28 października 2017

Pamiętny "Amnezjak"

Po debiut książkowy Jakuba Nowaka sięgnęłam zaintrygowana tytułowym Amnezjakiem, i szybko przekonałam się, że była to jedna najpyszniejszych decyzji Głodnej Wyobraźni tego roku, bo strona po stronie z coraz większym zachwytem odkrywałam talent pisarski i barwną wyobraźnię autora. Dziewięć opowiadań science-fiction z lat 2006-2017, utrzymanych w tonie od żartobliwego do poważnego, napisanych fantastyczną, chwytającą za gardło polszczyzną, zadowoli bowiem niejedno wybredne literackie podniebienie.


TECHNOLOGIA A CZŁOWIECZEŃSTWO 

W opowiadaniu Dominiczka mówi: ludzie posiadają skorelowane z systemem nerwowym osobiste oprogramowanie, zwane manowiczem, które uruchamiane jest u każdego obywatela dzień po 16 urodzinach. Najbardziej cenne są rzadkie typy, które pozwalają na sprawne manipulowanie danymi. Kto to potrafi, rządzi światem, co pobudza czytelnika do refleksji nad wartością jednostki w nowoczesnym społeczeństwie informacyjnym oraz trudnością postrzegania, co jest prawdą, a co jest tylko wykreowane, by coś sprzedać. I do czego można się posunąć, by to niezauważalnie zrobić.

Amnezjak zaś w niezwykły sposób splata przeszłość – Wawel, Wandę i króla Władysława Jagiełłę z niejasną wojną z przyszłości, jest zabarwiony lekką szczyptą horroru i humoru, to najbardziej postmodernistyczne z opowiadań w tym tomie, łączy bowiem różne znane motywy w zupełnie nową jakość. Ponadto skłania do zastanowienia się, jaką rolę może pełnić ludzka pamięć, także w odniesieniu do języka, którego używamy – jak zapominamy pierwotne znaczenia słów i co się z nimi dzieje, gdy już to zrobimy.

Miłośnicy mitologii słowiańskiej i gier komputerowych ucieszą się zapewne z opowiadania Ekumenizm, w którym bogowie tacy jak Świętowit wracają na Ziemię i dopisują się do genomu wybrańców. I to między innymi oni mają możliwość wchodzenia do wygenerowanej komputerowo Arkony. Absolutnym majstersztykiem w tym utworze jest warstwa językowa – elegancki styl narratora trzecioosobowego, prowadzącego opowieść w czasie teraźniejszym, który ulega zmianie w trakcie rozwoju coraz bardziej dramatycznych wydarzeń, razem ze słownictwem używanym przez bohaterów. Ponadto już sam tytuł stawia ważne pytanie – czy wyznawcy różnych bóstw są w stanie współpracować i w ogóle współistnieć? Przy okazji jest to kolejny koncept, który zasługuje na rozwinięcie w pełną powieść. 



HISTORIE ALTERNATYWNE

Już pierwsza w tym zbiorze opowieść, zatytułowana Karnawał, opisująca alternatywną historię Europy roku 1875 i 1876, pokazuje ponadprzeciętną fantazję autora. Pojawienie się Sztuki pozwala Rzeszy podbić większą część Europy, a także wchodzić w Kresy, tajemnicze miejsce pomiędzy. Polacy próbują oczywiście walczyć o niepodległość, ale w takich warunkach wymaga to nie lada pomysłowości i poświęceń. Koncept jest tak oryginalny oraz niepokojący, a przy tym ma taki potencjał, że z chęcią przeczytałabym całą powieść osadzoną w tym świecie, w mojej ocenie na polu tworzenia światów alternatywnych pisarz mógłby swobodnie konkurować z Czterdzieści i cztery Krzysztofa Piskorskiego. Również opowiadanie Retro to wariacja, tym razem na temat czasów komunistycznych – śląskie kopalnie stają się przerażającą Dziurą, w której każdy mieszkaniec umiera, dorośli później, a dzieci wcześniej. Jeśli wniebowstąpienie nie wchodzi w grę, spróbuj wniebowzięcia – mówi jeden z bohaterów na stronie 264. Opisy atmosfery i tego, jak wpływa Dziura na jej lokatorów są tak sugestywne, że bez trudu można sobie wyobrazić to miejsce, a nawet poczuć jego zaduch. I mimo że nie będzie to nigdy mój ulubiony utwór, chylę czoła przed umiejętnościami autora, który doborem słownictwa wbił mnie w ziemię i trzymał tam do finałowej kropki.


NIECO BARDZIEJ ŻARTOBLIWIE

Czy zastanawialiście się kiedyś, co by było, gdyby Jim Morrison był synem oficera amerykańskiego stacjonującego w Polsce? I gdyby członek jego zespołu (tu o spolszczonym imieniu Robert) pisał nieporadne opowiadania o kapitanie Żbiku? A całość opowiedział wam Rysiek Manczarek? Już nie musicie, wystarczy sięgnąć po opowiadanie Dziwne dni i oddać się w sprawne ręce autora. I nie zauważycie, kiedy i w jaki sposób fikcja zaczyna przeplatać się z rzeczywistością i poczujecie się, jakbyście razem z bohaterami byli na lekkim haju... Z lekkim przymrużeniem oka można też potraktować opowiadanie Rychu, choć oparte jest na prawdziwym liście i paranoi tytułowego bohatera na temat pewnego polskiego pisarza. Przy okazji nie przeszkadza to w znakomitym oddaniu złożoności psychiki protagonisty. Tymi opowiadaniami autor udowadnia, że ma sporą wiedzę na temat opisywanych tu idoli i potrafi ją wykorzystać w twórczy, zabawny sposób.


O LUDZKIEJ PSYCHICE

Ciężki metal i Zimno, gdy zajdzie to opowiadania z narratorem pierwszoosobowym, dzięki któremu możemy poznać bieżące myśli i stan emocjonalny bohaterów, na przykład takie: Ania wróciła i przestrzeń w pokoju nabiera sensu, to ona ją spaja i legitymizuje (s. 367). Obie historie są jedyną w swoim rodzaju wzruszającą wycieczką do środka serc i umysłów, pisaną barwnym językiem, mają też znakomite pomysły na zawiązanie i rozwiązanie akcji. Mistrzowsko pokazują złożoność ludzkiego psyche – szeroki wachlarz ludzkich emocji i intensywność różnorodnych namiętności, które jednocześnie bardzo mocno wpływają na czytelnika. Z tego względu to najwyżej ocenione przeze mnie opowiadania w tym tomie.


NIEBYWAŁY JĘZYK

Czytając prozę Jakuba Nowaka trudno się nią nie zachwycić – przede wszystkim ze względu na wyjątkowy talent językowy i umiejętność dobierania zaawansowanych środków stylistycznych, w tym brawurowych porównań, wyrazistych metafor i przepięknych synestezji, szczególnie do opisów miejsc i uczuć:

Knajpa Robala jest jak pojedyncza komórka organizmu pasaży – z jądrem lśniącym rzędami butelek i gęstą cytoplazmą papierosowego dymu, zmieszanego z oparami wpełzającymi spod nieszczelnych drzwi: pod stołami czają się gorący smród frytownic ze straganów i lepka mgła o podejrzanej konsystencji, ulatująca z magla starej Stefanieckiej po drugiej stronie deptaka (s. 203, Retro).

Rzecz jasna, dobre science fiction nie może się obejść bez neologizmów – tak więc na kartach utworu napotkamy między innymi następujące, wymyślone przez Jakuba Nowaka, słowa: technerzy, grzybsta, łombina, czy konflakt. Co więcej, gdy trzeba, autor płynnie przechodzi ze stylu wysokiego do niskiego, dopasowując język do opisywanej sytuacji czy postaci, np. używając wulgaryzmów. Dlatego też pod względem sprawności literackiej można go śmiało porównać do takich mistrzów stylu jak Jacek Dukaj czy Anna Kańtoch.


PODSUMOWANIE
 
Mimo że podejmując próbę uporządkowania informacji na temat zbioru Amnezjak użyłam śródtytułów, nie oznacza to bynajmniej, że umieszczone pod nimi opowiadania obejmują tylko ten jeden aspekt – Rychu to także wyprawa w głąb ludzkiej psychiki, a każda z historii w kategorii Technologia a człowieczeństwo porusza istotne zagadnienia dotyczące systemu wartości jednostki i społeczeństwa. Z kolei w Ciężkim metalu nie brakuje elementów humorystycznych – np. opowieści o bliznach rodem z Zabójczej broni. Wielowarstwowość i możliwość różnorodnych interpretacji zawartych w tym tomie utworów to jedna z ich największych literackich zalet.

Proza Jakuba Nowaka jest jak wyśmienita turecka kawa – starannie przygotowana i zaparzona, intensywnie oddziałująca na czytelnika. Kipi od niespotykanych, skondensowanych pomysłów i zachwyca przyprawiającą o nieustanne ciarki warstwą językową. Łączy pozornie sprzeczne konwencje i style, doprawiając je szczyptą niezwykłych neologizmów, całkowicie angażując czytelnika zarówno emocjonalnie, jak i mentalnie. Zdecydowanie zachęcam do lektury!

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Powergraph. 
 
Autor: Jakub Nowak

Tytuł: Amnezjak

Wydawnictwo: Powergraph

Rok wydania: 2017

20 października 2017

Droga nudosprenów

Gdy zaczęłam czytać Drogę królów Brandona Sandersona, pierwszy tom cyklu fantasy Archiwum Burzowego Światła, przecierałam oczy ze zdumienia, bo aż trudno uwierzyć, iż wyszła spod pióra autora wciągającego Elantris i napisanego z rozmachem Z Mgły Zrodzonego. I mimo że poznajemy tu ważnych dla planowanej na dziesięć tomów historii bohaterów i elementy świata przedstawionego, jest napisana w taki sposób, że zniechęca do czytania. 
Ale skoro o bohaterach mowa, przyjrzyjmy się im bliżej. Pierwszym jest Szeth, Kłamca z Shinovaru, przez innych zwany Skrytobójcą w Bieli. Jego Kamień Przysięgi jest w posiadaniu potężnych panów - i zobowiązuje go do wykonywania ich woli. Jest znakomitym skrytobójcą, ponieważ posiada Ostrze Odprysku - niezwykłą broń, która potrafi przeciąć każdy, nawet najtwardszy rodzaj materiału, a do tego umie używać Burzowego Światła, Przywiązując się w różnych kierunkach, czyli zmieniać sobie grawitację.

Drugim jest prawie dwudziestoletni Kaladin, syn chirurga, który sam nie wie, kim chce być w przyszłości, ale postanawia pójść do wojska wraz ze swoim powołanym młodszym bratem, by go chronić. Jego losy są zaiste tragiczne – wskutek fatalnego zbiegu okoliczności ginie jego brat, a on sam kończy jako niewolnik. Chłopak zostaje sprzedany lordowi Sadeasowi i ma obsługiwać most czwarty, czyli bez żadnego opancerzenia nieść go do walki na Strzaskanych Równinach. Na skraju załamania postanawia rzucić się do rozpadliny, powstrzymuje go jednak dziwna mała istotka o imieniu Syl, która jest prawdopodobnie sprenem wiatru.

Trzecia bohaterka to nastolatka Shallan z mało znaczącego rodu Davar, który po śmierci ojca popadł w spore kłopoty. Dlatego też dziewczyna postanawia odnaleźć znaną i bogatą uczoną Jasnah Kholin, zbliżyć się do niej wystarczająco, by ukraść jej Dusznik, i wymienić go na zepsuty, który jest w posiadaniu jej rodu. Jednak gdy odnajduje już tę kobietę, okazuje się, że jest ona niezwykle interesującą i charakterną osobą, badającą istotne dla całego świata dawno zapomniane siły, które mogą doprowadzić do jego rychłego końca, co znacznie komplikuje zamiary dziewczyny.

Rodzina Kholin znajduje się w centrum wydarzeń w krainie zwanej Alethkarem - kilkudziesięcioletni Dalinar jest honorowym rycerzem i wsparciem młodego króla Elhokara, zastanawia się jednak, czy podoła temu zadaniu, bo w trakcie Arcyburz zaczyna słyszeć głos, który każe mu zjednoczyć wszystkich i zastanawia się, czy nie traci rozumu. Podobne pomieszanie zmysłów dopadło jego zamordowanego przez skrytobójcę brata, poprzedniego władcy. Ten z kolei przed śmiercią kazał Dalinarowi odnaleźć najważniejsze słowa, jakie może wypowiedzieć człowiek. Tymczasem inni Arcyksiążęta nie ustają w knuciu intryg i próbach pozyskania jak największych wpływów i bogactw, szczególnie od czasu odkrycia, że na Strzaskanych Równinach pojawiają się Przepastne Bestie, z których można pozyskać niezwykle cenne Serca Klejnotów. A ponieważ Równiny zamieszkane są przez lub zwany Parshendi, od kilku lat toczy się wojna o to, kto pierwszy zauważy i zabije bestię. Tak więc u stóp Strzaskanych Równin rozłożyło się dziesięć obozów wojennych należących do dziesięciu Arcyksiążąt Alethkaru.

Jak widać z powyższych opisów bohaterów i świata przedstawionego, całość ma naprawdę ogromny potencjał. I szkoda, że został prawie całkowicie zaprzepaszczony. Jak to się stało? We wstępie do powieści sam autor mówi nam, że zaczął ją tworzyć jeszcze w latach 90-tych, pracował nad nią ponad 10 lat, a ostatecznie została wydana po angielsku w 2010 roku. Pisarz wielokrotnie poprawiał i przepisywał jej fragmenty, przez co widać diametralną różnicę zarówno w stylu, dialogach, jak i sposobie prowadzenia akcji i charakterystyce postaci pomiędzy poszczególnymi partiami książki. Im wcześniejsza część utworu, tym jest gorzej. Miałam nieodparte wrażenie, że zamiast dobrze zaplanowanej powieści czytam rozgrzewki pisarskie, takie sobie wprawki w tworzeniu opisów miejsc i bohaterów, które nie łączą się ze sobą w sposób płynny, a co gorsza nie przyczyniają się w żaden sposób do rozwoju fabuły, lepszego opisu świata przedstawionego, ani nie charakteryzują lepiej postaci. Czytając, miałam poczucie, że jadę poruszającym się 20 km/h autobusem miejskim, z nerwowym, niepewnym siebie kierowcą, który co chwilę bez ostrzeżenia wciska hamulec. Dopiero na ostatnich 200 stronach odetchnęłam, bo widać na nich wreszcie dobry styl i warsztat pisarski, który znamy z innych książek autora.

Nie przypadł mi także do gustu protagonista, czyli Kaladin. I mimo że jest jasne, że pisarz stosuje tu typowy dla fantasy koncept od zera do bohatera, moim zdaniem historii tego zera jest tu zdecydowanie za dużo. Tak, jak jest jej za dużo w powieściach o Achai Andrzeja Ziemiańskiego. Intencją pisarza było zapewne to, że nieszczęścia, które spotykają bohatera, mają wywołać emocje współczucia u czytelnika, robi to jednak tak nieumiejętnie, że nie znalazłam ani jednego powodu, by chłopaka choć trochę polubić. Kolejnym problem z tą postacią jest fakt (sam autor mówi o tym w kilku wywiadach), że cierpi on na depresję. Popieram szlachetną akcję szerzenia wiedzy na temat tej ciężkiej choroby, ale powieść high fantasy nie wydaje się najlepszym do tego miejscem. W świecie przedstawionym nie ma bowiem nauki w postaci psychologii, a co dopiero psychiatrii, a sama cywilizacja nie rozwinęła się do tego stopnia, by zaistniały w niej współczesne choroby cywilizacyjne. Czy to znaczy, że spren Kaladina zostanie pierwszym w cosmere psychiatrą? Ponadto w high fantasy występują zazwyczaj prawdziwi herosi, postaci, które muszą i potrafią szybko i zdecydowanie działać, a nie takie, które nie wiedzą, kim być i nie mają motywacji do zrobienia czegokolwiek. Co więcej, jeśli czytało się Czarną kompanię lub Malazańską Księgę Poległych, które powiedziały już chyba wszystko, co da się o wojnie fantasy wyrazić słowami, uwidocznia się to, że jej opisy, sens i ekonomia pozostawiają sobie wiele do życzenia. Przy lekturze czułam się rozczarowana, bo czułam wtórność i płytkość zastosowanych w tej dziedzinie rozwiązań. Dlatego też historia tej postaci po prostu mnie znudziła.

Na szczęście jest jeden aspekt powieści, który wypada na tle reszty dużo korzystniej. Jak zwykle u Sandersona mamy do czynienia z niezwykle ciekawą koncepcją świata przedstawionego - super wytrzymałe Pancerze i Ostrza Odprysku, wzywane w ciągu 10 uderzeń serca, szlachetne kamienie, które w trakcie Arcyburzy można napełnić Burzowym Światłem i nadać im różne przydatne zastosowania, np. oświetlenie czy ogrzewanie, a także robiąc z nich fabriale. Również Dusznikowanie, czy pojawiające się nie wiadomo skąd spreny powietrza, bólu, dumy, strachu czy towarzyszące zainfekowanym ranom zgniłospreny to jedyny w swoim rodzaju pomysł. I jednocześnie najciekawsza część powieści, choć autor dopiero je wprowadza i nie wyjaśnia ich zbyt szczegółowo, a czytelnik odkrywa je z równym zaskoczeniem, co bohaterowie. Na plus zaliczam również dobrą mapę i świetne wewnętrzne ilustracje, które pomagają wyobrazić sobie istoty i miejsca w niezwykłym świecie cosmere.

Reasumując, tę nierówną, słabo napisaną powieść mogę polecić jedynie zażartym fanom Brandona Sandersona (tak, wychodzi na to, że chyba nim jestem), a jedynym powodem, by ją przeczytać (najlepiej stosując techniki szybkiego czytania) jest drugi tom, czyli Słowa Światłości, który jest zaskakująco lepszy od swojego poprzednika. Dziwię się, że wydawca nie okroił tej powieści, czy chociażby nie poprosił autora o poprawienie licznych słabszych fragmentów. W rezultacie dostajemy do rąk nieudolnie napisaną powieść ze zmarnowanym potencjałem, co na szczęście przydarzyło się Sandersonowi tylko ten jeden raz.

Autor: Brandon Sanderson

Tytuł: Droga Królów, tytuł oryginału: The Way of Kings

Tłumacz: Anna Studniarek

Wydawnictwo: Mag

Rok wydania: 2014

12 października 2017

Polski Matrix


Najnowsza powieść science fiction Rafała Kosika dla dorosłych zatytułowana Różaniec łączy w sobie elementy Matrixa, klimat Raportu Mniejszości i tradycję fantastyki socjologicznej oraz dystopii, tworząc z nich zupełnie nową jakość. A przy tym jednocześnie intryguje, trzyma w napięciu i zachęca do refleksji nad współczesnym społeczeństwem i granicami ludzkich możliwości.

Główny bohater, około czterdziestoletni Harpad, uprawia niebezpieczny i rzadki zawód nuzzlera, co oznacza, że jako jeden z niewielu potrafi określić PZ, czyli poziom Potencjalnego Zagrożenia każdego obywatela pierścienia Warszawa. Co ciekawe, nuzzle w języku angielskim oznacza m.in. ryć w ziemi (np. w poszukiwaniu czegoś), co trafnie oddaje umiejętności mężczyzny. Oczywiście właśnie ze względu na nie zostaje szybko wplątany w interesy tajemniczego Wolfa, a także nieoficjalne śledztwo policyjne, przy czym obie strony jako kartę przetargową wykorzystują jego ośmioletnią córkę Marysię - pierwsi jej grożą, drudzy zaś obiecują pomóc częściej ją widywać. I wszystko byłoby dobrze, gdyby ich zadania nie dotyczyły tego samego polityka, radnego Kruszewskiego. Wolf każe obniżyć jego PZ, zaś policjantka - podwyższyć. Harpad próbuje lawirować pomiędzy stronami, ale gdy Marysia zostaje porwana, a jego była żona w trakcie konferencji prasowej oskarża Kruszewskiego o zgwałcenie ich córki, sprawy wymykają mu się z rąk. Tłum na demonstracji na zewnątrz budynku wpada w szał, Renata zostaje postrzelona, a Marysia znika zabrana przez Eliminację...

Świat Różańca jest zaiste niezwykły - każdy pierścień to miasto po Przemianie, która miała miejsce około 90 lat przed wydarzeniami w powieści, a wszystkie nanizane są na nić grawitacyjną. Oprócz Warszawy, głównego miejsca akcji, istnieje jeszcze m.in. Pierścień Kraków, Poznań, Monachium czy Barcelona. Miasta przesyłają sobie dane, ale gdy jeden z bohaterów pragnie odbyć podróż do Krakowa, przekonuje się, że nie jest to możliwe. Co istotne, porządku pilnuje wszechobecny system g.A.I.a., który jakiś czas temu wchłonął Mimera, program analizujący mowę ciała, oraz Manfreda, sterującego ruchem. Decyduje on, jaki PZ ma każdy obywatel, problem jednak polega na tym, że nikt nie wie, jak sprawdzić jego aktualny poziom, i kiedy uruchamia się Prowokacja, a potem Eliminacja. Wiadomo jedynie, że rocznie od 12 do 15 tysięcy obywateli jest bezpowrotnie usuwanych z pierścienia Warszawa.


W książce nie zabrakło rzecz jasna elementów humorystycznych, tu w postaci polskich smaczków i zabawnych neologizmów - po Warszawie można jeździć Tarpanem lub Wartą, bądź też autaxami z pomocą systemu nawigacyjnego Syrenka, zamiast SMS-ów mieszkańcy wysyłają sobie WT (Wiadomości Tekstowe), na niebie świeci Niesłońce, które ma ściemy i jasy (w Krakowie zwane zgasami i płonami). Mieszkańcy stolicy z łatwością rozpoznają opisane w książce miejsca, a banknot z Kopernikiem to 1000 zł sprzed denominacji. I, co wzbudziło mój największy entuzjazm, można się napić Ptysia!

Trzeba przyznać, że pisarz umiejętne buduje napięcie i wzbudza ciekawość czytelnika - z każdym kolejnym rozdziałem, gdy zyskujemy coraz więcej informacji o świecie przedstawionym, staje się on bardziej przerażający i nieludzki. Gdzie są serwery wszechmocnego systemu i czy można go wyłączyć i powstrzymać niesprawiedliwą hiperprewencję? Dlaczego można używać tylko swojego komunikatora i wysyłać z niego WT, a niemożliwe są połączenia głosowe i video? Skąd się biorą papierowe pieniądze sprzed Przemiany? Czy szlachetna Sprawa ma szansę odnieść sukces, gdy prawie wszyscy w nią zaangażowani zostali poddani Eliminacji, a przecież wiadomo, że nikt z niej nigdy nie wrócił? Czy ojcu uda się pokonać system i odzyskać niesprawiedliwie zabrane dziecko?

Science fiction ma różne oblicza - pesymistyczne w wykonaniu Philipa K. Dicka, optymistyczne, jak w filmie Dark City, zaś Rafał Kosik moim zdaniem prezentuje nurt realistyczny - w swojej książce pokazuje wiele prawd na temat kondycji i wartości współczesnego społeczeństwa, wygodnictwa i niekwestionowania otaczającej nas rzeczywistości, brudów polityki i idiotyzmów programów rozrywkowych. Jesteśmy, jacy jesteśmy i dostajemy to, co mieści się w granicach naszego rozumowania. Natomiast działania głównego bohatera rodzą ważne pytania o limity ludzkich możliwości i warunki, w jakich jesteśmy w stanie i chcemy je przekroczyć. Poruszają także kwestie moralne - co musi się stać, by świadomie nieodwracalnie kogoś skrzywdzić, czy też jak nieobiektywna ocena może wypaczyć nasze postrzeganie innych.

Na koniec autor serwuje nam inteligentne, oryginalne i dobrze przemyślane zakończenie, przy okazji możemy się też zorientować, jak zaprojektowana przez niego okładka znakomicie pasuje do utworu. Lubię niebanalne książki, pokazujące schematy i jednocześnie wymykające się im, poruszające istotne zagadnienia dotyczące zarówno jednostki, jak i całego społeczeństwa. Różaniec bez dwóch zdań jest jedną z takich pozycji, dlatego też polecam go wszystkim miłośnikom rasowego science fiction. 

Za udostępnienie książki do recenzji dziękuję wydawnictwu Powergraph.

Tytuł: Różaniec
Autor: Rafał Kosik
Wydawnictwo: Powergraph
Rok wydania: 2017 

04 października 2017

O karlicy i jej królewnach


Przed rozpoczęciem lektury Córek Wawelu Anny Brzezińskiej warto wiedzieć, że nie jest to powieść historyczna w stylu Elżbiety Cherezińskiej, ale połączenie dobrze przygotowanych wykładów akademickich na temat życia kobiet wszystkich warstw społecznych w XVI wieku w Polsce, a w szczególności losów księżniczek z dynastii Jagiellonów, z elementami fabularnymi poświęconymi karlicy Dosi, która służyła większości z nich. Pozwoli to odpowiednio nastroić się do czytania - bo nie jest to książka, którą połyka się w szaleńczym tempie, a raczej smakuje się poszczególne rozdziały.

Autorka ma imponującą wiedzę na temat opisywanego okresu, dzięki czemu w najdrobniejszych szczegółach można sobie wyobrazić codzienne życie panien z Wawelu i ich dworek. Każdy rozdział poświęcony jest innemu aspektowi - od urodzin, przez wychowanie dzieci, cnoty panieńskie, zawieranie małżeństw aż po śmierć. Właściwie jest to pozycja, której nie trzeba czytać chronologicznie - można po prostu wybrać sobie rozdział, którego tytuł brzmi dla nas interesująco i zabrać się do lektury. Co więcej, w każdej chwili można do niej wrócić, by uzupełnić lub odświeżyć wiedzę na temat danego aspektu życia społecznego w XVI wieku. 

 

Z jednej strony książka jest pełna informacji statystycznych - np. ile kobiet umierało z powodu komplikacji okołoporodowych, z drugiej ciekawostek, takich jak pierwowzór dzisiejszego okna życia, nie brakuje anegdot dotyczących życia religijnego - np. święty Florian, który, będąc już martwym, podniósł rękę i wyraził papieżowi w ten sposób chęć pojechania do Polski, która cierpiała na brak relikwii. Autorka wprowadza również ważne ówczesne, wcześniejsze i późniejsze dzieła sztuki i pozycje literackie pokazując je pod kątem tego, jak się wpisywały w omawianą epokę. Poznajemy liczne mity i legendy wpływające na sposób myślenia - np. historię Beatriks, której złośliwa teściowa podkłada szczenięta, zabierając do lasu jej nowo narodzone dzieci, a potem rozkazuje ukraść im srebrne łańcuszki, przez co wszystkie oprócz jednego zamieniają się w łabędzie. Mój ulubiony rozdział nosi tytuł Zew Kirke. Renesansowe czary i leki i bardzo szczegółowo opisuje podejście do wszelkich czarownic, zielarek i akuszerek, ale także wiedzę i umiejętności, które posiadały.  

Najsłabszą stroną utworu jest niestety jego forma - nagłe przechodzenie z wykładu w fabularną historię Dosi nie każdemu czytelnikowi przypadnie do gustu. Tym bardziej, jeżeli zna się wcześniejsze utwory Anny Brzezińskiej - Wody głębokie jak niebo z umiejętnie budowaną atmosferą, pełne humoru Opowieści z Wilżyńskiej Doliny o charakternej Babuni Jagódce, czy wreszcie sagę o zbóju Twardokęsku, przemyślane w każdym szczególe, poważne w tonie fantasy. Właśnie z tego względu mam mieszane uczucia - jestem zachwycona erudycją i wiedzą pisarki, a także unikalnym podejściem do tematu, ale znam całą twórczość autorki i wiem, że potrafi pisać w bardziej spójny i przede wszystkim wciągający sposób.

Reasumując, z radością powitałam długo oczekiwany przeze mnie powrót Anny Brzezieńskiej, jedynej w swoim rodzaju skarbnicy dawnej wiedzy, ale obawiam się, że forma, w jakiej zostało zaserwowane to danie, nie przypadnie niektórym czytelnikom do gustu.

Autor: Anna Brzezińska 
Tytuł: Córki Wawelu. Opowieść o jagiellońskich królewnach.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2017