W bieżącym
sezonie scenicznym mamy niepowtarzalną okazję zobaczyć wiedźmina
w zupełnie nowej formule, czyli w musicalu, wystawianym w Teatrze
Muzycznym w Gdyni. I z góry ostrzegam, że bilety sprzedają się
jak świeże bułeczki, więc warto rezerwować je z co najmniej
kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Ale czy warto obejrzeć ten
spektakl?
Wiedźmin
to bardzo nowoczesne przedstawienie, które łączy wiele sztuk –
aktorską, wokalną, akrobatyczną, muzyczną i audiowizualną.
Opiera się na kilku wczesnych opowiadaniach Andrzeja Sapkowskiego, w
których poznajemy Geralta, Ciri, Yennefer oraz Jaskra i dowiadujemy
się, jak to się stało, że ich losy się skrzyżowały. Wszystkie
sceny są bardzo zgrabnie połączone jednym wątkiem – wiedźmin
po uratowaniu Jurgi na uroczysku zostaje ciężko ranny i majaczy na
jego wozie, przypominając sobie przeszłe wydarzenia. Aby ułatwić
widzowi zorientowanie się w nich, na półprzezroczystej kurtynie
wyświetlane są informacje o miejscu i czasie poszczególnych
przygód. A ponieważ tempo wydarzeń jest wartkie, trwająca ponad
trzy godziny sztuka upływa szybko.
Ze względu
na to, że nie wszyscy aktorzy z obsady występują w każdym
przedstawieniu, ja akurat obejrzałam Modesta Rucińskiego jako
Geralta, Jakuba Badurkę grającego Jaskra oraz Marię Błaszkiewicz
w roli Ciri. (Notabene jeżeli zależy wam na konkretnych aktorach,
sprawdźcie przy kupnie, kto będzie kiedy grał.) Z tej trójki
najlepiej aktorsko spisała się Ciri – znakomicie odgrywała nieco
rozkapryszoną, ale charyzmatyczną księżniczkę, i tą ostatnią
cechą przebiła nawet królową Calanthe. Wiedźmin był dokładnie
taki, jaki moim zdaniem powinien być – opanowany, ale o dobrym
sercu, z lekko zachrypniętym głosem. Podobnie było w przypadku
barda – uroczy lekkoduch, przejmujący czasem rolę narratora,
zgrabnie wplatający oryginalne cytaty z Sapkowskiego. Również
Yennefer przypomina postać z książek – w wykonaniu Katarzyny
Wojasińskiej jest wredna, ale inteligentna i na swój sposób
urocza. Najmniej przekonała mnie odtwórczyni Calanthe, Karolina
Trębacz – sądzę, że podnoszenie głosu nie jest jedyną oznaką
charyzmy potężnej władczyni, można też bardziej przekonująco
odegrać rozpacz. Za to wisienką na torcie jest pomysł na Płotkę,
przekonajcie się sami, dlaczego.
Spore
wrażenie zrobiły na mnie popisy
Akrobatycznego
Teatru Tańca Mira-ART, który tworzył znakomite tło dla całej
historii. Nie ma chyba rzeczy, której nie potrafiliby zrobić –
wiszą na linach, skaczą, tańczą, fechtują... Cała choreografia
zasługuje zresztą na spore brawa – nawet w scenach, gdy główne
postacie stoją z przodu sceny i rozmawiają, w tle cały czas coś
się dzieje, jest na czym zawiesić wzrok. W mojej ocenie to świetny
komentarz twórców na temat naszych czasów – nie jesteśmy już w
stanie skupić się na niczym dłużej niż kilka minut, potrzebujemy
ciągle nowych bodźców i sytuacji. Jednym z bardziej widowiskowych
rozwiązań była grupa tancerzy poruszająca się na elektrycznych
deskorolkach do piosenki związanej ze śmiercią. Z drugiej strony
akurat ten utwór dużo luźniej wiązał się z całą fabułą i
mam wrażenie, że został przygotowany tylko po to, by wykorzystać
ten koncept na nietypową choreografię. Całości dopełniają
charakterystyczne, ale lekkie kostiumy, pewne wątpliwości mam tylko
do stroju Yennefer, który ma chyba jednak za dużo bieli.
Scenografia była prosta, ale bardzo pomysłowa – a do tego na
ścianach sceny wyświetlane były dość zaawansowane efekty
wizualne, które pomagały widzom wyobrazić sobie miejsca, w których
znajdują się bohaterowie.
Mimo
że spektakl reklamuje się jako musical, z przykrością muszę
stwierdzić, że warstwa muzyczna była w mojej ocenie jego
najsłabszym elementem. Wszystkie piosenki zostały napisane i
skomponowane specjalnie do tego przedstawienia przez Piotra Dziubka i
Rafała Dziwisza, są bardzo dobrze dostosowane do wykonania przez
orkiestrę na żywo, ale zabrakło im efektu, który wywołałby
zachwyt u bardziej muzykalnych widzów. Po każdym musicalu wracam do
domu i nucę sobie pod nosem melodie, które wpadły mi w ucho, a
potem słucham ich co najmniej przez następny tydzień, tu zaś nie
zwróciła mojej uwagi żadna z kompozycji. Przeszkodził mi w tym na
pewno fakt, że znam wszystkie części gry komputerowej Wiedźmin
i ogromnie cenię sobie jej energetyczną, folkową oprawę. I mimo
że inni recenzenci zaliczają oryginalność i niefolkowość
ścieżki dźwiękowej na plus, ja się z nimi nie zgodzę i jako
pozytyw przedstawię tu raczej znakomite wykonanie muzyki orkiestralnej na
żywo i odpowiednio dobrane, melodyjne głosy wykonawców.
Podsumowując,
jeżeli jesteście fanami wiedźmina, radzę szybko brać się za
kupno biletów, bo znikają w błyskawicznym tempie, choć teatr
wystawia dodatkowe przedstawienia w soboty o 14:00. I, jak niektórzy
widzowie z mojego spektaklu, możecie naszykować sobie na tę okazję
koszulki z Geraltem i Yennefer. Dodatkowo w foyer będziecie też
mieli szansę obejrzeć wystawę dość interesujących zdjęć z
prób, kupić T-shirt czy ścieżkę dźwiękową do musicalu. Ja
jestem z tego widowiska usatysfakcjonowana w 75%, z czego najmniej
muzycznie, ale z drugiej strony ogromnie się cieszę, że fantastyka
jest w tej chwili tak popularna, że możemy chodzić na nią do
teatru.
Myślę, że jeśli ktoś jeszcze nie był zdecydowany na obejrzenie Wiedźmina, to ta recenzja na pewno go przekona. Mnie przekonywać nie trzeba było, ale chętnie porównam wrażenia.
OdpowiedzUsuńCzy królowa (bo to chyba Calanthe?) rzeczywiście występuje w tej wielkiej, papierowej koronie, którą nosi na zdjęciu? I jeśli tak, to czy nie wygląda to śmiesznie, jak w teatrzyku kukiełkowym dla dzieci?
Tak, Calanthe występuje w niej w swojej pierwszej scenie, ale ma tak obszerną suknię, że korona całkiem dobrze do niej pasuje. Także driady mają duże nakrycia głowy imitujące rośliny, i naprawdę pasują do całości. Poza tym część teatru z siedzeniami dla widzów jest dość spora, więc dzięki rozmiarom rekwizytów wszyscy wszystko dobrze widzą.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam szeroko pojętą kulturę i różne wydarzenia z nią związane
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę zerknąć, ponieważ uwielbiam tematykę związana z kostiumami i różnymi kreacjami, ponieważ bardzo interesuje się teatrem. Ostatnio na nawet na stronie https://teatrszekspirowski.pl/ sprawdzałam, czy będą jakieś interesujące spektakle po wakacjach.
OdpowiedzUsuń