19 grudnia 2019

Miłe złego początki – Timothy Zahn „Thrawn”

Wielbicielom powieści ze świata Gwiezdnych wojen Timothy'ego Zahna nie muszę chyba przedstawiać – bowiem jest on od lat ceniony jako twórca najbardziej zaawansowanych historii oraz najstaranniej scharakteryzowanych postaci. A jego najnowsza opowieść zatytułowana Thrawn z pewnością podtrzymuje tę reputację, pokazując nam wyboiste początki współpracy słynnego niebieskoskórego admirała z Imperium. 
 


Gdy tytułowy Chiss zostaje przypadkiem odnaleziony na jednej z odległych planet przez załogę niszczyciela Strikefast, od razu daje im nieźle popalić, rozgrywając ich taktycznie, jakby nie byli wyszkolonymi żołnierzami. Następnie zostaje zabrany do samego Imperatora, z którym odbywa jedną z ciekawszych w całej powieści rozmów i rozpoczyna swoją służbę wojskową na rzecz Imperium. Najpierw trafia do akademii na Coruscant, gdzie doświadcza wrogości ze strony innych kadetów, a towarzyszy mu Eli Vanto – pochodzący z Dzikiej Przestrzeni planujący zostać specjalistą od zaopatrzenia młody mężczyzna. Thrawn upatrzył go sobie od początku i prosi, by został jego tłumaczem i adiutantem, co owocuje stopniowo rozwijającą się męską przyjaźnią. Drugim centralnym wątkiem są losy Arihndy Pryce, córki właścicieli kompanii górniczej Pryce Mining, która to wskutek paskudnych machlojek miejscowego gubernatora zostaje przejęta przez Imperium. Na domiar złego matka dziewczyny staje przed całkowicie niesłusznym oskarżeniem o korupcję. Mimo że Arihndzie wali się cały świat, postanawia się nie poddawać i najpierw stara się o stanowisko asystentki senatora na Coruscant, a potem uparcie pnie się po szczeblach kariery, poznając na własnej skórze, jak bezwzględna bywa polityka. Jednak, nastawiona na pomstę, szybko uczy się reguł gry i zaczyna je coraz sprawniej wykorzystywać...

 Arhinda Pryce i Eli Vanto:
 
Dostęp 14 grudnia 2019, źródła:

Fabuła ma wiele elementów przygodowych, które są tak lubiane przez fanów Gwiezdnych wojen – Thrawn dostaje coraz trudniejsze do rozwiązania konflikty, a potrafi poradzić sobie z nimi w tak pomysłowy i optymalny strategicznie sposób, że ja z prawdziwą przyjemnością towarzyszyłam mu w jego drodze do stopnia admirała. Warta uwagi jest też relacja między nim a Vanto – potrzebują bowiem siebie nawzajem, Thrawn chłopaka, by zrozumieć ludzki sposób myślenia, zaś ten drugi niepostrzeżenie rozwija swój potencjał intelektualny, ucząc się od genialnego taktyka. Ponadto bardzo udaną postacią jest Arihnda, której losy co i raz to przeplatają się z tymi dwoma męskimi bohaterami. I muszę tu przyznać, że Timothy Zahn ma niezwykłą rękę do tworzenia czarnych charakterów, bo pałającą chęcią zemsty, okazująca stopniowo coraz większą bezwzględność kobieta zaczęła mnie w pewnym momencie po prostu przerażać... A do tego nasz przyszły admirał ma intrygującego przeciwnika, który dyskretnie prowadzi z nim coraz bardziej zaawansowaną rozgrywkę. I gdy wreszcie spotykają się twarzą w twarz, prowadzą arcyciekawą rozmowę m.in. o wartościach i celach. Na skomplementowanie zasługuje również pokazanie skali biurokracji i korupcji oraz rywalizacji, która narosła w Imperium. 

A takim niszczycielem gwiezdnym latał pod koniec książki Thrawn:

Ponadto bardzo zgrabnie zrealizowany został pomysł zaczynania rozdziałów od fragmentów dziennika Thrawna, dzięki czemu poznajemy bliżej sposób myślenia niezrównanego taktyka. Nie obyło się jednak bez pewnych drobnych potknięć i niedopowiedzeń w wątku politycznym – np. zupełnie nie kupuję oskarżenia matki Arihndy o defraudację, przecież stała na czele prywatnej firmy wydobywczej. Nawet jeżeli mieli zaciągnięte kredyty, z takiego powodu nie przejmuje się od razu całej organizacji. Nie przypadło mi też do gustu przeskakiwanie z czasu przeszłego w teraźniejszy w niektórych scenach akcji, to nie jest typowa dla języka polskiego konwencja i moim zdaniem się tu nie sprawdza, bo nie dodaje dynamiki.

Podsumowując, polecam Thrawna nie tylko miłośnikom Gwiezdnych wojen, ale każdemu, kto ma ochotę na śledzenie błyskotliwie rozwiązanych problemów taktycznych, obserwację tworzenia się męskiej przyjaźni, ale przede wszystkim doświadczenie procesu narodzin prawdziwego czarnego charakteru. Timothy Zahn doskonale wie, jak wciągnąć czytelnika w akcję i jak perfekcyjnie stworzyć klimat tego, co najbardziej lubimy w Star Warsach – emocjonującej przygody, wyzwania i walki o to, w co wierzymy. 
 
Hop do recenzji tomu drugiego, Thrawn. Sojusze.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Uroboros.

Autor: Timothy Zahn
Tytuł: Thrawn
Tytuł oryginału: Star Wars. Thrawn
Tłumaczenie: Anna Hikiert
Wydawnictwo: Uroboros
Rok wydania: 2019

5 komentarzy:

  1. Kupiłam tacie pod choinkę, ponieważ jest ogromnym fanem. Mam nadzieję, że mu się spodoba :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham SW, kilka książek już czytałam, pewnie i po tą kiedyś sięgnę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety, chyba należę do grona tych nielicznych, którzy nie przepadają za Gwiezdnymi Wojnami. Dawniej obejrzałam tylko jedną część i na tym zakończyłam przygodę tą serią.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa recenzja :) Osobiście nie szaleje za SW, ale podeślę osobie, która z chęcią przeczyta Twój post.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety tematyka tego typu jest mi obca.

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz, mam dzięki nim więcej motywacji :). Chwilowo włączyłam funkcję moderowania, bo niestety na cel wzięli mnie spamerzy, mam nadzieję, że w ten sposób szybko się zniechęcą.