29 września 2018

Jak potworniasta gromadka Niebożątko piastowała

Małe Licho i tajemnica Niebożątka to najnowsza książka dowcipnej Marty Kisiel, napisana jak zwykle w klimatach fantastycznych, tym razem skierowana zaś do najmłodszych czytelników. Jednak ze względu na pomysłowość pisarki dobrze bawić się przy niej mogą także starsi.

Głównym bohaterem powieści jest około dziewięcioletni Bożydar Antoni Jekiełłek, zwany pieszczotliwie Bożkiem, najmłodszy mieszkaniec niezwykłego domu pełnego nadprzyrodzonych stworzeń: aniołów, duchów, mackowatych potworów, utopców oraz równie nietypowych ludzi: mamy i dwóch wujków – przypominającego wikinga Turu, a także sarkastycznego właściciela posesji Konrada. Chłopiec prowadzi beztroskie życie do momentu, gdy dorośli uradzają, że musi pójść do normalnej szkoły. A stanowi to pewien problem ze względu na jego bardzo specyficzną Przypadłość. I póki znajduje się na posesji, pod czułą opieką swojego anioła stróża, czyli dobrze znanego z twórczości Ałtorki Licha, nikt nie dowie się, na czym polega jego Wielka Tajemnica. 


27 września 2018

Zapowiedzi fantasy i science fiction na październik 2018

Oto kolejna porcja zapowiedzi i przygotowując je znowu coraz bardziej dochodzę do wniosku, że razem z książkami powinniśmy dostawać wolny dzień na ich przeczytanie. W październiku będzie sporo klasyki i interesujące premiery. Kto nie zna jeszcze twórczości Anne Rice, E.A. Poego czy J.R.R. Tolkiena, ma szansę to nadrobić. Z nowości jestem zaś szczególnie ciekawa Spektrum Martyny Raduchowskiej oraz Drugiego Legionu Richarda Schwartza. A Wy co bierzecie na celownik czytelniczy w październiku?



Martyna Raduchowska, Spektrum 
Czarne światła tom 2 
premiera: 3 października 2018 
recenzja

Kontynuacja trzymających w napięciu Łez Mai. Technologia rozdarła to miasto na pół. Wydawało się, że ostatnie granice ludzkich możliwości zostały zniesione. W powszechnym użyciu są androidy – prawie doskonałe kopie człowieka. Wyposażone w sztuczną inteligencję, niesamowicie szybkie, zdolne do błyskawicznej regeneracji, są o wiele bardziej wytrzymałe niż ich pierwowzór. I o wiele bardziej niebezpieczne. Ludzie dzięki wszczepom i implantom mogą upgrade’ować swoje ciało i umysł niczym postaci z gier komputerowych. Ci, których na nie stać, bogacą się jeszcze bardziej. Biedni spadają na samo dno drabiny społecznej. Szansą dla wykluczonych jest reinforsyna. Geniusz w pigułce, dostępny na każdą kieszeń. Gdy zapada decyzja o wycofaniu jej ze sprzedaży, atak na siedzibę jej producenta jest nieunikniony. Magazyny pustoszeją w jednej chwili. Reinforsyna zalewa ulice falą neurochemicznego szaleństwa.
 
 B-Day. Dzień Buntu. Dzień, który zmienił Jareda Quinna w nafaszerowanego elektroniką cyborga. On sam niewiele z niego pamięta. Tylko Maya, jego replikantka, wie, co naprawdę się wtedy wydarzyło.

 https://www.facebook.com/commerce/products/2436130653064556/


22 września 2018

Szamanie, nie idź tą drogą...

Jako mól książkowy i wieloletnia graczka w RPG tradycyjne i komputerowe, a także zaintrygowana reklamą nowego gatunku postanowiłam sprawdzić, co to jest LitRPG i dlaczego święci takie triumfy w Rosji. Sięgnęłam więc po wydaną w czerwcu 2018 roku Drogę szamana Wasilija Machanienki i szybko przekonałam się, że to połączenie w moich oczach zupełnie nie zdaje egzaminu.

Przede wszystkim LitRPG gubi najlepsze cechy zarówno literatury – bo nie spodziewajcie się tu interesującej, dobrze opowiedzianej historii, ciekawych postaci czy świata, jak i tego, co sprawia największą frajdę w RPG – bo nie można wziąć udziału w tworzeniu własnej historii, a jedynie obserwować decyzje głównego bohatera. Co gorsza, Droga szamana wykopuje głęboką fosę między graczami cRPG a innymi fanami fantastyki, przedstawiając tych pierwszych jako nerdów zainteresowanych głównie przeliczaniem statystyk i wytwarzaniem, a częściej chomikowaniem różnych przedmiotów, bo właśnie temu poświęcone jest 4/5 książki. Kolejnym krzywdzącym stereotypem jest sposób przedstawienia jedynej postaci kobiecej – Mariny, która jest ładna i inteligentna, ale wredna, bo zręcznie wrabia protagonistę we włamanie. (Bo przecież – jak wiadomo – nerdy nie radzą sobie z kobietami.)

15 września 2018

Tysiąc i jedno zastosowanie ręcznika

Cześć, i dzięki za ryby. W zasadzie niegroźna to dwa ostatnie tomy prześmiewczego cyklu science fiction Autostopem przez Galaktykę Douglasa Adamsa. I mimo że premiera tych dwóch powieści miała miejsce odpowiednio w 1984 i 1992 roku, ciągle wywołują uśmiech na twarzach czytelników i nadal nie powstało nic choć odrobinę do nich zbliżonego.

Jako że sam autor nazwał te utwory trylogią w pięciu częściach, warto docenić poczucie humoru wydawcy i formę, w jakiej opublikowana została niniejsza seria – pierwszy tom oddzielnie, a kolejne woluminy zawierają po dwie powieści. W ten sposób życzeniu pisarza stała się zadość, a eleganckie wydanie w twardej okładce z zabawnymi rysunkami Janusza Kapusty zachęca do postawienia go na półce. 

08 września 2018

Sekrety siódmej ze sztuk

Moi drodzy, z przyjemnością przedstawiam Wam moje odkrycie roku w kategorii epic fantasy, czyli Plagę olbrzymów Kevina Hearne'a. Sięgając po tę powieść nie spodziewałam się bowiem, że pochłonie mnie bez reszty, a jej bohaterowie, system magii i styl całkowicie oczarują. A zatem dlaczego jest to tak udany utwór?

Historia rozpoczyna się w mieście Pelemyn, które jako jedno z wielu ucierpiało w niespodziewanej inwazji zza morza, dokonanej przez dziwne tytułowe olbrzymy, ubrane głównie w kości. Bard Fintan ma za zadanie podtrzymać na duchu przybyłych tu z całej krainy uchodźców, a pomaga mu w tym jego kenning, czyli magiczne umiejętności związane z żywiołem ziemi – doskonała pamięć, wzmocnienie głosu, a także zmieniające wygląd iluzje. Dzięki tym ostatnim przemienia się w osoby, które rzeczywiście uczestniczyły w omawianych przez niego wydarzeniach, wzbudzając zachwyt słuchaczy. Z kolei były profesor uniwersytecki Dervan dostaje od swego władcy rozkaz spisania historii barda, by przetrwały one dla potomnych. I tak poznajemy głównego narratora powieści – starszego wdowca, który przyjął pod swój dach uchodźców, a przy okazji dostał też rozkaz szpiegowania Fintana, przysłanego przecież z innego kraju. Dzięki tym dwóm bohaterom krok po kroku, postać po postaci poznajemy ekscytujące historie z całego kontynentu zwanego Teldwen, które miały miejsce tuż przed lub już w trakcie wspomnianego wyżej najazdu. A rzecz jasna sześć nacji ma swoje problemy, o zasięgu bardziej lub mniej lokalnym – między innymi po wybuchu wulkanu spora grupa olbrzymich władających ogniem Hathrimów osiedla się bez pozwolenia na ziemiach Ghurana Nent, co jest nie w smak również sąsiadującym teraz z nimi szanującym przyrodę Fornom. 


01 września 2018

O groźnych tajemnicach oraz magicznych końcach i początkach

Prężna ekipa Fantazmatów, znana z tematycznych zbiorów starannie zredagowanych opowiadań, tym razem przygotowała dla nas poprawione i odświeżone Opowieści niesamowite Marcina Rusnaka, z jednym premierowym utworem. Tomik zawiera w sumie trzynaście tajemniczo-fantastycznych historii w większości napisanych w latach 2008-2013.

KSIĘGA KOŃCA

Nazwana jak sam autor mówi przewrotnie, bo znajdziecie tu równie równie dużo opowieści o końcach, jak i początkach, albo też obu jednocześnie. A co szczególnie zasługuje na uwagę, na pierwszym planie występują rozliczne, niezwykłe tajemnice do odkrycia.

Zaginięcie Benedicta Constantine'a, czyli najnowsze tu opowiadanie pochodzące z 2015 roku, wprowadza nas w wielorasowy świat fantasy, do cesarstwa Alfheimu, miasta Lyonesse. Główny bohater, a zarazem narrator to ork służący nieco znudzonemu bogatemu elfowi, Helionowi Fairburnowi. Tak więc gdy do ich drzwi puka Desmond Aiksen i prosi o pomoc w znalezieniu słynnego malarza, nie wahają się ani chwili, by ruszyć do akcji. Wątki detektywistyczne przeplatają się tu zgrabnie z magicznymi i politycznymi, a rozwiązanie zagadki jest zaiste pomysłowe. I ma coś wspólnego z Nieumarłą Rzeszą.

Kolejny utwór sprawił mi sporą niespodziankę, bo jest dedykowany... radiowcowi Chrisowi z jednego z moich ulubionych seriali z początku lat 90-tych Przystanek Alaska, pamiętacie go jeszcze? Kołysanki dla umarłych, przewrotnie optymistyczne w swoim przesłaniu, utrzymane są w klimacie postapo i rewelacyjnie pokazują, jaką nieocenioną wartość może mieć dobrze poprowadzona audycja radiowa.