26 lutego 2024

[recenzja] Brandon Sanderson „Warkocz ze Szmaragdowego Morza” – Potęga prostych słów

Oto druga z trzech recenzji poświęconych tajnemu projektowi Brandona Sandersona. Bez zbędnych wstępów zapraszam do zapoznania się z moimi wrażeniami z lektury „Warkocza ze Szmaragdowego Morza”.


Siedemnastoletnia Glort, częściej zwana Warkoczem ze względu na swoje wyjątkowo niesforne włosy, żyje sobie spokojnie na wyspie zwanej Skałą. Jest pragmatyczna, lubi kolekcjonować kubki, a czasem myje okna w siedzibie diuka. Zawsze ma wtedy okazję porozmawiać z sympatycznym Charliem, który udaje, że wcale nie jest synem władcy. I gdy pewnego dnia młodzieniec wyrusza statkiem na spotkanie przyszłej małżonki, ale nie wraca do domu, prawdopodobnie wpadłszy w łapy niesławnej Czarodziejki, dziewczyna postanawia go odnaleźć.



Jak zawsze w przypadku Brandona Sandersona możemy liczyć na oryginalne zasady działania świata przedstawionego – tym razem wyróżniają się tu oceany, zasilane eterem z wielu księżyców. I właśnie z tego powodu nie są typowymi akwenami, ale kłębowiskiem śmiertelnie groźnych zarodników, które po zetknięciu się z wodą (w dowolnej formie, np. ludzkiego potu) zaczynają gwałtownie rosnąć. A co jeszcze ciekawsze, owe zarodniki w zależności od koloru mają inne magiczne właściwości, o czym rzecz jasna Warkocz ma okazję przekonać się w praktyce. Dlatego też światotworzenie to moim zdaniem nad wyraz udany element tego utworu.



Natomiast w fabule istotną rolę odgrywa nie tylko dojrzewająca na naszych oczach protagonistka, ale także narrator, który prowadzi opowieść w lekki i zabawny sposób, nie stroniąc od ironii oraz wielokrotnie zwracając się do czytelnika. A jaki ma momentami kwiecisty styl przesycony metaforami! Podobnie jak w „Słonecznym Mężu” fabuła ma prostą konstrukcję, co nie oznacza, że brakuje jej uroku czy przesłania. Warkocz wielokrotnie ma bowiem okazję pomagać innym, szczególnie załodze statku pirackiego, na którym przypadkiem się znalazła. A tak się składa, że są w niej rozmaite istoty, pochodzące nie tylko z tego świata cosmere. I przy okazji tworzą interesującą, barwną ekipę, która ma swoje tajemnice i motywacje.



Warkocz ze Szmaragdowego Morza” to grzejąca serce historia o odkrywaniu wewnętrznej siły, umiejętności dostosowywania się do okoliczności, wzajemnym wspieraniu się i wreszcie walce o to, co w życiu jest naprawdę ważne. Bez wahania nazwę tę powieść moim cosy fantasy, jak również polecę ją wszystkim mającym ochotę na urokliwą, a przy tym wartościową opowieść. 

 


Moja ocena: 5/6




Autor: Brandon Sanderson
Tytuł: Warkocz ze Szmaragdowego Morza
Tytuł oryginału: Tress of the Emerald Sea
Tłumacz: Anna Studniarek
Ilustracje: Howard Lyon
Wydawnictwo: Mag
Rok wydania: 2023
Stron: 407
 

2 komentarze:

  1. Taki rodzaj fantasy lubię, a do tego takie piękne wydanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale mi się podoba to wydanie. Cudowne. Historia też bardzo intrygująca, ciekawa jestem tych oceanów, jak w praktyce to wygląda.

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz, mam dzięki nim więcej motywacji :). Chwilowo włączyłam funkcję moderowania, bo niestety na cel wzięli mnie spamerzy, mam nadzieję, że w ten sposób szybko się zniechęcą.