Moi
drodzy, z przyjemnością przedstawiam Wam moje odkrycie roku w
kategorii epic fantasy,
czyli Plagę olbrzymów Kevina Hearne'a.
Sięgając po tę powieść nie spodziewałam się bowiem, że pochłonie mnie bez reszty, a jej bohaterowie, system magii i styl
całkowicie oczarują. A zatem dlaczego jest to tak udany utwór?
Historia rozpoczyna się w mieście
Pelemyn, które jako jedno z wielu ucierpiało w niespodziewanej
inwazji zza morza, dokonanej przez dziwne tytułowe olbrzymy, ubrane
głównie w kości. Bard Fintan ma za zadanie podtrzymać na duchu
przybyłych tu z całej krainy uchodźców, a pomaga mu w tym jego
kenning, czyli magiczne umiejętności związane z żywiołem ziemi –
doskonała pamięć, wzmocnienie głosu, a także zmieniające wygląd
iluzje. Dzięki tym ostatnim przemienia się w osoby, które
rzeczywiście uczestniczyły w omawianych przez niego wydarzeniach,
wzbudzając zachwyt słuchaczy. Z kolei były profesor uniwersytecki
Dervan dostaje od swego władcy rozkaz spisania historii barda, by
przetrwały one dla potomnych. I tak poznajemy głównego narratora
powieści – starszego wdowca, który przyjął pod swój dach
uchodźców, a przy okazji dostał też rozkaz szpiegowania Fintana,
przysłanego przecież z innego kraju. Dzięki tym dwóm bohaterom
krok po kroku, postać po postaci poznajemy ekscytujące historie z
całego kontynentu zwanego Teldwen, które miały miejsce tuż przed
lub już w trakcie wspomnianego wyżej najazdu. A rzecz jasna sześć
nacji ma swoje problemy, o zasięgu bardziej lub mniej lokalnym –
między innymi po wybuchu wulkanu spora grupa olbrzymich władających
ogniem Hathrimów osiedla się bez pozwolenia na ziemiach Ghurana
Nent, co jest nie w smak również sąsiadującym teraz z nimi
szanującym przyrodę Fornom.
Już od pierwszych stron uwagę zwraca
przemyślany system magii, opierający się na czterech
żywiołach, a także panowaniu nad roślinami i zwierzętami. Źródła
mocy są nazywane kenningami, a ich użytkownicy uzyskują
mistrzostwo w panowaniu nad wybranym aspektem wody czy ognia. I tak
np. morsy pływowe potrafią kierować prądami, porośnięci korą i
mchem zielonoręcy władają florą, a burze poruszają się na
wietrze. Dowiadywanie się, co potrafią poszczególny użytkownicy
magii jest z pewnością jednym z najbardziej emocjonujących
elementów Plagi olbrzymów. Ponadto nadprzyrodzone
moce moc mają tu zrównoważony mechanizm – szukając
błogosławieństwa można bowiem stracić życie, zaś za nadludzkie
wyczyny zapłacić wysoką cenę. Wpływają także na kulturę każdej krainy - istotne dla nich wartości, a także zwyczaje, np. pogrzebowe. Początkowo Teldwen zna pięć
kenningów, z kolei odkrycie szóstego, czyli władzy nad
zwierzętami, to jeden z głównych wątków tej powieści. Z czasem
okazuje się jednak, że być może istnieje jeszcze siódmy...
Jeśli chodzi zaś o prowadzenie
bohaterów, to Kevin Hearne niniejszym zajął w moim czytelniczym
sercu miejsce George'a R.R. Martina (szczególnie po słabiutkim
Tańcu ze smokami). Każda z postaci jest bardzo dobrze
przemyślana, a dzięki pierwszoosobowej narracji poznajemy
szczegółowo motywację każdej z nich. A ponieważ jest ich wiele,
pochodzą z odmiennych krajów i kultur oraz używają innych
kenningów, często prezentują sprzeczne ze sobą interesy, co
znakomicie dolewa oliwy do fabularnego ognia. Do tego autor potrafi
opisać ich przeżycia w taki sposób, że ich emocje stuprocentowo
udzielają się odbiorcy. Różnorodność i złożoność postaci po
prostu magnetyzuje!
Zachwyciła mnie też warstwa językowa – Kevin Hearne jest nauczycielem angielskiego i umiejętnie wykorzystał tu posiadaną wiedzę. Nie tylko wszyscy bohaterowie mają swój indywidualny styl wypowiadania się, ale także każda kraina ma bogaty zestaw zwrotów związanych ze swoim rodzajem magii oraz wartościami istotnymi w danym społeczeństwie. Na przykład skupiony wokół Pierwszego Drzewa Lud Fornu, pobłogosławiony Piątym Kenningiem, czyli władzą nad roślinami, wymienia się obelgami w stylu: ty kiszona kapusto, uśpione ziarno, pusta makówko. Gdy ktoś ogranicza ich możliwości, przycina im gałęzie, odważni zaś nie są z tych, co się kulą, gdy słońce ich oświetla, a gdy zbliża się niebezpieczeństwo, nie podoba im się, jak rozgałęzia się to drzewo. Nic więc dziwnego, że śledzenie wszystkich zawartych tu niuansów językowych sprawiło mi niewypowiedzianą przyjemność. Oprócz tego występuje też mowa najeźdźców, ku mojej uciesze przypominająca języki słowiańskie. Na razie poznajemy tylko kilka słów i informacje m. in. o szyku zdania, ale może w kolejnych tomach pojawi się coś więcej.
Jedynym słabszym aspektem są wątki
polityczne – taki kontynent powinien mieć bowiem znacznie bardziej
złożone relacje, jednak w powieści dzieje się tyle interesujących
rzeczy, że można w ogóle nie zwrócić na to uwagi. Ponadto
prowadzenie opowieści z perspektywy pojedynczych osób, znających
tylko wycinek wydarzeń, nie do końca pozwala na pokazanie
zaawansowania stosunków międzynarodowych.
Pierwszy cykl napisany przez Kevina Hearne'a to urban fantasy, którego głównym bohaterem jest jest Żelazny Druid, oto jego angielskie okładki. Rebis wydał całą tę serię po polsku.
źródło: https://kevinhearne.com/wp-content/uploads/2012/11/Iron-Druid-Chronicles.jpg, dostęp 06.09.2018
Dzięki unikatowemu systemowi magii,
czyli siedmiu kenningom, trójwymiarowym i zdeterminowanym bohaterom,
a także bogatej warstwie językowej doprawionej szczyptą humoru
Kevin Hearne niepodzielnie zawładnął moją czytelniczą
wyobraźnią, sprawiając, że z niecierpliwością wypatruję
kolejnego tomu trylogii Siedem kenningów, czyli Zarazy
czarnoskrzydłych. (Autor jeszcze nie skończył jej pisać.)
I mimo że wszystkie obecne tu elementy gdzieś już wcześniej
napotkałam, Kevin Hearne łączy je w tak spójny, pomysłowy i emocjonujący sposób, że wprost nie mogłam
oderwać się od lektury. Krótko mówiąc: Plaga olbrzymów to prawdziwa uczta dla każdego
fantastycznego mola książkowego.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję
wydawnictwu Rebis.
Autor:
Kevin
Hearne
Tytuł:
Plaga olbrzymów
Tytuł
oryginału: Seven kennings #1: A Plague of Giants
Wydawnictwo:
Rebis
Rok
wydania: 2018
Nie znałam - muszę poznać! :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto!
Usuń