Napisana w 1951 roku Fundacja Isaaca Asimova to absolutna klasyka science fiction, a ja zdecydowałam się po nią sięgnąć również po to, by mieć porównanie oryginalnego tekstu z serialem, który miał premierę 24 września 2021 roku. Powieść mimo pewnych wad zrobiła na mnie zdecydowanie lepsze wrażenie niż serial, a poniżej opisuję moje refleksje z lektury.
W pierwszym tomie słynnego cyklu mamy okazję przyjrzeć się okolicznościom założenia tytułowej Fundacji oraz jej twórcy, czyli profesorowi psychohistorii Hariemu Seldonowi. Ponieważ dziedzina nauki, którą się zajmuje, potrafi przewidzieć przyszłość cywilizacji, a wszystko wskazuje na upadek obecnego Imperium i nadzwyczaj długi okres degradacji ludzkości, mężczyzna postanawia wpłynąć na skrócenie wieków ciemnych poprzez zachowanie dotychczasowej wiedzy. I tak za swoje poglądy, wraz z licznymi współpracownikami zostaje skazany na wysłanie na peryferia galaktyki, na pozbawioną surowców naturalnych planetę Terminus. Jak się wkrótce okazuje, za Fundacją kryje się jednak znacznie więcej, niż ktokolwiek ośmielał się przypuszczać, o czym będą miały okazję przekonać się dopiero kolejne pokolenia.
Mimo iż książka ma jedynie dwieście cztery strony, akcja obejmuje prawie dwieście lat, a do to tego cała opowieść ma dość nietypową formę. Składa się w dużym stopniu z niejednokrotnie błyskotliwych dialogów, a istotne informacje wprowadzane są w formie cytatów z Encyklopedii Galaktycznej (nad którą oficjalnie pracowała Fundacja). Pewnym wyzwaniem dla czytelników może być też fakt, że oprócz kilkudziesięcioletnich przesunięć pomiędzy poszczególnymi rozdziałami, wprowadzają one zazwyczaj nowy zestaw bohaterów. Fabularnie jest to uzasadnione tym, że Hari Seldon przewiedział pewne oddalone od siebie w czasie kryzysy i to właśnie im mamy okazję się przyglądać. Najbardziej interesującą cechą tej powieści jest właśnie ich różnorodność oraz rozwiązywanie, muszę tu przyznać autorowi, że potrafi poprowadzić piekielnie wciągające intrygi. Ciekawił mnie też jego sposób na przedstawienie etapów rozwoju cywilizacji i stosunek bardziej barbarzyńskich kultur do takiej, która oparta jest na zaawansowanej nauce. Myślę, że miłośnicy fantastyki socjologicznej mogą odczuć sporą satysfakcję z lektury.
Minusem tej powieści są natomiast postaci – występują tu bowiem sami pozbawieni głębi psychologicznej mężczyźni, którzy w zasadzie nie różnią się od siebie charakterem, a co najwyżej poglądami. W tym tomie pojawia się zaledwie jedna drugoplanowa bohaterka – żona komodora z Republiki Korelii i w dodatku jest straszną zołzą. Przewijanie czasu i niestereotypowa forma narracji zapewne również nie wszystkim przypadną do gustu. Z perspektywy człowieka z XXI wieku śmieszyć mogą też występujące tu technologie – encyklopedia będzie drukowana na papierze, nadal czyta się takowe gazety, a najnowocześniejsza energia to ta atomowa, która po zminiaturyzowaniu napędza np. maszynki do golenia czy nietępiące się noże. Bez trudu można też dostrzec system wartości z lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia: kobiety mają za zadanie siedzieć w domu i być gospodyniami, handlarze Fundacji przypominają natomiast zwykłych domokrążców z tamtych czasów. (Nie zdziwiło mnie więc, że serial starał się te aspekty zmienić i uwspółcześnić, ale w mojej opinii nie wyszło to zbyt logicznie).
Mimo tych zgrzytów uważam, że zdecydowanie warto sięgnąć po Fundację Isaaca Asimova, by zapoznać się z intrygującą wizją upadku cywilizacji i etapami jej odbudowy. Zawarta tu spora dawka fantastyki socjologicznej z pewnością wyjdzie Wam na zdrowie!
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Rebis.
Autor: Isaac Asimov
Tytuł: Fundacja
Tytuł oryginału: Foundation
Tłumaczenie: Andrzej Jankowski
Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 2021
Stron: 204
Nie słyszałam wcześniej o tej książce. Może kiedyś dam szansę tej lekturze.
OdpowiedzUsuńnie słyszałam ani o książce, ani tym bardziej o ekranizacji, ale bardzo mnie zaciekawiłaś i na pewno się skuszę :-)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że pierwsze słyszę o tym tytule. Zaciekawiłaś mnie tym upadkiem cywilizacji.
OdpowiedzUsuńŚwietnie się zapowiada :) Niszczarki pozdrawiają.
UsuńBardzo cenię tego pisarza
OdpowiedzUsuńSięgam często po fantastykę, ale o tej książce nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńPierwszy tom to " Preludium fundacji". Pierwsze pół trochę nudne, ale po przeczytaniu z chęcią sięgnąłem po następne części. Jest chyba ich 8 (o ile się niemylę)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o kolejność powstawania, to właśnie "Fundacja" była pierwsza i dokładnie to miałam na myśli. Fani tej serii od lat toczą dyskusje, w jakiej kolejności czytać napisane przez Asimova książki z tego cyklu, a ja skłaniam się zdecydowanie ku rozwiązaniu, by zapoznawać się z nimi według daty wydania.
UsuńMam nadzieję, że wyjaśniłam, czemu jest to dla mnie pierwszy tom :). Rzecz jasna rozumiem i szanuję inne podejście do sprawy, to kwestia wyboru każdego czytelnika.
Wolę co prawda kiedy z bohaterami można się zżyć w trakcie czytania, a tu raczej tego nie doświadczę. Mimo to trochę mnie książka kusi.
OdpowiedzUsuńUwspółcześnianie jej w serialu, nie wiem czy ma sens. Trochę to zabija klimat. Kiedyś tak myślano i nie ma sensu tego ukrywać. Jednak nie oglądałam więc nie wiem jak zostało to wykonane.
Trochę czuję się zachęcona, a trochę się obawiam, że książka nie przypadnie mi do gustu. Jestem w stanie przełknąć nieciekawych bohaterów, ale trochę odstrasza mnie nietypowa forma, o której wspomniałaś. Z drugiej strony to może być właśnie ciekawe. Pomyślę co z tym fantem zrobić :)
OdpowiedzUsuńDawno temu czytałem Fundację i muszę sobie powtórzyć bo aż głupio się przyznać, ale mało co z tego pamiętam. Wiem tylko, że zrobiła na mnie spore wrażenie.
OdpowiedzUsuń