27 listopada 2017

Serce Nocnego Łowcy

Władca cieni to drugi tom młodzieżowej serii fantasy Mroczne Intrygi autorstwa Cassandry Clare. Kontynuuje opowieść o rodzinie Nocnych Łowców noszących nazwisko Blackthorn i podobnie jak pierwsza powieść jest inspirowana poezją Edgara Alana Poe.

Wydarzenia tej części rozpoczynają się w wesołym miasteczku na molo od efektownej walki z morskim demonem tethuidą oraz od przybycia oddziału Centurionów, którzy mają rozprawić się z resztą niebezpiecznych istot oraz odnaleźć ciało Malcolma Fade'a. Dramatyzmu dodaje fakt, że jest wśród nich Zara Dearborn, czyli... narzeczona Diego, należąca do grupy zwanej Hordą, która próbując przejąć władzę wśród Nocnych Łowców, promując przy tym Rejestrację wszystkich Podziemnych. Z kolei Kieran zostaje uznany za winnego morderstwa i skazany na karę śmierci, o czym informuje naszych bohaterów Gwyn app Nudd, wódz Dzikiego Polowania. Po chwili wahania wszyscy decydują się na ratowanie nieszczęśnika, a w krainie ciemnych faerie odkrywają tajemniczą plagę – spopielone miejsca, gdzie nie działa magia Łowców. Najważniejsza rozgrywką jest jednak pogoń za Czarną Księgą – na której zależy władcom zarówno Jasnego, jak i Ciemnego Dworu... 

 
W tej części poznajemy bliżej Kita i jego rozterki dotyczące tożsamości, widzimy, jak tworzy się unikalna dynamika między nim, Ty'em i Livvy, odkrywamy zupełnie nową twarz Gwyna i Kierana, dowiadujemy się więcej o obu frakcjach faerie, a także o dość ciekawej historii nieszczęśliwiej miłości czarownika Malcolma i Łowczyni Anabelle. Fanów poprzednich cykli ucieszy na pewno fakt, że w książce pojawiają się Clary i Jace, a także Alec i Magnus, a dwaj ostatni pomagają nawet głównym bohaterom w rozwiązywaniu problemów. Zgrabnie wprowadzona zostaje również pierwsza w tym cyklu postać transseksualna. I to już niestety wszystkie plusy tej powieści.

Muszę powiedzieć, że po tym tomie spodziewałam się znacznie więcej – rozwoju bohaterów, wyjaśnienia, na czym naprawdę polega zagrożenie ze strony Czarnej Księgi, i sprawniejszego działania konsulów Nocnych Łowców. Tymczasem większość rozterek bohaterów dotyczy tego, kto z kim będzie stanowił parę, pojawia się nawet szansa na trójkąt. Emma i Jules przeżywają tortury, bo się kochają, ale nie mogą ze sobą być, szukają więc sposobu na zerwanie lub co najmniej osłabienie więzi parabatai, i o ile w pierwszym tomie przejmowałam się ich emocjami, w tym miałam już poczucie przesytu. I choć z pełną świadomością sięgnęłam po literaturę młodzieżową, w której element związków jest zawsze istotny, tu mnie po prostu znużył. I zdecydowanie nie wzruszają mnie cytaty w stylu: Wszystko przemija. Szczęście. Ból po stracie. Wszystko. Wszystko poza miłością.

Kolejnym słabym punktem jest Horda, nazwana wprost przez jednego z bohaterów faszystami – w sytuacji, gdy Nocnych Łowców jest coraz mniej i nie są w stanie obsadzać instytutów, mogą się oczywiście pojawić ruchy radykalne, chcące wzmocnienia frakcji, ale raczej nie takie, które chcą wywołać wojnę z innymi istotami nadprzyrodzonymi, która ich samych ostatecznie znacznie osłabi. A wielodzietne rodziny, jak Blackthornowie, powinni być traktowani w ich społeczeństwie jak prawdziwy skarb i pilnowani w dzień i w nocy. Rozczarowała mnie postać Anabelle, autorka w ogóle nie miała pomysłu, jak sobie z tą postacią poradzić, nie wykorzystała też potencjału leżącego w młodszych członkach rodziny, którzy powinni rozkwitać i dorastać na naszych oczach, a niestety robią to w minimalnym stopniu. A dramatyczny cliffhanger w finale, który w mojej ocenie jest chaotyczny i pozbawiony sensu, nie zachęcił mnie do sięgnięcia po kolejną część.

Istotnym elementem w książkach jest dla mnie warstwa językowa i jakość tłumaczenia. Niestety, tu pozostawiają sobie wiele do życzenia – żarty, które nie zostały odpowiednio spolszczone, tracą komizm, a liczne kalki językowe, dzięki którym mogę bez problemu odtworzyć oryginalne angielskie zdania, psuły mi przyjemność z czytania. Oto kilka przykładów tychże kalek i błędów językowych: Julian pokazał oficjalną fasadę; zgrubne pojęcie; nie miałyście dużego wyboru; dwoje drzwi wychodziło z dużego pokoju; To było widoczne na nim całym jak odciski palców; To, co znaleźliśmy w domu Blackthornów, było kryształem aleteheia.

Podsumowując, ten tom polecam wiernym fanom Cassandry Clare, którzy lubią czytać o rozterkach miłosnych bohaterów na tle scenerii fantasy. I mimo że lubię przebywać w świecie Nocnych Łowców, ta jego odsłona pozostawiła mojej głodnej wyobraźni spory niedosyt.

Autor: Cassandra Clare
Tytuł: Władca cieni
Tytuł oryginału: Lord of Shadows
Tłumaczenie: Małgorzata Strzelec, Wojciech Szypuła
Wydawnictwo: Mag
Rok wydania: 2017



2 komentarze:

  1. Bardzo lubię nocnych łowców, więc mam tę serię w planach. Liczę, że mnie nie zawiedzie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie ta część niestety zawiodła, bo poprzednia była dużo lepsza i miała ogromny potencjał, który tu moim zdaniem nie został wykorzystany. A szkoda...

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz, mam dzięki nim więcej motywacji :). Chwilowo włączyłam funkcję moderowania, bo niestety na cel wzięli mnie spamerzy, mam nadzieję, że w ten sposób szybko się zniechęcą.