Pierwszy
tom cyklu Kena Liu Pod sztandarem
dzikiego kwiatu,
zatytułowany Królowie Dary
(o którym pisałam tutaj), rozbudził mój czytelniczy apetyt wobec
kontynuacji, czyli recenzowanej tu Ściany Burz.
Pragnęłam niezwłocznie przekonać się, jak charyzmatyczny Kuni i
jego dwie inteligentne żony poradzą sobie z opanowaniem sytuacji,
jak długo i jakimi metodami będą sprawować rządy. Fantasy rzadko
bowiem opisuje czas pokoju po wygranej wojnie – pisarz postawił
sobie tym samym poprzeczkę wyjątkowo wysoko. Jednak czy udało mu
się wyjść zwycięsko z tego wyzwania?
Minęło
sześć lat, od kiedy Kuni Garu zasiadł na tronie jako cesarz Ragin
i ze wszystkich sił stara się stworzyć dobrze funkcjonujące
państwo. Wymyślił między innymi specjalny system egzaminów dla
kandydatów na urzędników państwowych, w których bierze udział
nowa bohaterka, grająca pierwsze skrzypce w tym tomie – pracowita
i błyskotliwa Zomi Kidosu, czyli Ognista Perła. Pochodzi ona z
ubogiej rodziny, jej ojciec zaginął na morzu, miała jednak
szczęście spotkać na swoje drodze wyjątkowego nauczyciela, dzięki
któremu udaje jej się dotrzeć do ostatniego etapu trudnych testów.
Tymczasem Noda Mi i Doru Solofi, niegdysiejsi królowie tirojscy,
niezadowoleni ze swojej obecnej, nic nieznaczącej pozycji,
przysięgają zniszczyć Tron Mlecza i zbierają coraz więcej
popleczników, by przeprowadzić wielki bunt. A na dokładkę wspiera
ich ktoś, komu Kuni bezgranicznie ufa. Zaś Luan Zya postanawia
wyprawić się w nieznane rejony, aż za Ścianę Burz, która otacza
wyspy Dary. Pragnie przekonać się, czy da się przekroczyć
śmiertelnie niebezpieczną barierę i jakie terytoria się za nią
znajdują. I nikt, nawet bogowie, nie spodziewa się, jak poważne
będą konsekwencje tej decyzji i jakie niebezpieczeństwo sprowadzi
na wszystkich Darzan...
Ten
tom dzieli się bardzo wyraźnie na dwie części – w pierwszej
dominującym tematem jest budowa sprawiedliwego, dobrze
funkcjonującego państwa, w drugiej zaś niespodziewane pojawienie
się nowej, wrogiej siły. Początkowo wydarzenia toczą się powoli,
poznajemy dokładniej szkoły filozoficzne Darzan, mit o
uporządkowaniu czasu przez bogów – nadaniu miesiącom i latom
nazw zwierząt i roślin, obserwujemy też rozgrywki polityczne, w
których bardzo aktywny udział bierze Jia. Po pojawieniu się obcych
historia zupełnie zmienia charakter – tempo i napięcie znacznie
wzrastają, a Zomi i Théra, córka Kuniego, wraz z innymi uczonymi w
pocie czoła pracują nad uzyskaniem choćby najmniejszej przewagi w
rozpaczliwych działaniach wojennych...
Co
mnie zaskoczyło, ten tom jest napisany zupełnie inaczej niż
poprzedni – w dużej mierze opiera się na retrospekcjach, nie ma
już pocztówek z wspaniale umotywowanymi postaciami, jest też
niestety dużo mniej inspirujących cytatów. Tym razem w centrum
uwagi są kobiety oraz ich rosnąca rola w społeczeństwie, a także
efektowne, niezwykle pomysłowe, czasem wręcz zachwycające
wynalazki, które autor opisuje w najdrobniejszych szczegółach.
Ponadto pojawiają się pary homoseksualne, a wszystko to wzięte
razem wprowadza bardzo współczesne nam rozważania. I to są mocne
strony tej powieści. A ponieważ pisarz postanowił w tym tomie dać
pole do popisu młodszym postaciom, najbarwniejsi starsi bohaterowie,
na przykład Kuni Garu, tracą cały urok i ikrę, które mieli
wcześniej. Z kolei zachowanie
Jii wzbudziło moje zdumienie i nie byłam w stanie zrozumieć jej pobudek. Zbyt
wiele rozwiązań fabularnych w tej części to deus
ex machina,
nawet, jeżeli niektóre wynikają z działań bogów, są na granicy
prawdopodobieństwa i w moim poczuciu psują logikę opowieści.
Z
przykrością muszę stwierdzić, że ten tom sprawił mi dużo
mniejszą przyjemność niż poprzedni. I o ile nie dziwię się, że
Ken Liu nie dał jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, jak zbudować
sprawne i sprawiedliwe państwo, to żałuję, że stare postaci
musiały ustąpić pola nowym, w nie zawsze eleganckim stylu, znikło
przy tym rzetelne budowanie ich motywacji i głębi psychologicznej charakterystyczne
dla poprzedniej części, a na pierwszy plan wysunęło się zaskakiwanie
czytelnika nowymi wynalazkami i zwierzętami. Nawet, jeśli ta
historia jest lepsza od przeciętnego fantasy, ja nie wpisuję jej na
listę ulubionych opowieści. Mimo że wyobraźnia autora jest zaiste
niezwykła, i Ściana Burz
z pewnością spodoba się niejednemu fanowi technologicznego
fantasy, zabrakło mi w tej powieści wewnętrznej spójności,
zamiast pięknego gobelinu z kwitnącymi mleczami dostałam do ręki
kolorowy, jakby naprędce pozszywany patchwork z Ognistą Perłą w
centrum.
Autor:
Ken Liu
Tytuł:
Ściana Burz
Tytuł
oryginału: The Wall of Storms
Tłumaczenie:
Agnieszka Brodzik
Wydawnictwo:
SQN
Rok
wydania: 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jestem wdzięczna za każdy komentarz, mam dzięki nim więcej motywacji :). Chwilowo włączyłam funkcję moderowania, bo niestety na cel wzięli mnie spamerzy, mam nadzieję, że w ten sposób szybko się zniechęcą.