RECENZJA
PRZEDPREMIEROWA
Toń
dostępna w sprzedaży od 23 maja 2018
Toń
Marty Kisiel to, jak zwykle w przypadku tej pisarki, urban fantasy
zawierające elementy humorystyczne, tym razem wzbogacone o kilka
zagadek związanych z historią Wrocławia. Ale, czy jak wieść
gminna niesie, jest to najlepsza książka Ałtorki*? Właśnie
na to pytanie postaram się odpowiedzieć w niniejszej recenzji.
Cały
ambaras zaczyna się w momencie, gdy kieszonkowa seksbomba Dżusi
Stern na prośbę ciotki wraca po trzyletniej nieobecności do
Wrocławia, by tam zaopiekować się mieszkaniem i wspomóc starszą
siostrę, pedantyczną bibliotekarkę Eleonorę. I niestety zaprasza
do środka bardzo urokliwego antykwariusza, który twierdzi, że
znalazł pewien przedmiot dla jej nieobecnej krewnej i w zamian miał
coś od niej odebrać. Blond piękność łamie tym samym
obowiązującą w rodzinie zasadę trzech nigdy: nikogo nie wpuszczać
do mieszkania, nie zostawiać go pustego i nie wspominać, co się
stało z rodzicami. Gdy Eleonora robi jej z tego powodu wyrzuty, w
gorącej wodzie kąpana Dżusi rozpoczyna poszukiwania, co kończy
się śmiercią zbyt gadatliwego antykwariusza, a także spontaniczną
kradzieżą pewnego nietypowego zegarka, który odegra w dalszych
wydarzeniach dość istotną rolę. Gdy wraca ciotka, siostry muszą
się zmierzyć nie tylko z jej gniewem, ale także nachodzącym je
codziennie zegarmistrzem Gerdem. Pragną też dowiedzieć się, jak
zaginęli ich rodzice –
Ludwik i Irena Sternowie. Co ma z tym wspólnego stary
zegar, półki pełne pudełek z notatkami sprzed lat i udający
antykwariusza niezwykle groźny typ o melodyjnym imieniu Ramzes?
Toń
to dobrze napisana powieść, bowiem po pierwsze zawiera galerię
niezwykle barwnych i wyrazistych postaci, w tym komiczną Dżusi
opisaną tak: Z jednej strony po ostatnich przejściach starała
się uważać na każde słowo, żeby znowu czegoś nie schrzanić, z
drugiej zaś ciągle odzywała się w niej choleryczna natura
narwańca kąpanego nie tyle w gorącej wodzie, ile wręcz we wrzątku
(s.279).
Występują
też bohaterowie bardziej poważni, na przykład Eleonora, o której Ałtorka
pisze w następujący sposób: Pamiętała
wszystkie czytelnicze twarze, nazwiska i zbrodnie przeciwko
konkretnym książkom. Jeśli dodać do tego absolutnego świra na
punkcie punktualności, symetrii i porządku, Eleonora Stern była
bibliotekarzem z piekła rodem (s.34).
I wreszcie pojawiają się także bohaterowie tragiczni – na
przykład ciotka Klara (nie zdradzę za wiele na jej temat, by nie
psuć zaskoczenia przy odkrywania jej sekretów), którą inni widzą
tak: A potem spojrzał prosto w oczy Klary Stern
i ujrzał w nich coś takiego, od czego zjeżyły mu się włosy. Jak
gdyby zawędrowała pod same bramy piekła, po czym wróciła (s.93).
Jak
widać po powyższych cytatach, każda postać została przez pisarkę
dość starannie przemyślana i scharakteryzowana, a co za tym idzie
ma indywidualną, zazwyczaj silną motywację do działania. Dlatego
też ich interakcje kończą się często mini wybuchem wulkanu, co
może zapewnić solidną dawkę czytelniczych emocji. Dialogi bywają
tu istną burzą z piorunami!
A oto cała przepiękna okładka powieści. Źródło: https://www.facebook.com/WydawnictwoUroboros/photos/a.131489177047755.1073741827.131217197074953/747249632138370/?type=3&theater,
dostęp 11.05.2018
dostęp 11.05.2018
Po
drugie, to zdecydowanie najciekawsza i najlepiej zrealizowana fabuła,
która wyszła spod pióra Marty Kisiel. Jak zwykle wszystko zaczyna
się zabawnie, ale w miarę rozwoju wydarzeń akcja tym razem już
pełnoprawnej powieści przyspiesza i staje się coraz poważniejsza.
Na tyle, że zaczynają pojawiać się trupy... Oprócz elementów
fantastycznych istotną rolę odgrywają tu też fragmenty historii
Wrocławia, bohaterowie muszą się więc postarać i przeprowadzić
w tej sprawie mini śledztwo. Do tego pisarka zastosowała dość
ciekawą technikę – czytelnik zyskuje informacje na temat rozwoju
sytuacji nie od narratora, ale głównie z dialogów postaci.
Występuje oczywiście narrator wszechwiedzący, ale zazwyczaj
opisuje otoczenie czy wygląd i zachowanie poszczególnych osób, a
tylko od czasu do czasu komentuje sytuację, np.: Obie
miały trochę racji - a trochę nie
(s.99). Myśli bohaterów prezentuje za pomocą mowy pozornie
zależnej, dostosowując stylistykę do każdego z nich. Zaś
najważniejszą nowością w warstwie językowej jest to, że w
porównaniu do poprzednich utworów stała się ona bardziej
neutralna, dzięki czemu nawet ci czytelnicy, którzy do tej pory nie
przepadali za stylem Marty Kisiel, mogliby sięgnąć po tę pozycję.
Biorąc to wszystko pod uwagę, w stosunku do poprzednich utworów
widać zatem spory progres literacki.
Jedynym
dysonansem może być połączenie prawie nieustannie zabawnego stylu
z dość poważnym głównym wątkiem, jednak czym byłaby Ałtorka
bez
swojego kwiecistego języka i z czego byśmy się śmiali? Przecież
taka właśnie jest popkultura: łączy pozornie sprzeczne elementy,
by zapewnić nam rozrywkę. A tak się składa, że Marta Kisiel
dostarcza nam obfitość tejże w swojej najlepszej powieści Toń,
którą polecam zaserwować sobie na balkonie w najbliższy weekend.
*
Nie, to nie jest błąd, sama Marta Kisiel tak o sobie mówi,
podobnie jak jej fani.
Za
egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Uroboros.
Autor:
Marta Kisiel
Tytuł:
Toń
Wydawnictwo:
Uroboros
Rok
wydania: 2018
Chcę to przeczytać 😍 przepraszam, że tak krótko, ale nic więcej nie mam do dodania 😘
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Daria
Krótko i na temat :) Też pozdrawiam :)
UsuńNo i masz Ci los, namieszałaś mi. :P w sensie nie wiem teraz czy się z resztą książek Marty Kisiel polubimy czy niezbyt. To, że "Toń" jest inna od reszty to wiem. Martwi mnie jednak podkreślanie w wielu opiniach, że "jeśli się wcześniejsze nie spodobały to ta się może spodobać!" - boję się trochę, że zadziała ta zasada, ale z odwrotnym kierubkiem... Skoro mi się "Toń" spodobała to reszta już niekoniecznie podejdzie... :P zwłaszcza, że zdanie "(...) najciekawsza i najlepiej zrealizowana fabuła (...)" też nie napawa optymizmem...
OdpowiedzUsuńO książkach Marty Kisiel musisz wiedzieć jedno: mają bardzo charakterystyczny styl, który nie każdemu czytelnikowi przypadnie do gustu. Jest kwiecisty i ironiczny, przez co narrator co chwilę komentuje rzeczywistość (też tę pozaksiążkową!). Dodatkowo poprzednie książki mają zdecydowanie dużo luźniejsze fabuły (po szczegóły zachęcam do zerknięcia na moje wcześniejsze recenzje tych utworów), ale w sumie to wszystko kwestia gustu i wymagań osoby czytającej.
UsuńWymagań to ja właśnie dużych nie mam co do literatury współczesnej, mam wysoki próg tolerancji na niesklejające się fakty oraz jestem w stanie wybaczyć luźne podejście do wielu rzeczy, jeśli tylko ogół książki jest mnie w stanie wciągnąć. ;) Ale to chyba po prostu kolejny z tych jednocześnie przeze mnie znienawidzonych i ulubionych przypadków, w których dopóki sam nie przeczytam, to się nie przekonam.
UsuńW takim razie musisz sprawdzić organoleptycznie, czy ci się spodoba. Ogólnie jest raczej lekko i rozrywkowo, z dość oryginalnymi postaciami. No i tym jedynym w swoim rodzaju stylem.
OdpowiedzUsuń