Witajcie w świecie, w którym by
przetrwać trzeba być geniuszem albo szaleńcem, a do tego najlepiej
zupełnie nieprzewidywalnym. Po serii wybuchów w elektrowniach
Ziemia powoli dochodzi do siebie, choć nie zamieszkują jej już
jedynie ludzie. Zaintrygowani? Świat w pudełku
Katarzyny Rupiewicz to świetne postapo, które wciąga niczym wir
już od pierwszej strony.
A zaczyna się niewinnie – zmarznięta
główna bohaterka prosi o nocleg w napotkanej wspólnocie, i od razu
natyka się na szamana, który po sprawdzeniu jej na osobności
przyjmuje ją do społeczności. A jest się czego bać – A (tak,
to właśnie jej imię) nazywa sama siebie pudełkiem, istotą
powstałą w nowym świecie, która nie rozumie do końca ludzkich
emocji, i choć odczuwa potrzeby ciała, potrafi je w pewnym stopniu
kontrolować. Myślę, że przypadnie ona do gustu szczególnie
miłośnikom posthumanizmu i w ogóle dobrze stworzonych postaci. I
nic więcej Wam nie zdradzę, bo odkrywanie jej natury to jedna z
większych przyjemności przy lekturze i jednocześnie bardzo udany oraz
świetnie zrealizowany pomysł autorki. Generalnie rzecz biorąc,
historię poznajemy z punktu widzenia A – tu pojawia się narrator
pierwszoosobowy, dzięki któremu możemy podziwiać złożony
charakter bohaterki. I jaką sprawia to przyjemność! Jej losy są
przeplatane opowiadanymi przez narratora trzecioosobowego
retrospekcjami z życia innych członków wspólnoty – którzy są
nie mniej ciekawi niż protagonistka, bowiem w tym świecie każdy ma
jakieś tajemnice, z powodu których może niechybnie zginąć. I
jednocześnie chciałbym i bałabym się podróżować z opisaną tu
ekipą. Dlatego też moim zdaniem pod względem kreacji oryginalnych postaci wyobraźnia autorki nie ma sobie równych.
Świat przedstawiony nie jest zbyt
przyjemnym miejscem do życia – po szeregu awarii elektrowni miasta
nie mają już racji bytu, a ludzie straciwszy dotychczasową
technologię i elektronikę gromadzą się w niewielkich wspólnotach,
gdzie szczytem rozwoju jest filtr do wody. Tylko 30% kobiet może
mieć dzieci, co czyni te płodne wartościowym zasobem, traktowanym
w bardzo różny sposób. Pojawili się za to szamani oraz przedziwne
istoty zwane kukiełkami, nowe produkty ewolucji. I jak to zwykle
bywa – niektóre społeczności pracują, inne kradną, a oprócz
nich istnieją też lokalne rządy, zazwyczaj pilnujące, by nikt nie
szukał wiedzy dawnych ludzi sprzed katastrofy. I tak pewnego dnia we
wspólnocie A rozlega się alarm – to Rząd Rodanu wysłał na jej
poszukiwanie 5 szamanów i 4 pomagierów... I to zaledwie początek
nieoczekiwanej serii wbijających w fotel zdarzeń.
Jestem
po prostu oczarowana warstwą językową – każde słowo jest tu na
swoim miejscu, a czytając płynie się z tekstem niczym z nurtem
wartkiej rzeki. Do tego pisarka jest mistrzynią niedopowiedzeń i
omówień – niektóre rzeczy nie są napisane wprost, ale gdy
już zrozumie się, co tak naprawdę zostało przekazane, można mieć
ciarki na plecach... Między innymi dzięki temu Świat
w pudełku
tak skutecznie co i raz to zaskakuje czytelnika, odkrywając nowe
konteksty wydarzeń. Do tego tytuł w miarę lektury zyskuje coraz
więcej znaczeń, a to też świadczy o klasie autorki.
Jak to więc możliwe, że mało kto
słyszał o tej książce? Niestety, mogła przyczynić się do tego
niezbyt udana okładka, która raczej zniechęca do sięgnięcia po
ten tytuł. I brak odpowiedniej promocji. A szkoda!
Podsumowując, Świat w pudełku
Katarzyny Rupiewicz to znakomicie napisane, zaskakujące postapo z
pomysłowo skonstruowanymi, pełnymi sekretów postaciami i
wielowymiarową, intrygującą główną bohaterką. Co rzadko się
zdarza, zarazem bawi i skłania do refleksji nad ludzką naturą,
pokazując całą paletę jej odcieni. Była to prawdziwa uczta dla
mojej głodnej wyobraźni, zatem bardzo gorąco polecam Wam tę
powieść. Uwielbiam odkrywać takie niepodziewanie smaczne kąski!
Za wypożyczenie książki ślicznie
dziękuję Anneke :)
Autor:
Katarzyna Rupiewicz
Tytuł:
Świat w pudełku
Wydawnictwo:
Genius Creations
Rok
wydania: 2018
Szukam jakiegoś postapo, bo dawno nie czytałam, ale większość wydaje mi się bardzo powtarzalna jeżeli chodzi o fabułę. No i Świat w pudełku trochę się w gatunku z tego co się zorientowałam wybija... Zwrócę uwagę przy okazji planowania zakupów :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego nie przepadam za postapo - bo fabularnie trudno zaproponować coś nowego. Ale tu pomysł na oryginalne elementy świata przedstawionego i główną bohaterkę jest znakomity.
UsuńOstatnio chłonę postapo czy weird fiction wszystkimi zmysłami. Zabiorę się i za tą książkę.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że takie książki giną bez odpowiedniej promocji. Ja bardzo lubię postapo, podoba mi się to, że każdy autor ma swoje wyobrażenie świata po zagładzie. Chętnie poznałabym też kreacje Katarzyny Rupiewicz. Ba, mnie już intryguje przeszłość bohaterki i innych mieszkańców wspólnoty.
OdpowiedzUsuńSkoro tak polecasz, to sobie zapisuję ten tytuł i przy najbliższej okazji z całą pewnością przeczytam!
OdpowiedzUsuń