30 czerwca 2019

Alicja w krainie czarta – K. Bonowicz „Księżyc jest pierwszym umarłym”

Nieustannie eksplorując kategorię ciekawych młodzieżówek fantastycznych tym razem sięgnęłam po książkę Kariny Bonowicz zatytułowaną Księżyc jest pierwszym umarłym, będącą połączeniem urban fantasy i horroru oraz pierwszym tomem cyklu Gdzie diabeł mówi dobranoc. Czyta się ją szybko i przyjemnie, bo akcja intensywnie wciąga, choć pozostałe elementy powieści mogłyby być trochę bardziej rozwinięte.

Główną bohaterką jest siedemnastoletnia Alicja, która właśnie straciła w wypadku oboje rodziców i musi wyprowadzić się z ruchliwej Warszawy do niewielkiego miasteczka na Podkarpaciu. Ma zamieszkać u starszej o zaledwie 9 lat od siebie ciotki Tatiany, która jest dla niej zupełnie obcą osobą, a także zacząć chodzić do miejscowej szkoły. A miasteczko Czarcisław to bardzo specyficzne miejsce – wszystko jest tu bowiem w skali mikro, a budynki wyglądają jak chatki z piernika. Jesteśmy dokładnie w punkcie przecięcia kultur. Rano idziesz do kościoła, a po powrocie wkładasz siekierę pod łóżko (s. 16) – mówi jej nowo poznana krewna. Alicja postanawia zatem być gruboskórna i trzymać wszystkich od siebie z daleka, jednak nieco traci rezon, gdy najpierw widzi obcą kobietę robiącą na jej widok znak krzyża, potem gubi się na prostej drodze, następnie spotyka wielkiego faceta, który grozi jej na cmentarzu, aż wreszcie poznaje legendę o czterech założycielach miasta, którzy zawarli pakt z diabłem i sprawdzili klątwę na wszystkich swoich potomków. I tak się rzecz jasna składa, że Alicja należy do rodziny jednego z nich, a jej nowi koledzy z klasy – nieco nudne, ale porządne bliźniaki w typie Wikingów Olga i Borys, łamacz damskich serc smagły Nikodem oraz przezywana Monster High mroczna Natasza – do pozostałych trzech. Na domiar złego po imprezie ginie jedna z uczennic i rozpoczynają się jej gorączkowe poszukiwania...



Najlepiej zrealizowanym aspektem utworu jest wyjątkowo umiejętne budowanie nastroju grozy. Opowieść wciąga dzięki temu skuteczniej niż ruchome piaski i nie pozwala oderwać się od fabuły ani na chwilę. Ponadto autorka co i raz serwuje zupełnie nieoczekiwane zwroty akcji, każąc spojrzeć na opisywanie wydarzenia zupełnie inaczej niż wcześniej, a do tego prezentuje dość oryginalne podejście do istot nadprzyrodzonych – używa nazw słowiańskich, typu wilkodlaki, strzygonie, nocnice i guślnice. Dla mnie osobiście najfajniejszym smaczkiem było zaś to, że językiem magii jest tu staro-cerkiewno-słowiański, a nie występująca zazwyczaj w popkulturze łacina. A na dokładkę pojawiają się starannie przemyślane rytuały magiczne. I jak na klasyczną młodzieżówkę przystało, to właśnie nastolatki mają do wykonania kluczowe zadanie, które wymaga od nich współpracy i sporego zaangażowania. W tej kwestii nic nie jest jednak łatwe – bo ciągle rezonują wzajemne sympatie i antypatie, na które nieustannie wpływają bieżące i przeszłe wydarzenia oraz buzujące hormony bohaterów. Z jednej strony to mała mieścina, w której wszyscy się znają, z drugiej jednak każdy ma swoje groźne dla innych tajemnice i nigdy nie wiadomo, czy można komukolwiek wierzyć.

Kolejnym istotnym elementem jest język, którym napisana jest powieść. I muszę Wam powiedzieć, że wygląda na to, że Marcie Kisiel zaczyna rosnąć poważna konkurencja – ponieważ Karina Bonowicz potrafi w zabawny i jednocześnie złośliwy sposób komentować różne współczesne zjawiska i bieżące sytuacje, zarówno w wypowiedziach i myślach bohaterów: Jakby się dowiedziała, że ktoś z własnej nieprzymuszonej woli czyta „Zmierzch”. (s. 395) czy słowami narratora: Wyglądał jak Eric Northman, który wykupił wycieczkę na Malediwy, a dopiero potem przypomniał sobie, że jest wampirem. (s. 328) Zdarzają się też przytomne życiowe uwagi: Kłamała jak każda kobieta w sprawie wagi. (s. 309) Jak widać z powyższych cytatów, pisarka ma sporą wiedzę o współczesnej popkulturze i nie waha się jej użyć. Oprócz Zmierzchu czy cyklu o Sookie Stackhouse nawiązuje też wielokrotnie do Harry'ego Pottera, i niemiłosiernie wręcz wyżywa się na siostrach Kardashian oraz rzeczach ważnych dla współczesnej młodzieży, czyli SMS-ach i imprezach. 
 

Bohaterowie są skonstruowani dość ciekawie, szczególnie siedemnastolatkowie z rodzin założycielskich, jednak z wyjątkiem głównej bohaterki, która nie zrobiła na mnie zbyt dobrego wrażenia. Wychowana w racjonalnej rodzinie, ma prawo czuć się zagubiona, a jej rola polega rzecz jasna na pomocy czytelnikom przy wejściu w ten nowy świat, jednak w moich oczach jest po prostu wkurzająca i skrajnie egoistyczna, a przy tym zupełnie nieostrożna. Nie pomaga też ciotka Tatiana, która zamiast powiedzieć wprost, co jej grozi i uczyć używania magii, nie wiedzieć czemu bawi się w dziwaczne podchody. Nie do końca uwierzyłam też w sposób funkcjonowania lokalnej społeczności – niby wiedzą, kto się z kim za chałupą całował, a łykają bajeczki o rozszarpaniu ludzi przez wilki. Zaś w kwestii uniwersum najlepiej przemyślanym wątkiem jest sama klątwa i możliwość jej zdjęcia, nieco mniej dopracowana jest podstawowa charakterystyka poszczególnych nadprzyrodzonych ras, choć liczę, że w kolejnych tomach dowiemy się o nich nieco więcej, szczególnie o guślnicach.

Podsumowując, Księżyc jest pierwszym umarłym zgrabnie łączy elementy urban fantasy i horroru, pokazując przesyconą konfliktami lokalną społeczność czterech rodzin istot nadprzyrodzonych, w której pojawia się nowy, nieświadomy niczego członek. Napięcie niejednokrotnie sięga zenitu, zagadka goni zagadkę, a grupa nastolatków staje przed ogromnym wyzwaniem zdjęcia ciążącej na ich familiach wielowiekowej klątwy. Ale jak to zrobić, gdy nikomu nie można ufać? Zaś dodatkowym smaczkiem jest zabawny, zabarwiony cynizmem język narracji, dzięki czemu powieść czyta się wyjątkowo gładko. Idealna lektura na wakacyjne odprężenie; i mimo że niepozbawiona wad, to z chęcią sięgnę po kolejny tom cyklu Gdzie diabeł mówi dobranoc, by przekonać się, czy kolejne pokolenie przełamie niepowodzenia poprzednich.

Autor: Karina Bonowicz
Tytuł: Gdzie diabeł mówi dobranoc. Księżyc jest pierwszym umarłym
Wydawnictwo: Initium
Rok wydania: 2019

17 komentarzy:

  1. Właśnie mam ją w planach na najbliższe dni! :D Póki co jestem bardzo zafascynowana :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiele dobrego słyszę na temat tej książki, więc na pewno w końcu po nią sięgnę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie połączenie horroru i fantasy bardzo mi pasuje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znoszę książek z działu fantastyki, nie wiem czemu w sumie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem bardzo ciekawa tej książki, lubię fantastykę, a z nutką horroru może być dopiero ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś dla mojej młodzieży, powinno ją zainteresować, tytuł chętnie podrzucę pod rozwagę. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam powieść w niedalekich planach (już na mnie czeka). Mam nadzieję, że przypadnie mi do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Na moich półkach raczej nie gości fantastyka,ale nie dlatego, że za nią nie przepadam. Owszem mam kilka tego typu powieści za sobą, które przypadły mi do gustu. A po Twojej recenzji i ta pozycja wydaje mi się ciekawa. Być może się na nią skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedyś lubiłam urban fantasy, ale chyba mi się przejadło, więc raczej po ksiązkę nie sięgnę ;D
    Pozdrawiam ciepło :)
    Kasia z niekulturalnie.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam i naprawdę wciągająca! I fakt, Alicja potrafiła zirytować ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. awesome article :)
    have a nice day

    OdpowiedzUsuń
  12. Koniecznie, ale to koniecznie muszę ją przeczytać, tak mnie ciekawi :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Z tymi tekstami nawiązującymi do popkultury czy tam ją komentującymi to ja mam czasem problem, bo niektóre takie powiedzonka wypadają suchawo bądź żenująco... Niemniej chwali się, że autorka wysiliła się i wprowadziła torchę humoru do książki. Osobiście nie planuję czytać, ale ciekawi mnie mimo to, jak rozwinie się autorka i czy może postawi kiedyś na napisanie czegoś ambitniejszego. Bo te elementy słowiańskie i rytuały mnie nawet ciekawią, niech popróbuje jeszcze to wykorzystać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobnie. Przynajmniej na razie nie planuję czytać, ale jestem ciekawa jak to wszystko się rozwinie. :)

      Usuń
  14. Nie spodziewałam się, że książka ma w sobie elementy grozy :) chętnie sięgnę!

    OdpowiedzUsuń
  15. Przekonałaś mnie - wezmę się i za to. Głównie dlatego, że pani Bonowicz sportretowała Podkarpacie :P

    OdpowiedzUsuń
  16. "Księżyc jest pierwszym umarłym" faktycznie bardzo zgrabnie łączy kilka gatunków, tworząc młodzieżową powieść, która pozytywnie zaskakuje. Nieco jak nowe wydanie "Sabriny" osadzone w słowiańskim świecie. Czyta się świetnie, więc zdecydowanie polecamy! :)

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz, mam dzięki nim więcej motywacji :). Chwilowo włączyłam funkcję moderowania, bo niestety na cel wzięli mnie spamerzy, mam nadzieję, że w ten sposób szybko się zniechęcą.