jak widać z powyższych cytatów, pisarka ma sporą wiedzę o
współczesnej popkulturze i nie waha się jej użyć. Oprócz
Zmierzchu
czy cyklu o Sookie Stackhouse nawiązuje też wielokrotnie do
Harry'ego Pottera,
i niemiłosiernie wręcz wyżywa się na siostrach Kardashian oraz
rzeczach ważnych dla współczesnej młodzieży, czyli SMS-ach i
imprezach.
Bohaterowie są skonstruowani dość
ciekawie, szczególnie siedemnastolatkowie z rodzin założycielskich,
jednak z wyjątkiem głównej bohaterki, która nie zrobiła na mnie
zbyt dobrego wrażenia. Wychowana w racjonalnej rodzinie, ma prawo
czuć się zagubiona, a jej rola polega rzecz jasna na pomocy
czytelnikom przy wejściu w ten nowy świat, jednak w moich oczach
jest po prostu wkurzająca i skrajnie egoistyczna, a przy tym
zupełnie nieostrożna. Nie pomaga też ciotka Tatiana, która
zamiast powiedzieć wprost, co jej grozi i uczyć używania
magii, nie wiedzieć czemu bawi się w dziwaczne podchody. Nie do
końca uwierzyłam też w sposób funkcjonowania lokalnej
społeczności – niby wiedzą, kto się z kim za chałupą całował,
a łykają bajeczki o rozszarpaniu ludzi przez wilki. Zaś w kwestii
uniwersum najlepiej przemyślanym wątkiem jest sama klątwa i
możliwość jej zdjęcia, nieco mniej dopracowana jest podstawowa charakterystyka
poszczególnych nadprzyrodzonych ras, choć liczę, że w kolejnych tomach dowiemy się
o nich nieco więcej, szczególnie o guślnicach.
Podsumowując,
Księżyc jest
pierwszym umarłym
zgrabnie łączy elementy urban fantasy i horroru, pokazując
przesyconą konfliktami lokalną społeczność czterech rodzin istot
nadprzyrodzonych, w której pojawia się nowy, nieświadomy niczego
członek. Napięcie niejednokrotnie sięga zenitu, zagadka goni
zagadkę, a grupa nastolatków staje przed ogromnym wyzwaniem zdjęcia
ciążącej na ich familiach wielowiekowej klątwy. Ale jak to
zrobić, gdy nikomu nie można ufać? Zaś dodatkowym smaczkiem jest
zabawny, zabarwiony cynizmem język narracji, dzięki czemu powieść
czyta się wyjątkowo gładko. Idealna lektura na wakacyjne
odprężenie; i mimo że niepozbawiona wad, to z chęcią sięgnę po
kolejny tom cyklu Gdzie
diabeł mówi dobranoc, by
przekonać się, czy kolejne pokolenie przełamie niepowodzenia
poprzednich.
Autor:
Karina Bonowicz
Tytuł:
Gdzie diabeł mówi dobranoc. Księżyc jest pierwszym umarłym
Wydawnictwo:
Initium
Rok
wydania: 2019
Właśnie mam ją w planach na najbliższe dni! :D Póki co jestem bardzo zafascynowana :D
OdpowiedzUsuńWiele dobrego słyszę na temat tej książki, więc na pewno w końcu po nią sięgnę!
OdpowiedzUsuńTakie połączenie horroru i fantasy bardzo mi pasuje.
OdpowiedzUsuńNie znoszę książek z działu fantastyki, nie wiem czemu w sumie ;)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tej książki, lubię fantastykę, a z nutką horroru może być dopiero ciekawie.
OdpowiedzUsuńCoś dla mojej młodzieży, powinno ją zainteresować, tytuł chętnie podrzucę pod rozwagę. :)
OdpowiedzUsuńMam powieść w niedalekich planach (już na mnie czeka). Mam nadzieję, że przypadnie mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńNa moich półkach raczej nie gości fantastyka,ale nie dlatego, że za nią nie przepadam. Owszem mam kilka tego typu powieści za sobą, które przypadły mi do gustu. A po Twojej recenzji i ta pozycja wydaje mi się ciekawa. Być może się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuńKiedyś lubiłam urban fantasy, ale chyba mi się przejadło, więc raczej po ksiązkę nie sięgnę ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
Kasia z niekulturalnie.pl
Czytałam i naprawdę wciągająca! I fakt, Alicja potrafiła zirytować ;)
OdpowiedzUsuńawesome article :)
OdpowiedzUsuńhave a nice day
Koniecznie, ale to koniecznie muszę ją przeczytać, tak mnie ciekawi :)
OdpowiedzUsuńZ tymi tekstami nawiązującymi do popkultury czy tam ją komentującymi to ja mam czasem problem, bo niektóre takie powiedzonka wypadają suchawo bądź żenująco... Niemniej chwali się, że autorka wysiliła się i wprowadziła torchę humoru do książki. Osobiście nie planuję czytać, ale ciekawi mnie mimo to, jak rozwinie się autorka i czy może postawi kiedyś na napisanie czegoś ambitniejszego. Bo te elementy słowiańskie i rytuały mnie nawet ciekawią, niech popróbuje jeszcze to wykorzystać ;)
OdpowiedzUsuńMam podobnie. Przynajmniej na razie nie planuję czytać, ale jestem ciekawa jak to wszystko się rozwinie. :)
UsuńNie spodziewałam się, że książka ma w sobie elementy grozy :) chętnie sięgnę!
OdpowiedzUsuńPrzekonałaś mnie - wezmę się i za to. Głównie dlatego, że pani Bonowicz sportretowała Podkarpacie :P
OdpowiedzUsuń"Księżyc jest pierwszym umarłym" faktycznie bardzo zgrabnie łączy kilka gatunków, tworząc młodzieżową powieść, która pozytywnie zaskakuje. Nieco jak nowe wydanie "Sabriny" osadzone w słowiańskim świecie. Czyta się świetnie, więc zdecydowanie polecamy! :)
OdpowiedzUsuń