Gdy w zapowiedziach Wydawnictwa IX zobaczyłam tytuł „Impneurium. Sygnały z kosmosu”, od razu chciałam sprawdzić, co on dokładnie oznacza. I dostałam brawurowo napisaną, inteligentną i cyniczną książkę fantastycznonaukową, która wielokrotnie wyrzucała mnie poza granice czytelniczego komfortu.
Andrzej Miszczak zabiera nas do świata niedalekiej przyszłości, w którym można zrolować swojego x-phone'a, sprawdzić newsy w mediaxie, a social media zostały zastąpione przed Life-e. Fikcyjny kraj – Lemburgia – zmaga się z wieloma problemami, między innymi żądającymi coraz większych praw imigrantami klimatycznymi z Afryki, muzułmanami, ale także Polakami. Europa jest miejscem bardzo niespokojnym, pełnym narastających konfliktów religijnych i politycznych, dotkniętym trzema pandemiami i dwoma wojnami. Tak więc autor raczy nas tu między innymi solidnym, ale momentami mrożącym krew w żyłach political fiction.
W opisie możecie przeczytać, że jest to powieść mozaikowa, choć równie dobrze można by zakwalifikować ten utwór jako zbiór opowiadań, które łączą bohaterowie: między innymi były funkcjonariusz jednostki antyterrorystycznej oraz doświadczony neurochirurg. Każdy z pięciu utworów ma bowiem swój tytuł i konkretne zagadnienie, które dogłębnie analizuje, pokazując je z różnych punktów widzenia. Najciekawszym z nich wszystkich był dla mnie pierwszy, w którym pojawia się koncepcja stempla emocjonalnego artysty. Autor stawia tu wiele pytań, a najważniejsze z nich dotyczy tego, w jaki sposób wybitne obrazy są w stanie oddziaływać na ludzki mózg, a tym samym emocje, a nawet i zachowanie odbiorcy. Nie mniej wciągające wątki związane z neurobiologią przewijają się przez cały utwór – i również skłaniają do etycznych rozmyślań, na przykład, gdy jeden z bohaterów dostaje zlecenie na usunięcie konkretnego zestawu emocji i wspomnień z umysłu nastolatki. Z przeciwnego bieguna tematów mistycznych poruszana jest tu także religia i wojny prowadzone w jej imieniu, a także istnienie duchów po śmierci – bo przecież nikt nie wie, co się wtedy z nami dzieje. Zaś najbardziej brawurowym pomysłem, zahaczającym w zasadzie o teorie spiskowe, jest tu impneurium, przekonajcie się koniecznie, na czym on polega. Natomiast humaniści z pewnością pochylą się nad pytaniem o to, kto i w jakich okolicznościach ma prawo do zemsty i czy można go komuś odmówić, a także nad zawiłością ludzkich emocji i złożonością reakcji na trudne sytuacje. I mimo że nie wszystkie wątki zostają tu ostatecznie zamknięte, to moim zdaniem wobec tej książki nie da się przejść obojętnie – myślę, że każdy wymagający odbiorca znajdzie tu jakiś ulubiony koncept, który go do głębi poruszy, ale także i taki, który go ani trochę nie zaangażuje, a może nawet odrzuci czy też po prostu znudzi.
„Impneurium. Sygnały z kosmosu” Andrzeja Miszczaka to solidna pożywka dla mózgu, serwująca wysoce niepokojącą wizję przyszłości, inteligentnie poruszająca trudne i niewygodne tematy, a nawet ocierająca się o teorie spiskowe. To jedna z tych książek, po lekturze której można jedynie mieć nadzieję, że odmalowana w niej wizja nie spełni się wkrótce co do joty...
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu IX.
Moja ocena: 5/6
Jestem ciekawa tej wizji przyszłości :)
OdpowiedzUsuńAkurat ostatnio mi przyszła i w sumie się zastanawiałem czy się za nią nie wziąć:)
OdpowiedzUsuń