11 kwietnia 2020

Niepoznawalna tajemnica – „Imię Boga” Michała Dąbrowskiego

Imię Boga to debiut powieściowy fantasy Michała Dąbrowskiego, który zdecydowanie należy zaliczyć do udanych. Utrzymany w stylu prozy George'a R.R. Martina ze szczyptą pomysłów rodem z Aleksandra Dumasa przedstawia perypetie kilkorga bohaterów wplątanych w zaawansowaną, wysoce enigmatyczną intrygę, która wpłynie na losy całego świata.



Zaczyna się z przytupem, bo od morderstwa starej szeptuchy i tajemniczej wizji, której doświadcza pewien mężczyzna. Następnie w kilku migawkach poznajemy głównych aktorów na scenie powieści: studentów medycyny Ethona i Lheiama oraz ich opiekuna uniwersyteckiego Thanila, ojca i chorą siostrę tego drugiego, grupę szpiegów pod przywództwem Thaegara, w tym rezolutną Lori, a także senatora Vheroona oraz członka kościoła, pochodzącego z ludu kolegiata Kaia Rassindha. Ich wszystkich łączy przebywanie w tym samym mieście, czyli ludnym Aazh, ale dzielą cele i przekonania. I tak dwaj żacy starają się pomagać ludziom i rozwijać swoją dziedzinę opierając się na faktach i badaniach, mimo że według obowiązującej religii ciała należy palić jak najszybciej po śmierci. Grupa Thaegara trafia zaś na ślad jego najprawdopodobniej zmarłego 20 lat wcześniej brata Enrosza, podejmują więc śledztwo, które po trupach prowadzi ich w zupełnie nieoczekiwanym i szalenie niebezpiecznym kierunku... Członkowie senatu i kościoła prowadzą natomiast zaawansowaną grę o władzę i o słuszność przyjętych przez nich filozofii życiowych. A wszystkie te warstwy nieuchronnie dążą do emocjonującej konfrontacji w finale.

Świat przedstawiony przypomina końcówkę naszego średniowiecza, choć bez rycerzy, a miejscem akcji jest stolica Imperium zwana Aazh. I muszę przyznać, że samo miasto oraz jego historia i związany z nią podział na dzielnice i strefy wpływów wypadają bardzo przekonująco, a do tego w przedniej okładce znajdziecie jego bardzo dokładną mapę. (W tylnej części ucieszy Was zapewne mapa całego świata.) Oprócz władzy świeckiej – Cesarza i senatu oraz różnego rodzaju oddziałów straży – istotną rolę odgrywa też kościół, który tu jest dość konserwatywny, będąc swoistym połączeniem wybranych elementów chrześcijaństwa i islamu, np. w kwestii kobiet czy leczenia chorych – bo to wola Boga, nie człowieka, jest tu najważniejsza. I tylko jeden duchowny zna Imię Boga, dla wszystkich innych oprócz tego Opiekuna jest ono tajemnicą. A ponieważ organizacja polityczna i religijna jest tu wyjaśniona dość sprawnie, łatwo je sobie wyobrazić i uwierzyć w to uniwersum. Jednak mimo że jest to świat fantasy, to narracja utrzymana jest w konwencji realistycznej, więc podobnie jak u G.R.R. Martina, nie spodziewajcie się tu powszechnie dostępnej i używanej magii, jest jej tu naprawdę niewiele. Za to klimat jest w wielu fragmentach przygodowy, niczym u Aleksandra Dumas. Zaś z ciekawostek warto zwrócić uwagę nie tylko na dopracowane mapy, ale i na to, że autor stworzył tu język obcy, czyli tirreański, którym posługuje się między innymi Lori.

Bohaterowie to zdecydowana zaleta tej opowieści – są tak różnorodni i trójwymiarowi, że z przyjemnością śledzi się ich przygody. Na pierwszy plan wysuwają się młody medyk Ethon oraz szpieg płci żeńskiej, czyli Lori. Ten pierwszy chce rozwijać medycynę, ale płaci wysoką cenę za swoje nowoczesne poglądy. Ta druga zaś świeżo przybyła z innej krainy, gdzie kobiety mogą nosić spodnie czy pokazywać włosy, musi więc dostosować się do nowych zwyczajów, jednocześnie prowadząc dochodzenie w sprawie domniemanego brata szefa jej grupy. Wyprzedzają swoje czasy sposobem myślenia, dlatego współczesnemu czytelnikowi łatwo się będzie z nimi zidentyfikować. Natomiast zespół szpiegów to barwna, ale wierna sobie drużyna, która wie, jak nadać sprawom odpowiedni bieg. Ich losy przeplatane są zagadkową historią ich przeciwników, pisaną dla odróżnienia nieco inną czcionką, w której pojawia się m.in. Kai Rassindh, który pracowicie wspiął się po szczeblach kościelnej kariery nie będąc szlachcicem i jako jeden z nielicznych wie, co się tu naprawdę dzieje. 
 

Są jednak pewne drobne minusy – po pierwsze, próg wejścia jest dość wysoki, bo początkowo autor skacze od jednej sceny do drugiej, wprowadzając nowe postaci, a nie rozwijając jeszcze właściwej akcji. I mimo że stworzył tu przemyślaną konstrukcję, wyjaśniając krok po kroku początkową wizję, to niektórzy czytelnicy mogą się poczuć zagubieni na pierwszych 60-80 stronach. Po drugie, osobiście mam solidny niedosyt warstwy mitycznej tego świata – chciałabym wiedzieć, skąd wzięła się tu magia, na czym polega i z jakiego źródła czerpie, jak to się stało, że zniknęło wielu bogów i został tylko jeden, czemu naprawdę kult aniołów jest zabroniony. Występują tu wprawdzie elementy ekspozycji, ale moim zdaniem jest ich jak na świat fantasy i prawie 700 stron powieści po prostu za mało. Podobnie jest z głównym czarnym charakterem – autor owiał go/ją mgłą takiej tajemnicy, że nie dowiadujemy się w tym temacie prawie nic do końca opasłego tomu. A to moim zdaniem zdecydowanie osłabia sens działań pozytywnych bohaterów, bo nie wiemy, z czym i o co tak naprawdę walczą. Po trzecie, uśmiech na twarzy wywołały u mnie niektóre nazwy własne – i zaczęłam się zastanawiać, czy naprawdę litery h czy też x muszą pojawiać się w prawie każdym słowie, by wywołać efekt obcości świata, w którym występują. Po czwarte, byłam przekonana, że będzie to opowieść w jednym tomie, jednak jest to dopiero początek, a konkretnie dwie pierwsze części dłuższej historii. Rzecz jasna, wciągnęła mnie ona na tyle, że zdecydowanie chcę wiedzieć, co było dalej – i czekam już z niecierpliwością na kolejny tom.

Podsumowując, Imię Boga, czyli warty zainteresowania debiut fantasy Michała Dąbrowskiego charakteryzuje się porywającą, przygodową fabułą, prowadzącą w kierunku najgłębiej skrywanych, mistycznych tajemnic świata, które odkrywamy wraz z grupą łebskich, dających się lubić bohaterów. Z pewnością przypadnie do gustu wszystkim miłośnikom George'a R.R. Martina i Aleksandra Dumasa, a ja zapisuję ją sobie w pamięci jako kandydata do mojego osobistego tytułu debiutu roku. Miłego czytania!

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.

Autor: Michał Dąbrowski
Tytuł: Imię Boga
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2020

11 komentarzy:

  1. Koniecznie muszę przeczytać! Ostatnimi czasy ta książka jest wszędzie i wszyscy zachwalają. Mam dobre przeczucia, więc też muszę się zainteresować lekturą :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Aj! :D Zdecydowanie mam na to ochotę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Od dłuższego czasu mam na nią ochotę i chyba się skuszę <3

    Biblioteka Feniksa

    OdpowiedzUsuń
  4. Tytuł, które chętnie wciągam na listę czytelniczą, interesująco będzie spotkać się z książką. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wczoraj czytałam bardzo niepochlebna opinie tej książki. Teraz nie wiem komu wierzyc😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To rzeczywiście kłopot :) Ja postarałam się dość dokładnie opisać wady i zalety książki, żeby ułatwić decyzję o lekturze, mam nadzieję, że pomogę tym choć trochę.

      Usuń
  6. Fantastyki raczej nie czytuję, muszę być w odpowiednim do niej nastroju. Fabuła może ciut mnie zaintrygowała, ale nie jestem do końca przekonana, czy to coś, co by mnie porwało. Jednakże będę miała na uwadze! :)
    Pozdrawiam! włóczykijka z Imponderabiliów literackich

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurcze, już dawno nie czytałam tak skrupulatnego i dobrego opisu. Dziękuję, że ci się chciało, dzięki temu wiem, że wręcz pragnę przeczytać ją sama.

    OdpowiedzUsuń
  8. Aazh, Ethon, Rassindh... Jeżu, co ten autor tak charczy - ma koronawirusa?

    OdpowiedzUsuń
  9. Trzeba będzie tę książkę "przetestować". ;) :D

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz, mam dzięki nim więcej motywacji :). Chwilowo włączyłam funkcję moderowania, bo niestety na cel wzięli mnie spamerzy, mam nadzieję, że w ten sposób szybko się zniechęcą.