Wyczekiwany
przez wielu czytelników trzeci tom cyklu Archiwum Burzowego
Światła zaczyna się z przytupem – od rozmowy króla
Gavilara z Eshonai, w której mówi jej, że znalazł sposób na
sprowadzenie bogów parshmenów z powrotem. A ci z kolei ściągną
bóstwa ludzi i przywrócą im moc, trzeba tylko wypowiedzieć Stare
Słowa... Tę część Brandon Sanderson zatytułował Dawca
Przysięgi, a w całej opowieści jest on zarówno
legendarnym w Alethkarze mieczem, którego posiadaczem był kiedyś
Dalinar, jak i kroniką, której fragmenty poznajemy we wstępach do
poszczególnych rozdziałów. Polskie wydanie, ze względu na ogromną
objętość historii, zostało podzielone na dwa woluminy, dzięki
czemu 544 strony czyta się w formie papierowej dużo wygodniej niż
poprzednie części. (O
pierwszej pisałam tutaj.)W niniejszej recenzji omawiam rzecz jasna tom
pierwszy polskiego wydania Dawcy Przysięgi.
Po
przenosinach do wieży Urithuru Dalinar kontynuuje swoją misję
zjednoczenia wszystkich królestw Rosharu, choć nie jest on łatwa –
inni władcy rozmawiają z nim przez łączotrzciny, ale początkowo
tylko Taravangian zgadza się otworzyć Bramę Przysięgi w swojej
krainie i przybyć osobiście do centrum dowodzenia. Przekonanie
pozostałych wydaje się prawie niemożliwe... Shallan ćwiczy swoje
umiejętności – jako sprytna Woal i skupiona na celu Świetlista,
wyczuwa też, że w wieży kryje się coś, co potrafi wytropić
tylko ona. Adolin dostaje zadanie poprowadzenia śledztwa w sprawie
dziwacznych bliźniaczych zabójstw, zaś jego brat Renarin walczy z
brakiem pewności siebie i szuka swojego miejsca, przy czym zaczyna
wreszcie odnosić pierwsze sukcesy. Tymczasem Kaladin zostaje wysłany
do rodzinnego Paleniska, by ostrzec jego mieszkańców przed burzą –
przybywa jednak za późno i przekonuje się, że parshendi biorą
ludzi jako zakładników i są dużo lepiej zorganizowani, niż
ktokolwiek by przypuszczał. Most czwarty zaś ciężko ćwiczy, by
zostać pełnoprawnymi Wiatrowymi, a Moash trafia do dość
nietypowej niewoli.
Jednym
z głównych wątków w tej części jest historia Dalinara –
widzimy, jakim człowiekiem był trzydzieści cztery lata temu,
dzięki czemu zyskał przydomek Czarny Cierń, poznajemy szczegóły
jego relacji z tajemniczą do tej pory żoną, a przy okazji też
burzliwą historię zjednoczenia Alethkaru. I powiem wam, że nie
polubiłam młodszej wersji tego bohatera, wolę go znacznie
bardziej, gdy już zmądrzał. Z kolei Shallan, tworząc kolejne
postaci, które radzą sobie w zupełnie różnych okolicznościach,
zaczyna zadawać sobie pytania o własną tożsamość i wartości,
co tworzy dość ciekawy wątek. Nawet poboczne postaci mają swoje
pięć minut – wciągnięcie Burzowego Światła nie jest bowiem
tak proste, jak się to z pozoru wydaje, a wyrzucony z jednostki
Moash odegra być może znaczniejszą rolę, niż się spodziewamy.
Trzeci
tom to najwyższy czas, by dać czytelnikowi informacje, które
pozwolą zrozumieć funkcjonowanie opisywanego uniwersum. Zatem po
lekturze tej części poszerzycie znacznie katalog sprenów, jak i
wiedzę na temat Świetlistych, poprzednich Spustoszeń i bogów
Rosharu, szczególnie Odium. Miłośnicy dobrze przemyślanych i
oryginalnych światów fantasy z pewnością docenią niezwykłą
wyobraźnię autora, w której na tym etapie serii można zatopić
się bez reszty. Ponadto należy podkreślić, że Brandon Sanderson
traktuje czytelnika w bardzo przyjazny sposób – poprzez
doświadczenia i wspomnienia różnych postaci w oddalonych od siebie
miejscach, a także wstępy do rozdziałów pokazuje mu krok po
kroku, co się dzieje w
Rosharze teraz
i co doprowadziło do takiej sytuacji.
Przy czym zgrabnie wplata mowę pozornie zależną – narrator
mówiąc z pozoru od siebie przedstawia nam stan emocjonalny i opinie
bohatera, dzięki czemu znamy jego uczucia i ocenę danego
wydarzenia. Pisarz oddaje w ten sposób całą wiedzę w ręce
czytającego – i tylko ten ostatni wie, w jakim niebezpieczeństwie
jest Dalinar, przyjmując pomoc Taravangiana. Co z kolei sprawia, że
angażuje się bardziej w świat przedstawiony.
Ten
tom jest moim zdaniem najlepiej napisanym z całej dotychczasowej
serii Archiwum Burzowego
Światła – po pierwsze, sprawnie wykorzystuje wprowadzonych wcześniej
bohaterów i w interesujący sposób rozbudowuje ich historie, po
drugie uchyla rąbka tajemnicy na temat wielu ważnych aspektów
świata przedstawionego. Do tego nastawienie na czytelnika, wartkie
tempo akcji i umiejętne budowanie coraz większego napięcia
sprawiają, że Dawcę Przysięgi tom 1. czyta się z ogromną przyjemnością i w
mgnieniu oka. Z niecierpliwością czekam na drugą część tego
tomu (recenzja tu), by ocenić całość i zobaczyć, jak Dalinar i spółka
poradzą sobie z ogromnymi wyzwaniami i dowiedzieć się, czy
finalnie uda im się przerwać zaklęty krąg Spustoszeń. Chętnie
przekonam się, czy mimo potknięć w pierwszym
tomie ta pentalogia urośnie do jednej z ciekawszych i lepiej
przemyślanych serii fantasy ostatnich lat.
Autor:
Brandon
Sanderson
Tytuł:
Dawca Przysięgi tom 1.,
tytuł oryginału: Oathbringer
Tłumacz:
Anna
Studniarek
Wydawnictwo:
Mag
Rok
wydania: 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jestem wdzięczna za każdy komentarz, mam dzięki nim więcej motywacji :). Chwilowo włączyłam funkcję moderowania, bo niestety na cel wzięli mnie spamerzy, mam nadzieję, że w ten sposób szybko się zniechęcą.