16 marca 2019

Śmieszyć, tumanić, przestraszać - Marta Kisiel "Nomen omen"

Otrzymanie przez Ałtorkę* nagrody im Janusza A. Zajdla za najlepsze opowiadanie z 2017 roku świadczy o tym, że proza Marty Kisiel jest obecnie na topie – a potwierdza to wyczekiwane przez wielu czytelników drugie wydanie Nomen omen, powieści o humorystycznym zabarwieniu i historyczno-kryminalnym tle.


Główna bohaterka, czyli obdarzona wysokim wzrostem oraz bujną figurą rudowłosa Salomea Przygoda, postanawia opuścić łono lekko irytującej rodziny i przenieść się do Wrocławia, by tam podjąć studia i pracę w antykwariacie na wydziale polonistyki. Trafia przy tym do wyjątkowej stancji na ulicy Lipowej, czyli do przedziwnej kamienicy z wieżyczką, która mogła z powodzeniem występować w horrorach klasy średniej. I to bez charakteryzacji (s.22). I tak zamieszkuje z wydającymi się pączkować identycznymi starszymi paniami o dziwnych przyzwyczajeniach oraz z wojowniczą papugą nie gardzącą wafelkami maści wszelakiej. Na domiar złego wbrew woli Salki wkrótce dołącza do niej uwielbiany przez rodziców brat Niedaś, a jej jedyny do tej pory sojusznik w familii, czyli babcia, poznawszy jej nowy adres nie chce z nią więcej rozmawiać. Jednak dziewczyny z długimi blond włosami we Wrocławiu mają jeszcze gorzej – bo napada je dziwny młody człowiek, w celu nie innym jak szybkie pozbawienie ich życia, a gdy wychodzi na jaw, że agresor do złudzenia przypomina Niedasia, a także usiłuje utopić w rzece Salkę, ta postanawia wziąć sprawy we własne ręce i wraz z absztyfikantem Bartkiem oraz gospodyniami swojej stancji rozwiązać zagadkę dziwnego zachowania brata. A ma ona sporo wspólnego z wojenną historią miasta i grecką mitologią. 


Ci, którzy znają już Martę Kisiel, wiedzą, że przy lekturze jej utworów nie należy jeść ani pić – w dowolnym momencie można bowiem parsknąć ze śmiechu tak intensywnie, że nie odratuje się już trzymanej w ręku książki. Podobnie jest tym razem – absurdalne poczucie humoru i umiejętność ośmieszania każdego aspektu naszej codzienności, tu szczególnie życia rodzinnego, sprawią, że spędzicie z tą powieścią wiele zabawnych i relaksujących chwil. Wszystkie postaci są dość wyraziście scharakteryzowane i dają się lubić, a fabuła jest wokół nich bardzo zgrabnie obudowana, nawiązując do wydarzeń z czasów drugiej wojny światowej. Komedia łączy się tu wyjątkowo zgrabnie z tragedią, zapewniając kilka godzin niezłej rozrywki. Jak zwykle rozbudowany i kwiecisty styl sprawia, że albo wskoczycie w tę historię na główkę, albo też nie przebrniecie nawet przez pierwszych kilka stron – ten znak rozpoznawczy autorki wywołuje bowiem spore emocje czytelnicze, zarówno pozytywne jak i negatywne, nigdy zaś obojętność. Co powiecie na takie sformułowanie: znak zapytania właśnie dorobił się gromadki energicznego potomstwa (s.83)?

Moim zdaniem to jedna z lepszych powieści Marty Kisiel, choć trochę słabsza od Toni, ale jednocześnie najbardziej do niej podobna w podstawowym zamyśle, czyli oparciu opowieści na dawnych wydarzeniach, które w połączeniu z elementami nadprzyrodzonymi pociągają za sobą bardzo poważne konsekwencje w teraźniejszości. Wprawdzie po tym, jak bohaterowie dochodzą do sedna problemu i szukają konkretnego miejsca używając starych map, robi się nieco mniej ciekawie, a niektóre postaci (szczególnie matka i brat Salomei) są jednak ciut przerysowane, to całość czyta się z ogromną przyjemnością. W moim przypadku źródłem szczególnej radości były rzecz jasna żarty polonistyczne – szczególnie wypowiedzi Bartka nawiązujące do różnych słynnych polskich utworów romantycznych i nie tylko. A jeden z moich ulubionych cytatów to: chusteczek twoich niegodnam zakrwawiać (s. 313).

A zatem nie ma lepszego przepisu na udane niedzielne popołudnie niż drugie wydanie Nomen omen – pieczeń z mitologii greckiej z sosem z historii Wrocławia, upichconą starannie przez jedyną w swoim rodzaju Ałtorkę*, której lekko absurdalne poczucie humoru doprowadza do łez ze śmiechu lub też szewskiej pasji. A w którym obozie znajdziecie się Wy?

*To nie błąd, tak o sobie mówi Marta Kisiel i jej fani, którzy podchwycili ten żart.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Uroboros.

Tytuł: Nomen Omen
Autor: Marta Kisiel
Wydawnictwo: Uroboros
Rok wydania: 2019 (wydanie II)

8 komentarzy:

  1. Po tym, co piszesz, najpierw poczułam do Mart Kisiel sympatię, ale jak wspomniałaś o tym stylu... to nie wiem, nie wiem... trudno mi powiedzieć, czy bym się z nim zaprzyjaźniła. Ale "chusteczek twoich niegodnam zakrwawiać" jest super, bez dwóch zdań ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba samemu sprawdzić, czy ten styl się spodoba. Ale jeśli ktoś ma ochotę na coś lekkiego i rozrywkowego, powinno być ok.

      Usuń
  2. Wczoraj skończyłam ten tytuł i to było moje pierwsze spotkanie z Kisiel. Dla mnie osobiście to po prostu... "nic takiego". Sympatyczna, z dobrymi elementami, niby nie mam się do czego przyczepić, bo czytało się ją miło, ale ani nie śmiałam się w głos, ani nie byłam jakoś nadmiernie zaangażowana w fabułę. Mogłabym czytać więcej jej książek, ale jednocześnie nie jestem i raczej nie będę wielką fanką pani Kisiel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ta autorka celuje w odbiorcę, który ma ochotę raczej na relaks niż refleksję przy lekturze. I jeśli czytelnik się na to nastawi, będzie się zapewne dość dobrze bawić.

      Usuń
  3. Potwierdzam, książka świetna nie tylko na udane niedzielne, ale każde popołudnie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedna z trzech najlepszych - obok "Toni" i "Oczu urocznych".

      Usuń
  4. Wciąż do pani Kisiel jakoś się przekonać nie mogę. Może to byłoby dobre na początek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłoby być, także "Toń" i "Oczy uroczne" są niezłe. Ale z zastrzeżeniem, żebyś przeczytał najpierw jakąś próbkę, by sprawdzić, czy przypadnie Ci do gustu jej styl.

      Usuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz, mam dzięki nim więcej motywacji :). Chwilowo włączyłam funkcję moderowania, bo niestety na cel wzięli mnie spamerzy, mam nadzieję, że w ten sposób szybko się zniechęcą.