Władca
cieni to drugi tom młodzieżowej serii fantasy Mroczne
Intrygi autorstwa Cassandry Clare. Kontynuuje opowieść o
rodzinie Nocnych Łowców noszących nazwisko Blackthorn i podobnie jak
pierwsza powieść jest inspirowana poezją Edgara Alana Poe.
Wydarzenia
tej części rozpoczynają się w wesołym miasteczku na molo od
efektownej walki z morskim demonem –
tethuidą oraz od
przybycia oddziału Centurionów, którzy mają rozprawić się z
resztą niebezpiecznych istot oraz odnaleźć ciało Malcolma Fade'a.
Dramatyzmu dodaje fakt, że jest wśród nich Zara Dearborn, czyli...
narzeczona Diego, należąca do grupy zwanej Hordą, która próbując
przejąć władzę wśród Nocnych Łowców, promując przy tym
Rejestrację wszystkich Podziemnych. Z kolei Kieran zostaje uznany za
winnego morderstwa i skazany na karę śmierci, o czym informuje
naszych bohaterów Gwyn app Nudd, wódz Dzikiego Polowania. Po chwili
wahania wszyscy decydują się na ratowanie nieszczęśnika, a w
krainie ciemnych faerie odkrywają tajemniczą plagę – spopielone
miejsca, gdzie nie działa magia Łowców. Najważniejsza rozgrywką
jest jednak pogoń za Czarną Księgą – na której zależy władcom
zarówno Jasnego, jak i Ciemnego Dworu...
W tej części poznajemy bliżej Kita i
jego rozterki dotyczące tożsamości, widzimy, jak tworzy się
unikalna dynamika między nim, Ty'em i Livvy, odkrywamy zupełnie nową
twarz Gwyna i Kierana, dowiadujemy się więcej o obu frakcjach
faerie, a także o dość ciekawej historii nieszczęśliwiej miłości
czarownika Malcolma i Łowczyni Anabelle. Fanów poprzednich cykli
ucieszy na pewno fakt, że w książce pojawiają się Clary i Jace,
a także Alec i Magnus, a dwaj ostatni pomagają nawet głównym
bohaterom w rozwiązywaniu problemów. Zgrabnie wprowadzona zostaje
również pierwsza w tym cyklu postać transseksualna. I to już
niestety wszystkie plusy tej powieści.
Muszę
powiedzieć, że po tym tomie spodziewałam się znacznie więcej –
rozwoju bohaterów, wyjaśnienia, na czym naprawdę polega zagrożenie
ze strony Czarnej Księgi, i sprawniejszego działania konsulów
Nocnych Łowców. Tymczasem większość rozterek bohaterów dotyczy
tego, kto z kim będzie stanowił parę, pojawia się nawet szansa na
trójkąt. Emma i Jules przeżywają tortury, bo się kochają, ale
nie mogą ze sobą być, szukają więc sposobu na zerwanie lub co
najmniej osłabienie więzi parabatai,
i o ile w pierwszym tomie przejmowałam się ich emocjami, w tym
miałam już poczucie przesytu. I choć z pełną świadomością
sięgnęłam po literaturę młodzieżową, w której element
związków jest zawsze istotny, tu mnie po prostu znużył. I
zdecydowanie nie wzruszają mnie cytaty w stylu: Wszystko
przemija. Szczęście. Ból po stracie. Wszystko. Wszystko poza
miłością.
Kolejnym słabym punktem jest Horda,
nazwana wprost przez jednego z bohaterów faszystami – w sytuacji,
gdy Nocnych Łowców jest coraz mniej i nie są w stanie obsadzać
instytutów, mogą się oczywiście pojawić ruchy radykalne, chcące
wzmocnienia frakcji, ale raczej nie takie, które chcą wywołać
wojnę z innymi istotami nadprzyrodzonymi, która ich samych
ostatecznie znacznie osłabi. A wielodzietne rodziny, jak
Blackthornowie, powinni być traktowani w ich społeczeństwie jak
prawdziwy skarb i pilnowani w dzień i w nocy. Rozczarowała mnie
postać Anabelle, autorka w ogóle nie miała pomysłu, jak sobie z
tą postacią poradzić, nie wykorzystała też potencjału leżącego
w młodszych członkach rodziny, którzy powinni rozkwitać i
dorastać na naszych oczach, a niestety robią to w minimalnym
stopniu. A dramatyczny cliffhanger w finale, który w mojej ocenie
jest chaotyczny i pozbawiony sensu, nie zachęcił mnie do sięgnięcia
po kolejną część.
Istotnym
elementem w książkach jest dla mnie warstwa językowa i jakość
tłumaczenia. Niestety, tu pozostawiają sobie wiele do życzenia –
żarty, które nie zostały odpowiednio spolszczone, tracą komizm, a
liczne kalki językowe, dzięki którym mogę bez problemu odtworzyć
oryginalne angielskie zdania, psuły mi przyjemność z czytania. Oto
kilka przykładów tychże kalek i błędów językowych: Julian
pokazał oficjalną fasadę; zgrubne pojęcie; nie miałyście dużego
wyboru; dwoje drzwi wychodziło z dużego pokoju; To było widoczne
na nim całym jak odciski palców; To, co znaleźliśmy w domu
Blackthornów, było kryształem aleteheia.
Podsumowując, ten tom polecam wiernym
fanom Cassandry Clare, którzy lubią czytać o rozterkach miłosnych
bohaterów na tle scenerii fantasy. I mimo że lubię przebywać w
świecie Nocnych Łowców, ta jego odsłona pozostawiła mojej
głodnej wyobraźni spory niedosyt.
- Autor: Cassandra Clare
- Tytuł: Władca cieni
- Tytuł oryginału: Lord of Shadows
- Tłumaczenie: Małgorzata Strzelec, Wojciech Szypuła
- Wydawnictwo: Mag
- Rok wydania: 2017
-
Bardzo lubię nocnych łowców, więc mam tę serię w planach. Liczę, że mnie nie zawiedzie :)
OdpowiedzUsuńMnie ta część niestety zawiodła, bo poprzednia była dużo lepsza i miała ogromny potencjał, który tu moim zdaniem nie został wykorzystany. A szkoda...
OdpowiedzUsuń